Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2010, 23:23   #47
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kiedy wszystko ucichło, wydawałoby się, na dobre, nagle ożywił się karczmarz i nieliczni goście skuleni po kątach.
Krzyczeli coś o bezbożnikach, nieludzkich mordercach mącących spokój ich wioski i tym podobne. Jednak gospodarz ucichł z owymi okrzykami kiedy otrzymał od Danta „zadośćuczynienie”. Skinął tylko głową i zniknął na zapleczu.

Zaś hałaśliwi bywalcy byli… no… coraz bardziej hałaśliwi. A może nawet niebezpieczni – jeden wyciągnął sztylet, inny stłukł butelkę na blacie, by była ostrym narzędziem…
Jednak wystarczyło jedno spojrzenie Danta – tych nienaturalnych jego oczu – by prawie natychmiast ucichli i, zaraz za Cerre i jej „pachołkami”, wyszli pospiesznie z karczmy.

Tymczasem… okno w karczmie było otwarte.
Ciekawy fakt, którego nikt z towarzyszy wcześniej nie zauważył.
A zauważyli to tylko dlatego, że przez owo okno nagle wpadł orzeł Turiona. Tak… wpadł to dobre określenie – ptak przekoziołkował po jednym ze stołów, wywracając go przy okazji i wylądował u stóp druida. Awaryjnie.

Kiedy Turion się schylił, by sprawdzić czy jego przyjaciel jest cały, zobaczył… karteczkę przyczepioną do jednego z jego szponów. Ktoś wykorzystał jego towarzysza podróży jako gołębia pocztowego?!

Druid nie miał czasu przeczytać wiadomości – podał liścik stojącemu obok Kane’owi, a sam zajął się opatrywaniem orła.
Wojownik zaś zaczął czytać na głos:
Cytat:
Jeśli nie wydacie nam diabła w ludzkiej skórze, który podaje się za mniszkę zwaną Cerre, spalimy wioskę i wszystkich zabijemy! Ostrzegamy, że nasze siły są liczne i obejmują nawet kamienne olbrzymy! Macie czas do południa.
Synowie Dębu
Każdy z towarzyszy w tamtym momencie wyjrzał za okno by sprawdzić jaka była godzina… słońce wciąż było nisko. Do południa było jeszcze kilka godzin.

W międzyczasie owa mniszka była już na zewnątrz z trzema „jeńcami” i jednym zaklinaczem, którego martwość mogła podziwiać teraz cała wioska. A przynajmniej ci, którzy byli akurat na ulicy, bowiem zatrzymali się na chwilę i z ciekawością spojrzeli w ich kierunku.

Cerre czekała, aż trzech mężczyzn obwieści reszcie stojących nieopodal agentów, że Hagaret nie żyje i mogą wrócić do Wrót.
Nie pomyliła się aż tak bardzo.
- Mordują! Ludzieee, do mnie! – krzyknął pierwszy z nich wołając swoich towarzyszy. Ci, pierw nieco zdziwieni, wnet pojęli o co chodzi.
- Zabić ich! Zabili dyplomatę z immunitetem! I jest tam Shivan! – krzyknął drugi i to właściwie rozwiało wszelkie wątpliwości.

Złoty interes. Pozbyli się swojego przywódcy i mogą teraz bez żadnych problemów powrócić do Wrót. Nie musieli się już bać bransolet, którymi kontrolował ich Hagaret.
Jednak… czemu nie zgarnąć przy okazji nagrody za głowę Danta?

Cerre również to pojęła i błyskawicznie odwróciła się na pięcie, by zamknąć drzwi karczmy od wewnątrz i zastawić je krzesłem.
- Chyba mamy problem… – powiedziała zdezorientowanym głosem do towarzyszy.

Ciężko było jednak stwierdzić kto był bardziej zaskoczony – oni jej postawą, czy ona ich ciszą i wlepionymi w nią spojrzeniami.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 28-09-2010 o 13:22.
Gettor jest offline