[media]http://www.youtube.com/watch?v=HMpl9oUxFEY&feature=related[/media]
Attackin' The Kraken by *wildlifehoodoo on deviantART
Rozdrażniony Kraken odpowiedział gniewnie na wasze próby obrony. Tyle tylko, że w porównaniu z siłą jego gniewu, swój gniew mogliście sobie... schować. Sprawa wyglądała nieciekawie. Kraken był gigantyczny i z każdym machnięciem mackami, z każdym trzaskiem łamanego i miażdżonego drewna, malała nadzieja na to, że wyjdziecie z tego cali. Coraz bardziej docierało do was, że jeśli statek zostanie zniszczony, czeka was śmierć. Byliście na otwartym morzu, do wschodu słońca wszyscy się potopicie lub zamarzniecie w zimnej wodzie. Ten okręt był jedynym suchym lądem w zasięgu wielu mil, a Kraken najwyraźniej chciał zagarnąć go dla siebie.
W chaosie walki każdy podjął jakąś akcję. Zdecydowaliście się nie iść przykładem marynarzy, którzy samotnie rzucali się ze szpadami na macki, tylko po to, by zostać zaduszonym, połamanym i wyrzuconym daleko w morze. Nie, wy trzeźwo przyjęliście taktykę! Panowie w zbrojach do przodu, panie z magią i łucznicy do tyłu! To była dobra taktyka, ponieważ póki co nikt z was nie trafił za burtę, zmiażdżony macką i z bebechami wyciekającymi nosem i uszami.
Niektórzy marynarze zdawali się pamiętać o nietypowych gościach na pokładzie i biegając wokół darli się na przykład;
- Mag!!! Gdzie jest mag!!! Na pokładzie był mag!!!
- Niech rzuci w to piorunem albo zamieni w kamień czy w ropuchę!!!
- Znajdźcie tego maga!!!
Inni z kolei, ci bardziej zabobonni, darli się;
- Mówiłem, że kobieta na pokładzie to pech, a zielona kobieta to atak krakena!!!
- Mówiłeś, że huragan!
- Że Kraken!
- Huragan!
Wielka macka zmiotła marynarza z pokładu.
- Huragan, ha-ha, moje górą! – darł się drugi.
Tradycjonaliści z kolei wznosili ramiona ku niebu i łkali;
- Pani sennych koszmarów, zlituj się!!!
- Mroczni bogowie są rozgniewani, musimy ich przebłagać!...
- Tu był drow! Widziałem drowa!!!
- Ja też!!! Szybko, złóżmy go w ofierze Mrocznej Bogini!!!
- Tak!!! To uspokoi jej gniew!... Ma ktoś włochate kajdanki...?!
Braciszek Michał chwycił za armatę. Zadziwiające, że kiedy apokalipsa nadchodzi i lud wokół łka oczekując na słowo boże, bóg mówi; synu, łap za armatę! Nikt jednak nie śmiał przeciwstawiać się bożym sądom i Braciszek Michał załadował cacko po czym sprawnie je nakierował [z tą masą raczej nie miał problemów...] Strzał niestety był niecelny, dziadowska macka zdążyła wygiąć się w inną stronę, nim kula do niej doleciała. Braciszek Michał miał teraz z kolei inny problem, dwóch marynarzy legło na pokładzie i uczepili się jego nóg.
- Rozgrzeszenia!!! – łkał jeden.
- Uproś swego boga niech da nam żyć!
Wystająca z wody macka tymczasem chwiała się na boki, „rozglądając się” za pacanem, który rzucił w nią tą wielką kulką. Wreszcie wyczaiła ofiarę i ruszyła w kierunku statku.
Na szczęście Ryi postawiła skierować walkę na tor zielony vs zielony.
http://statichg.demotywatory.pl/uplo...alachowski.jpg
Demotywator zaświszczał w powietrzu i opadł z głośnym plaśnięciem na pełzającą po pokładzie mackę.
Macka z wielki czerwonym śladem po uderzeniu zwinęła się i chlupnęła za burtę. Ale jej koleżanka była bardziej bojowa i gdy zdawało się że niebezpieczeństwo minęło, druga macka zaatakowała od tyłu i zmiotła orczycę, posyłając ją w malowniczy lot ślizgowo-fikołkowy po pokładzie.
Ursuson przy drugiej armacie właśnie ładował działo. Teoria jednak bardzo się przydaje, wiadomo którędy i gdzie wsadzić kulę i co podpalić... Istniała teoria dlaczego drowy są ciemnoskóre i dlaczego już więcej nie próbują strzelać z armat... Wycelowane działo wypaliło. Wszystko poszło jak to opisują w książkach i efekt był piorunujący! Kula trafiła w jedną z macek i odrzuciła ją konwulsyjnie do tyłu, wyrywając w ciele krakena dymiąca dziurę! Ośmiornica targnęła całym statkiem kurcząc się z bólu, a ranna macka natychmiast runęła w wodę, szukając ochłody dla piekącego bólu.
Barbak starał się zwabić bestię i skupić jej uwagę na sobie, co nie było takie trudne – żółta, oczo-jebna tarcza szybko zainteresowała ośmiornicę niczym słoik w krewetką w środku. Kraken szybko też zechciał dobrać się do krewetki tych rozmiarów [jest zielona, ale to co, pewnie miętowa...] Barbak miał dobry refleks, niestety nie dość siły, by powstrzymać napierającą, glutowa tą masę. Macka rozplasnęła go na pokładzie, przygniatając i badawczo skubiąc przyssawkami tarczę, która go nakryła.
Dirith przyjął czysto drowią, bojowa postawę, a raczej tygrysią już w tym momencie. Gdy inni bawili się z armatami i tarczami, drow zamierzał rozerwać piekliszcze gołymi rękoma. I na początku mogło wzbudzać to śmiech politowania, kiedy jednak ludzie zobaczyli tygrysołaka biegnącego po pokładzie, masowo zaczęli padać do stóp Braciszka Michała żebrząc o ratunek od boga. Likantrop wskoczył na jedną z macek i biegł po niej, próbując dotrzeć do centrum, korpusu krakena. Tygrysołak gnający po oślizłej macce i przeskakujący z macki na mackę wyglądał na tyle imponująco, że wielu gapiło się z otwartymi gębami, wierząc, że mu się uda! Od celu dzieliły go może ze trzy skoki, kiedy Kraken spostrzegł zbliżające się biało-czarne zagrożenie. Bardziej z ciekawości niż z obrony chwycił małego natręta i owinął go końcówką macki niczym anakonda. Oczywiście Dirith zareagował i pazury nie spodobały się macce.
- Ty durna rybo! Jadłam takich jak wy od niemowlęctwa! I zagryzałam wilkołakami!
Kraken: >:O
Ośmiornica zwróciła swe ślepka na wielkie-zielone, wymachujące kulką na łańcuchu. Postanowiła sprytnie upiec dwie krewetki na jednym ogniu i naprężywszy mackę rozwinęła ją, ciskając likantropem w Ryi. Rzut był jednak niecelny, a wiadomo, koty lądują na cztery łapy. Dirith zaliczył miękkie lądowanie, uderzając o powierzchnię żagla, a następnie zsunął się w dół po płótnie.
- Ej, znalazłem kajdanki, dawajcie drowa...! – marynarz radośnie wymachiwał kajdanami, ale uciszyło go uderzenie 400 kilogramów, które dosłownie spadły z nieba.
Dirith po kolejnym miękkim lądowaniu wstał z połamanego marynarza i otrzepał się.
Tymczasem magini miała problem natury wielbicielskiej. Kilku marynarzy biegało wokół niej, w histerii wykrzykując jeden przez drugiego że „zginiemy, pioruny, ropuchy, mamusiu”. Wskazywali roztrzęsionymi rękoma Krakena i błagali aby mag coś z tym zrobił. Zabrałaś się więc żwawo do roboty, tym bardziej że Barbak który miał was bronić leżał właśnie pod tarczą i oślizłą macką. Poczułaś jak strumienie many przenikają przez twoje ciało i magiczna energia zawirowała wokół ciebie. Uskoczyłaś przed uderzeniem macki która huknęła o pokład próbując złapać „to świecące coś”, było blisko! Udało się – magiczna aura rozjaśniła ciało krakena. Teraz będzie wam dużo łatwiej!
Macka trzymająca maszt targnęła nim z wściekłością. Dało się słyszeć CHrRRRrrrRRRuuuUUup! a potem głośny trzask i maszt przechylił się, a potem runął jak ścięte drzewo. Ryi akurat stała mu na drodze i została przykryta całunem z białego żagla.
Trzg szarpał się z armatą, z racji wzrostu za Astarotha nie mogąc obrócić działa w dobrym kierunku. Fred próbował załadować działo, ale nie mógł udźwignąć kuli. Wreszcie biały szczur przykładem biało-czarnego pobratymcza zaszarżował na Krakena, a Trzg drąc się pobiegł za nim...
Siewca Chaosu Na Przyjęciach właśnie odplątywał się z własnego płaszcza, który z racji zmiany kierunku wiatru zniszczył całą heroiczną pozę. Kiedy się już odplątał zobaczył, że tam gdzie przed chwilą stał Barbak leży teraz wielka oślizła macka krakena. Proca zawirowała – to będzie walka Dawida z Goliatem! Kulki pomknęły do celu jak błyskawice i dosięgły go, wróg wijąc się w spazmach przerażającego bólu od rozdzielającej rany... ekhym... zamrugał. Tak, Kraken zamrugał. [powieka ci zadrżała]. Zdecydowanie, musisz skombinować sobie kulki większego kalibru! Gigantyczna ośmiornica ledwo poczuła ten pstryczek! Musisz... [wiatr] Gah, cholerny płaszcz...!
Rozległ się potworny trzask i ujrzeliście jak jedna z macek oderwała przyssawkami spory kawał drewnianej konstrukcji, po czym oplotła ją i wciągnęła pod wodę. Zastygliście na moment z głupimi minami wpatrując się w tutejszych marynarzy, jakbyście pytali dyskretnie: „czy ten fragment statku był nam bardzo potrzebny...? Bo... chyba już go nie odzyskamy...”
Zatraceni w ferworze walki musieliście jednak przyznać, iż wokół fruwało coraz więcej porwanego i rozszarpanego drewna, towarzyszów obrońców marynarzy chętnych do jatki było zaś coraz mniej. Statek jeszcze trzymał się w miarę w całości, ale coraz mniej przypominał kształtem to co wypłynęło z portu... Działa zjeżdżały do wody albo macki same je tam wciągały [omijały tylko jedną armatę – hmmm ciekawe dlaczego...?]
- DO BRONI!!! DO AaaaaaAgghhh!...
- OPUŚCIĆ STATEK!!!
- ARMATYYYY!!!
- RATOWAĆ SIĘ!!!
- OGNIAAAAAA!!!
- GDZIE TEN CHOLERNY DROW?!?! Aaaaaaaaagggggh!!![splash]
------------------------------------
Bestia jest ranna!
100-24=76 punktów życia
Mamy maginię na pokładzie! – na Krakena w kolejnej turze działa czar osłabienie – bestia przyjmuje podwójne obrażenia!