Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2010, 23:59   #13
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Odgłos każdego wystrzału powodował że na twarzy Marka pojawiał się mimowolny skurcz. Co raz to przymykał oczy i otwierał, zamykał i otwierał, w uszach dzwoniło od huku broni palnej. Przywarł mocno asfaltu, zamknął powieki i przyłożył dłonie zatykając sobie uszy. Czekał na ukłucie pocisku rozrywającego mu ciało, nie był w stanie o niczym innym myśleć tylko o tym jak cholernie to będzie bolało.

Cisza.

Podniósł się powoli rozglądają uważnie. Nie mógł powstrzymać drżenia na całym ciele. Pierwsze co zobaczył to krew, wszędzie pełno krwi i ciała żołnierzy. Wszystko było takie odrealnione, w uszach nadal mu dzwoniło trząsł się cały i patrzył na całą scenę jakby był wycięta z rzeczywistości. Nawet ten facet w mundurze strażnika z dziwnie znajomą naszywką chodził taki jakiś przygarbiony z petem w ustach rozglądając się jak hiena wśród sterty padliny.

Pojawiła się myśl o ucieczce, wprawdzie nie zrobił żadnego gestu, za bardzo się bał, ale rozważał czy nie puścić się pędem do domu wybiec tylnym wyjściem i pobiec na posterunek.

Tomas - myśl rozbłysła wśród potoku innych, w tym momencie zupełnie bezużytecznych- wirus X, na Boga Tomas jest… - jak na zawołanie przez drzwi jego garażu przebiła się z hukiem jego Toyota z fryzjerem za kierownicą i zakończyła swoją podróż na najbliższym drzewie. Mark skrzywił się mimowolnie widząc jak potraktowano jego terenówkę.

Chłodnica do wymiany, blacharkę to się zrobi. Mam nadzieję że nie pękła miska olejowa, cholera człowieku o czym ty teraz - pokręcił głową otrząsając się z natrętnych myśli, chciał podbiec do przyjaciela, ale znowu powstrzymał odruch, rozsądnie zresztą, wszystko wskazywało na to, że to była prawda, że Thomas był zarażony.

Na początku jej nie zauważył, nie usłyszał, musiała pewnie ukryć się przed nim, żeby wziąć go z zaskoczenia. Czego chciała do cholery? Nie wiedział. Stała zdecydowanie za blisko z wymierzonym w niego pistoletem i coś mówiła. Jeśli jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, że się trzęsie to teraz nie mógł po prostu tego zignorować. Zrobiło mu się słabo, ledwo mógł oddychać a co dopiero ustać na prostych nogach.

Weź się w garść, zabiją Cię, nie patrz na nią, uciekaj - zrobiło mu się sucho w ustach, patrzył na czubki swoich butów starając się opanować za wszelką cenę. Zamknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów, nie był idiotą, wiedział o co pytała, jeśli z jakiś powodów go nie zastrzelili wcześniej to na pewno zrobią to teraz jeżeli tylko nabiorą podejrzeń że jest zarażony. Zresztą nie miał pewności, że i tak tego nie zrobią, w końcu widział jak mordowali żołnierzy no i ta kobieta. Nie wiadomo co jej strzeli do głowy, zastrzeli go choćby dla zabawy, wiedział że ją na to stać.

Podniósł głowę i patrząc w przestrzeń ponad jej ramieniem wykrztusił łamiącym się głosem
-Nie proszę pani - przełknął ślinę - nie.
- To dobrze. Na coś takiego nie ma już ratunku. - Liberty nie odrywała wzroku od szamoczącego się z pasami jeszcze prawie człowieka - Tak jak nie ma go już dla niego - machnęła dłonią uzbrojoną w pistolet w kierunku rozbitego samochodu.

Wzdrygnął kiedy ponownie usłyszał jej głos, na moment stracił całą odwagę jaką zdołał z siebie wykrzesać, żeby odpowiedzieć tej kobiecie. Na szczęście patrzyła w inną stronę. Nie chciał już dalszej rozmowy, ale wiedział, że są pytania na które musi znać odpowiedz. Po dłuższym wahaniu zapytał.

-Co? - chrząknął kiedy usłyszał swój piskliwy ton - Co się dzieje, czy wirus? - głos wyraźnie mu się łamał - Kim wy jesteście...?
Po niewczasie zrozumiał, że to było głupie pytanie, po cholerę mu wiedzieć kim są ci mordercy,
-Tak wirus. Zżera ludziom mózgi i zamienia w żywe trupy. My po prostu próbujemy przetrwać.

Ta odpowiedź go zaskoczyła. Przecież wiedział, cała Ameryka wiedziała jak działa X. Ta dziecinna odpowiedź rozluźniła go trochę. Może nie była taka straszna?

-Chodziło mi bardziej o to jak daleko to zaszło? -mówił już płynniej - Na pewno są jakieś szczepionki, rząd, armia...
- urwał nagle. Nie wiedział skąd, ale miał przeczucie, że z ich strony nic mu nie grozi, że mają jakieś swoje zatargi z mundurowymi, powinien był ugryźć się w język. Spojrzał na pistolet w jej ręce.

-Nie ma szczepionki. Nie wiadomo co oni rozprowadzają. Albo placebo... albo... - Liberty wzruszyła ramionami. Ich podejrzenia co do działalności armii były tylko ich teoriami.

Przed chwilą zabiła człowieka a zachowywała się tak swobodnie a on napięty jak struna jak wrośnięty w ziemię.
Nie ma się co oszukiwać, ma nad nim przewagę w każdym calu.

-Więc jak? Co? - Dopiero teraz dotarła do niego waga jej słów. Jeśli nie ma szczepionki to skończy się tak jak..., jak w Raccoon.
-O kurwa! - spocił się momentalnie.
Kobieta wzruszyła ramionami. Na grozę tego co się działo po prostu brakowało słów.
-Gdzie jest bezpiecznie - wykrzyknął prawie - gdzie epidemia jeszcze nie dotarła? - zaczął chodzić nerwowo w tę i powrotem - trzeba uciekać z tego miasta, cholera trzeba ostrzec ludzi - prawie przypadł niej chciał chwycić za ramiona, ale w ostatniej chwili odskoczył jak oparzony, odwrócił się i odszedł parę kroków.
Może i nie jest taka przerażająca jak inne, ale na Boga nie dotykaj jej – pomyślał po czym jęknął na myśl o tym na jakimi pierdołami się teraz zastanawia.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!

Ostatnio edytowane przez Hesus : 29-09-2010 o 20:11. Powód: Pomyłka w indetyfikacji działań współgraczy. Sory;)
Hesus jest offline