Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2010, 09:27   #46
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Aż trudno sobie wyobrazić, że jeszcze niedawno ludzie obywali się bez telefonu. Herbert pamiętał z młodości, jaka to była rewelacja. Połączył się z centralą i zamówił rozmowę z Amandą. Gdy panna Gordon podniosła słuchawkę zaczął, jak to miał w zwyczaju, bez ogródek :
- Amanda ? Tu Herbert. Słuchaj nie uwierzysz, ale załatwiłem wejściówkę dla dwóch osób do Dance Macabre na piątek. - w jego głosie pobrzmiewało zadowolenie - Pomyślałem, że może pójdziesz ze mną. Co ty na to ?
Przez chwilę Amanda milczała zaskoczona. Ale zaraz szybko dodała:
- A to ci niespodzianka, ponieważ mój kolega z pracy zdobył kolejne dwie. W zasadzie wybierałam się z nim, ale ucieszyłabym się gdybyśmy poszli we czwórkę. Co o tym myślisz? Będę się czuła pewniej w tym dziwnym miejscu...
Tym razem Hiddink zaniemówił na chwilę. Biorąc pod uwagę od kogo dostał propozycję “wkręcenia” do lokalu był pod wrażeniem znajomości Amandy, jakiekolwiek by nie były.
- Znakomicie, lepiej niż sądziłem. Wezmę w takim razie Garretta. Tak przy okazji ... nie wiesz jak im poszło ?
- Niestety nie i trochę się martwię. Odkryłam za to kim jest ta piękność ze zdjęcia Herbercie. Czy mówi ci coś nazwisko Callahan? Tak tak, ta panna, to dziedziczka ich fortuny, młodsza córka, Otyllia. Jakoś umknęło mi to wcześniej, a powinnam była ją skojarzyć ze wspólnego bankietu u burmistrza. -
westchnęła - Nie udało mi się tylko połączyć jej z Duvarro ani z ich firmą... Może ty mógłbyś popytać wśród kontaktów?
- Spróbuję popytać wśród znajomych. Może Otyllia miała romans z Dominikiem.
- Albo z samym Aleksandrem... -
powiedziała z niepokojem w głosie. - No dobrze. Cieszę się, że nie będę sama wchodzić w paszczę lwa. Spotkamy się w takim razie w piątek na nabrzeżu. Będę czekać na ciebie i Dwighta. Do zobaczenia.

Następny telefon jaki wykonał Hiddink był do Dwighta:
- Garrett...- głos był lekko ochrypły i sprawiał wrażenie, jakby rozmówca dopiero się obudził.
- Cześć Dwight. Udało mi się zdobyć zaproszenie do Dance Macabre. Chciałem wziąć Amandę, ale ona idzie z kimś innym. Szkoda żeby się zmarnowało. Masz ochotę być osobą towarzyszącą ? W tym lokalu podobno pracują panienki. Pomyślałem, że może da się coś wyciągnąć od którejś.
- Nie jesteś w moim typie, Herb. -
odpowiedział poważny głos.
- Czy to znaczy, że masz już kogoś ? He he he. Rozumiem. Nie chcesz by nas razem widziano.
- Bystrzak. -
słychać było po drugiej stronie trzaśnięcie zapalniczki i po chwili Dwight mówił dalej - Nie obraź się Hiddink, niezła z Ciebie dupa i w ogóle, ale tak jak mówisz skoro będziecie tam razem z Amandą to chyba wystarczy. Nie zwracajmy na siebie zbytniej uwagi, zwłaszcza teraz. Ja i tak mam parę rzeczy do poukładania. Wypijcie zdrowie Dwighta, byle nie przy obcych.

Tego się szczerze mówiąc nie spodziewał zwłaszcza po ostatniej rozmowie u niego w biurze. Zupełnie był zaskoczony tym, że nie miał z kim pójść do Dance Macabre. Amanda załatwiła sobie wejście własnymi kanałami, Dwight odmówił woląc zachować incognito, Chopp ze swoją tęczową facjatą nie nadawał się do publicznej prezentacji, zaś Lafayette i Lynch byli jak na gust Hiddinka nieco niestabilni. Herbert wolał, by przy takim Doubleday nie zaczęli bredzić o składaniu ofiar ze świnek morskich w bezksiężycową, czerwcową noc, albo by po wzięciu do ręki łyżeczki do herbaty, któryś nie wyczuł w niej potężnej mrocznej mocy.
Oczywiście Herbert mógł wziąć ze sobą Laurę Brown, obecną i kosztowną kochankę. Jednak jego kręgosłup moralny nie miał, aż takiej skoliozy, by pokazywać Effendiemu kochankę, skoro planowali niedługo spotkanie rodzinne. Z żoną nie układało mu się najlepiej, ale nie zrobiłby tego Emmie.
Pozostawało zatem wybrać się samemu. W piątkowy wieczór założył frak, białą muszkę, cylinder (a jakże) i pelerynę. Na miejsce zawiózł go lokaj Łosiek, który okazjonalnie pełnił również funkcję kierowcy. Na polecenie Hiddinka miał czekać, aż pryncypał nie wróci, bądź nie zostanie przyniesiony w stanie upojenia.
Barka była dość spora. Herbert ocenił, że mogła zabrać spokojnie ze dwie setki gości. W środku była urządzona na poziomie i widać, było że nie szczędzono pieniędzy na wystrój i obsługę. Tak jak się spodziewał Hiddink co i rusz natykał się na znajome twarze prawników, policjantów, dziennikarzy, księży, aktorów i w ogóle członków bostońskiej bohemy. Nie był skazany na samotność, o nie. Nawet wręcz przeciwnie, to że jest słomianym wdowcem rozniosło się nadspodziewanie szybko, jak i jego sukces zawodowy i co rusz jakiś znajomy chciał koniecznie z nim porozmawiać lub jakaś znajoma posyłała mu zachęcające spojrzenia. Niektórym nawet nie przeszkadzało to, że z boku stoi mąż.
Atrakcji było sporo.

Variete, kasyno, walki bokserskie, walki psów, do wyboru do koloru, były nawet panie do towarzystwa, no i oczywiście alkohol, który podano dość wcześnie i Herbert podejrzewał, że jeszcze przed wypłynięciem poza wody terytorialne Stanów. Nikomu jednak to, a zwłaszcza obecnym na pokładzie policjantom najwyraźniej nie przeszkadzało.
Herbert spacerował swobodnie po lokalu, lecz szybko się przekonał, że niektóre obszary są niedostępne, a wejścia do nich pilnuje na ogół postawny osiłek, który grzecznie, acz stanowczo odmawia przepuszczenia.
Tym niemniej z rozmów jakie odbył i własnych obserwacji Hiddink dowiedział się paru rzeczy.
„Dance Macabre” oficjalnie był zarejestrowane jako „gabinet osobliwości” – i faktycznie pod pokładem i na pokładzie pracowały karły, kobiety z brodami, siłacze, ludzie – jaszczury, dziwacy, połykacze noży itp. itd. – taki cyrk na wodzie.
Najwięcej osób bawiło się w Luku nr 1 przerobionym na salę taneczną i bar, równie dużo korzystało z Luku Nr 2 będącego zwykłym (szybkim do ukrycia) kasynem gry. Walki bokserskie i zwierz toczyły są w Luku nr 3, widownia gromadziła się na galerii. Zwierzęta trzymane były w dolnych ładowniach. Tam też znajdowała się (tuż obok maszynowni) kabina do gry w rosyjską ruletkę. Luk nr 4 był magazynem alkoholu.
Kajuty załogi przerobiono na pomieszczenia do gry w pokera. Biuro Fiodora Wagonowa, właściciela barki, znajdowało się w kajucie kapitańskiej. „Dance Macabre” miał ponoć zawsze zapas ropy w zbiornikach i sprawną maszynownię, gotowy był do wypłynięcia z portu w każdej chwili. Załoga znała się na mechanice i prowadzeniu statku równie dobrze, co na waleniu w mordę i pozbywaniu się niechcianych intruzów. Jak już się Herbert przekonał część statku była niedostępna dla gości.
W celach wywiadowczych Hiddink nawet nawiązał znajomość z jedną z pań do towarzystwa. Na imię miała Viera i znała ledwie parę wyuczonych zdań po angielsku, a i tak mówiła najlepiej z tych wszystkich nota bene bardzo ładnych dziewczyn. Zdaje się, że była z pochodzenia Ukrainką, bo o ile mógł to ocenić Herbert mówiła po rosyjsku jakoś inaczej.

Hiddink oczywiście jedynie w celu uzyskania informacji udał się z nią do dyskretnego pokoiku i jedynie w tym celu nago, wraz z równie nagą Vierą wylądował w łóżku. Niestety jego poświęcenie poszło na marne, gdyż dziewczę nic nie wiedziało, bądź nie było w stanie powiedzieć więcej, niż już się dowiedział.
Amandę spotkał dość późno, była w towarzystwie jakiegoś bliżej mu nieznanego człowieka. Podszedł do nich od razu i zagadnął :
- Witaj Amando. Jak się bawisz ? Niezły lokal, co ? Mają nawet szampana i kawior.
Stwierdził żując właśnie smakowitą przekąskę.
Zrobił co mógł, dowiedział się czego mógł, teraz był czas na zabawę, a to oznaczało między innymi obfity i smaczny posiłek.
Do sprawy wróci jutro. Trzeba znów zorganizować spotkanie i dowiedzieć się co słychać u innych, no i poszperać, czy aby nie da się czegoś dowiedzieć o Fiodorze Wagonowie. Był ciekaw czy właściciel „Dance Macabre” ma coś wspólnego z rodziną Duvarro. Najlepiej zaciągnąć informacji u konkurencji. Może Irlandczycy prowadzą podobny lokal i nie są przyjaźnie nastawieni do Wagonowa. Herbert wierzył w siłę amerykańskiego kapitalizmu i wolny rynek. Na pewno biznes tego Ruska był komuś solą w oku.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 28-09-2010 o 09:31.
Tom Atos jest offline