Pod Drzewem
Druid szybko podjął decyzję i w czasie gdy reszta osób podnosiła się z ziemi wysłał swego wilka na szybki zwiad drogi którą mieli uciekać. Lecz nim wszyscy zdążyli wstać
Ulv wystrzelił z krzaków z podkulonym ogonem i zaczął nerwowo kręcić się wokoło druida. Młody kapłan lasu zrozumiał przekaz z tamtej strony też nadchodziło coś dziwnego.
W tym czasie
Falanthel zwrócił uwagę na dwie rzeczy. Pierwszą była nieobecność
Eliota oraz dwójki osób które wcześniej przebywały na drzewie. Czyżby wybrali się gdzieś skoro świt? Drugą równie niepokojąca rzeczą był szelest. Jednak nie dochodził z miejsca wskazanego przez druida, a z północy. Wilk sprawdził południe i jego zachowanie wskazywało na to, że też coś tam było, czyżby wschód był ich jedyną droga ucieczki?
Ta teoria upadła równie szybko co się narodziła bowiem spośród krzaków położonych na wschód od drzewa ktoś wystawił rękę... A potem twarz, znajomą im twarz! Dłoń i głowa która pojawiła się w krzakach należała do nikogo innego jak do krasnoluda
Oskara . Wyglądał jednak inaczej, jak gdyby wychudł, skóra opinała ciasno rękę jak i twarz. Oczy zaś pusto patrzyły na uciekinierów, a szelesty z każdej ze stron zbliżały się coraz szybciej. Krasnoludzki kapłan zaś zatrzymał się i spozierał na swych towarzyszy w milczeniu.
Sandro natomiast poczuł od niego coś dziwnego. Ludzkiego kapłana przeszło dziwne mrowienie w okolicy palców, umiał rozpoznać to uczucie.
Oskar rozsiewał wokoło siebie aurę śmierci...
Drzewo
Mylay postanowił przeczekać zagrożenie. Pomysł okazał się trafny gdyż kusznik mrucząc pod nosem zniknął w północnych krzakach nie zauważając młodzieńca. Jego kroki i przekleństwa cichły a reszta obszaru wydawała się wolna od najemników, orków i goblinów. Młody
Veterin mimo, że sam był póki co bezpieczny. Jedyne co mu zagrażało to nagły atak porannego głodu.