Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2010, 16:14   #13
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Trzeba przyznać, iż Mortesimer naprawdę radował się z wizyty na powierzchni, a jednocześnie nie nie mógł okazać swej radości w sposób, w jaki pragnąłby to zrobić. Zostawał więc spokojnym, nie okazującym emocji i stonowanym Strażnikiem postępującym tak w imię zwyczajów swej rasy. W imię tychże zwyczajów mających na celu nie przysparzanie cierpienia innym i nie powodowanie uraz, Mortesimer wszystkie uwagi na temat cyklu wyrażał dokładnie intonując słowa swym haraczącym, gardłowym głosem charakterystycznym dla swej rasy. Jednocześnie, popadając odrobinę w śmieszność nie pozwolił upłynąć w spokoju paru minutom kiedy przepraszał najmocniej dyskutanta, mimo iż był on Krukiem Śmierci, i schylał się zbierając z ziemi pojedyncze owady, listki, odcinając pazurem fragmenty roślin czy zeskrobując korę. Czynił to delikatnie, sprawnie i szybko lecz jak lekarz, troskliwy sadownik dbający aby jego pacjenci dając mu coś nie ucierpieli. Zupełnie jakby rośliny w jego rozumowaniu mogły odczuwać krzywdę z jego praktyk. Miał cały czas na sobie swój brudnozielony płaszcz, otrzymany na wyprawę w która pierwotnie, przed schwytaniem wyruszył. Dziś odrobinę zniszczony, przydawał się jako zasłona przed słońcem. Zgarbiony, idąc podpierając się na długich ramionach przypominał zieloną kulkę nakrytą płachtą. W sześciopalczastą dłoń ujął kawałek kory, dotykał go, zbierał informacje, cieszył się z niego. Był za duży aby go wziąć. Zręczna praca szponów poczęła rzeźbić w korze. Tymczasem odezwał się do Pazera, którego darzył skrywaną niechęciom:

-Jak mówiłem, śmierć i życie są dwoma przeciwnościami lecz śmierć nie oznacza niebytu. Życie jest trwaniem tutaj, zarówno istot jak... Wybacz najmocniej lecz w języku Strażników mamy odpowiednie słowo na życie skał, ziemi i rzek. One też żyją. Umieranie i narodziny to tylko granice tychże dwóch przeciwnych królestw bytu. Istota najwyższa jest bytem, a nie pustką. Od niej płyną wszystkie gradacje świata. Skoro ona jest dobra i stworzyła wszystko, to od niej płynie byt, wszystko jest rodzajem bytu. Niebyt jest zły, a skoro śmierć jest dobra, musi być bytem.

Zakończył swój wywód posyłając spokojne, acz ukradkowe spojrzenie na ludzi. Fascynowały go te istoty. To od ludzi zaczął się upadek Strażników, zaczęły się wojny. Nie wiedział czy to Strażnicy zawinili czy ludzie. Nikt nigdy tego nie wiedział, nawet Ragaszan. To było niesłotne po takim czasie. Lecz właśnie ludzie mieli w sobie tą tajemną iskrę własnej mądrości, zrozumienia i mocy. Mortesimer niemal intuicyjnie czuł, iż dzięki temu mogą dokonywać wielkich rzeczy. Mogą niestety czynić potworności. Pod tym względem dwie rasy były podobne. Miały wolę ruszenia z naturą lub przeciw niej.
Zauważenie kobiety skwitował spokojnym spojrzeniem, ukłonem i dołączeniem do przedstawienia się bacząc na nienaruszenie kolejności.

[-Mortesimer ze Strażników – zawahał się, nie wiedział co jeszcze powiedzieć lecz ostatecznie zdecydował się. -Młodszy Alchemik.

Powiedziawszy to, po raz kolejny wrócił myślami do Pazera. Kruk Śmierci był niemalże stereotypowy dla Strażników – głupia, butna istota pozbawiona zastanawianie. Duszożerca, jako to nazywali Strażnicy. Lub po prawdzie – zgorzkniały cynik. Lecz za młody aby takim być. Istoty pełniące posługę w takich sprawach powinny mieć poczucie misji. Lecz Mortesimer patrząc na Kruka Śmierci uważał, iz nie traktują oni swych czynów jako posługi lecz jako interesu. I to go bolało.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline