Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2010, 18:28   #5
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Chciała pozostać niezauważona, gdy wchodziła do karczmy. Nałożyła siateczkowy kaptur osłaniając twarz. Ubrała się również w szarości i ciemną zieleń, aby i kolorem nie przyciągać uwagi. Wolała nie kusić losu. Czuła się tutaj niepewnie. Ciągle miała wrażenie, że ktoś za nią idzie, że ktoś się jej przygląda. Każdy przypadkowy przechodzień w jej oczach teraz nabierał podejrzeń. Jednocześnie cieszyła się, ze opuściła miasto, nie mogła nikomu ufać. Wszyscy mogli ją zdradzić, ale czy jej nagłe zniknięcie nie przyczyni się do zwiększenia podejrzeń w jej stronę? W końcu często wyjeżdżała, nie powinno być to nic nowego. Jak wszystko ucichnie - wróci i będzie tak jak dawniej. Pocieszyła ją ta myśl, niestety nie na długo.

- Poproszę pokój... Tak jednoosobowy ... – słyszała swój głos, jakby czyjś obcy. Trochę zmieniony, trochę drżący. Czy to był jej głos? A może kogoś innego? Kogoś kim się stała po tej zbrodni?

Szła tuż za pokojówką, jej pokój mieścił się na pierwszym piętrze. Nie odzywała się. Zaraz za nią szedł woźnica z pakunkami. Biedak musiał co jakiś czas przystawać, aby na chwilę złapać oddech. Meredith może rzeczywiście wzięła za dużo rzeczy, lecz wszystkie były tak samo potrzebne. Nie wiedziała na ile dokładnie wyjeżdża, dlatego spakowała swoje ulubione suknie i dodatki.
- To już tutaj – zatrzymała się pokojówka i uśmiechnęła się serdecznie.
- Dziękuje pani – weszła trochę niepewnie i rozejrzała się po wnętrzu. Pokój był jasny i dość niewielki - jak na jej gust. W każdym razie przytulny i ciepły. Na te kilka dni może być - stwierdziła. Poczekała jeszcze na woźnice, po czym za jego starania dała mu spory napiwek. Została jeszcze kilka minut w pokoju, odświeżyła się i przebrała. Następnie zeszła do części jadalnianej. Po podróży miała ochotę na coś sycącego i ciepłego. Z polecenia zamówiła duszone węgorzyki. Niestety dania rybne stanowiły tutaj podstawę. Nie należały one do jej ulubionych specjałów, ale nie narzekała.
Gości było sporo, miejsc jeszcze kilka zostało. Siadła przy pierwszym lepszym stoliku i rozglądała się po wnętrzu. Ktoś wyraźnie nie miał gustu. Drewniane stoliki kompletnie nie pasowały do obszytej skórą kanapy stojącej w rogu. Natomiast falbaniaste firany nic nie miały wspólnego z trofeami ryb pokrytych kurzem. Wtedy to trafiła na ogłoszenie. Wolała poczytać tutejsze anonse, niż spoglądać na to wnętrze. Baronowa Stolveck... nic o niej nie słyszała. Nie miała pojęcia czy jest to starsza kobieta, czy raczej jakiś dzieciak. Warto sobie zabić jakoś czas, cztery dni to naprawdę długo. Za długo. Ponownie przyszedł niepokój. Koniecznie musi się czymś zająć, bezczynność jej nie służy. Może gdyby znalazła się gdzieś daleko, odnalazła by swój upragniony spokój. To miasto na pewno nie mogło jej tego zaoferować. Zamyśliła się. Powinna napisać list do ciotki, na pewno się o nią martwi. Nie mówiła w końcu o swoich wyjeździe, praktycznie nikomu o tym nie wspominała.
Węgorzyki zjawiły się szybko. Danie może nie wyglądało zbyt reprezentatywnie, ale pachniało miło. Natychmiast zabrała się do jedzenia.

***

Do pokoju zielonego nie było trudno trafić. Merry przebrała się wcześniej w bardziej wykwintny strój, aby tym podkreślić swoją rangę. Podrzędni aktorzy nie chodzą w tak wysokiej klasy materiałach, miała nadzieje, że osoba, z którą będzie rozmawiać, zauważy to. Zapukała, po czym kiedy usłyszała odpowiedź, weszła. Jej oczom ukazał się wąsaty mężczyzna ubrany elegancko. Czytał właśnie książkę.
- Witam ja w sprawie ogłoszenia, jestem Meredih D’liane pracuje na co dzień w Teatrze Artajskim - mężczyzna spojrzał na nią przenikliwie, nie wyglądał na znawcę sztuki, a raczej na złodzieje, czy bandytę. Meredith trochę się przestraszyła, ale nie dała tego znać po sobie.


- A co będzie prezentować? – powiedziała bardzo niemiło, nawet się nie przywitał.
- A co tylko pani baronowa sobie życzy
- To pani jest od zabawiania... Nazwisko
- Słucham?
- Nazwisko – powiedział jeszcze raz głośniej.
- Proszę całym zdaniem – elfka zaczęła się trochę irytować.
- Może pani powtórzyć nazwisko... – posłuchał, ale zaakcentował ironicznie.
- Meredith D’liane...
- Pani zjawi się jutro o 12 jest spotkanie... tam pani się wszystkiego dowie – powiedział krótko, a następnie wrócił do czytania.
- Dobrze – Merry nienawidziła jak ktoś ją znieważał, odwróciła się na pięcie i trzasnęła drzwiami. Co za tupet! Będzie musiała porozmawiać z tą baronową, co za ludzi zatrudnia na swoich przedstawicieli. Żenujące!

Nie mając nic do roboty kobieta poszła do pokoju, przebrać się. Postanowiła też, że napisze list do ciotki.

Cytat:
Droga Ciociu!

Przepraszam Cię, że nie zawiadomiłam Cię o moim wyjeździe, ale stało się coś co sprawiło, że niezwłocznie musiałam opuścić nasze miasto. Pewnie się domyślasz, że chodzi o mężczyznę. Nie będę się rozpisywać na ten temat, ponieważ chce wyrzucić te myśli z pamięci.
Pragnę Cię zawiadomić, że jestem bezpieczna, a nowe miejsce sprowadza ponownie słońce w moje serce. Każdy artysta czasem musi w pewien sposób przewietrzyć swoją duszę, aby potem na nowo móc się jeszcze lepiej wczuć w swoją postać.
Tak postanowiłam. Na razie nie mam stałego adresu, ale kiedy tylko będę miała, napisze do Ciebie kolejny list i niezwłocznie będę czekała na odpowiedź.
Pozdrawiam Cię serdecznie Kochana Ciociu
Twoja Merry
List jednocześnie miał uspokoić ciocię oraz wytłumaczyć jej nagły wyjazd. Miała nadzieje, ze ciocia pokaże go strażnikom, jeśli by się o nią pytali. Wyjazd z jej strony nie był rozsądnym posunięciem, nie mogła jednak dłużej przebywać w tym miejscu. Wszystko przypominało o zbrodni.
Czas było na sen. Ten dzień był wyjątkowo męczący. Nieprzewidziany przystanek, niemiły mężczyzna... jutro będzie zupełnie inne – wiedziała to dobrze i uśmiechnęła się do siebie. Miała ochotę poczytać swój ulubiony tomik wierszy, zawsze podnosił ją na duchu w złych chwilach oraz na dobrej jakości wino. Wątpiła jedna, że w takiej karczmie posiadają odpowiedni rocznik.
Zadowoliła się swoim tomikiem. Zasnęła szybko.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline