Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2010, 23:53   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Peter odsunął od siebie księgę, nad którą siedział od paru godzin i rozejrzał się dokoła.
Komnatka w której siedział nie była zbyt wielka. Kamienne ściany, od których wiało chłodem, dopóki nie przyniesiono paru kobierców. I nie zatkano paru dziur, przez które wiatr swobodnie wdzierał się do wnętrza.
Cóż... Nie wiedzieć czemu Berenger d’Arvill uważał, że siedziba maga powinna się mieścić w wieży. Nawet jeśli mag jest najzwyklejszym na świecie uczniem czarodzieja. Dlatego też zaraz po przyjeździe Peter wylądował w wieży zwanej Mniejszą. Można by powiedzieć, że niemal na szczycie owej wieży. Co prócz paru zalet miało kilka wad.
Na przykład odległość od jadalni...

Peter nie narzekał.
Błędne mniemanie na temat magów to nic dziwnego, nie tylko w Bretonii. Peterowi to nie przeszkadzało, dopóki owe błędne mniemanie nie powodowało objawów wrogości. A tu miał ciszę, spokój, własny, dość przyjemny kąt, świece na każde życzenie, jadła pod dostatkiem, trunków również.
A mogłoby być inaczej. W końcu kim był dla d'Avrilla? Bardzo dalekim krewnym. Dziesiąta woda po kisielu, jak to określano obrazowo, acz nie do końca dokładnie, gdyby ktoś chciał zagłębiać się w prawa natury.

Stukanie do drzwi, niezbyt natarczywe, przerwało rozmyślania.
- Proszę! - powiedział Peter.
Jaen, młodziutki pacholik, ostrożnie wsunął głowę, nawyraźniej nie do końca ufając takiemu dziwnemu stworzeniu jak mag.
- Panicz prosi o zejście na dół. I o przybycie do mistrza Cecile'a.

Gdy szedł na spotkanie nie sądził, by był jakikolwiek powód, by pismo Berengera d'Arvill dotyczyło go w jakimkolwiek stopniu. Wszak nie mógł nic dziedziczyć. Szybko się okazało, że był w błędzie.
Oczywiście mógłby się odwrócić na pięcie i wyjechać czym prędzej. Jednak gdyby to zrobił... Wdzięczność za udzielenie dachu nad głową nie miała tu nic do czynienia. Więzy krwi obowiązywały. Nie byłby synem swego ojca, gdyby teraz zostawił młodego Malcolma samego.
Oczywiście nie zamierzał składać żadnej przysięgi. Na to nie pozwalały mu inne zobowiązania. W każdej chwili mógł dostać wezwanie do powrotu. Ale dopóki to nie nastąpiło, powinien pomagać swemu kuzynowi. Dalekiemu, ale zawsze.

Kolejne pismo rozbudziło ciekawość Petera.
Wyprawa? Taka, o jakiej mówiły opowieści bardów?
Jeśli go poproszą, to nie odmówi.
Ale nikt go nie poprosi... Jego umiejętności magiczne były - delikatnie mówiąc - niewielkie. Umiejętności walki - niewiele większe.
Nie było szans, by ktoś zechciał zabrać go z sobą.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-09-2010 o 23:57.
Kerm jest offline