To miała być taka spokojna noc. Siedzieli z Golasem gapiąc się bezczynnie w monitory w „Czujce” na poziomie C-06.
W tych ostatnich dniach takie chwile bezczynności i nudy były prawie przyjemne. Żadnych bójek, żadnych samobójstw, żadnej krwi. Mieszała łyżeczką w kubku patrząc jak ziarna cukru powoli rozpuszczają się w kawie.
Obrazy na ekranach rzadko zmieniały się. Czasem mignął na nich jakiś człowiek spieszący się na nocna zmianę, czasem w polu widzenia pojawiał się nocny patrol.
Nawet w eterze było w miarę spokojnie.
Golas był tego wieczora wyjątkowo małomówny. Zauważyła, że coś go męczy, ale najwyraźniej nie chciał o tym rozmawiać. Nafaszerowany tabletkami szczęścia przeglądał raporty, kreśląc coś w nich zaciekle ołówkiem.
Nie zaczepiała go o to. Każdy na Ymirze miał od czasu do czasu gorsze dni.
W pewnej chwili ta błoga cisza została przez Schmidta przerwana:
- Spójrz tam – wyrzucił nagle z siebie
Na ekranie pojawił się obraz kantyny na C-28 z niedomkniętą śluzą i wielką plamą krwi przed wejściem. A do tego miejsca kierował się Chuck.
Zerwali się oboje i popędzili dwa korytarze dalej.
Zastali Fisha z głową wsuniętą do środka kantyny. Podskoczył przestraszony kiedy się nagle pojawili i żeby zatuszować zmieszanie zaczął nadawać jak katarynka:
- Tu jest w ciul krwi – zauważył Fish robiąc znaczącą minę na posadzkę i grodzie. – A tam - wskazał długaśną ręką jak drogowskazem w stronę baru – plama ciągnie się do środka. Myślę, że tam ktoś jeszcze jest. Przecież z kantyny nie ma drugiego wyjścia. A klucze mam chyba tylko ja i Polaczek.
- Hey, może to włamanie i szef dał w łeb przyłapanemu złodziejowi?- zagadnął po chwili Fish.
- Cofnij się Chuck - powiedział Golas - musimy najpierw sprawdzić co tam się stało.
Nicole skinęła głową, chwyciła broń w dłonie i ostrożnie zajrzała do środka. Golas podążył w jej ślady.
- O kur... mać - wyrwało im się prawie jednocześnie.
Takiego burdelu dawno już nie widziała. Cały zapas alkoholu w butelkach zdobił kałużami podłogę kantyny. Wszędzie pełno było rozbitego szkła, a krzesła porozrzucane były jakby ktoś z dziką wściekłością miotał nimi dokoła. I te smugi krwi! Poruszali się ostrożnie, kryjąc się nawzajem i sprawdzając drogę.
Temperatura w pomieszczeniu bardzo się obniżyła. Widać było jak oboje wyrzucają przy każdym oddechu obłoki pary z ust.
Ciemnoczerwony ślad prowadził wprost do wyrwanej kraty wentylacyjnej. To z niej tak potwornie wiało. Nicole odetchnęła. Nie wiadomo dlaczego przypomniał jej się wcześniej stary horror.
Kantyna była pusta. Odwróciła się do Golasa, a ten jakby wyczuwając jej intencje powiedział:
- Zamykamy tę budę Sanders. Zawiadomię szefa i zabezpieczę wejście. Cholera wie co tu się stało.
Nicole znała procedury. Podeszła do Chucka, usilnie próbującego zaglądać do środka.
- Chuck, nie utrudniaj nam pracy. Wiesz, że nie możesz tam wejść. - delikatnie wypchnęła mężczyznę do korytarza. - Bar będzie dziś zamknięty. Spiszemy szybko twoje zeznania i możesz wracać do siebie, ok? - powiedziała sympatycznym głosem, ale stanowczo.
W oczekiwaniu na wsparcie postanowiła jeszcze raz przyjrzeć się pomieszczeniu.
- Eh... - westchnął lekko - Rozumiem. - dodał zerkając na bar. - Uważaj na siebie - uśmiechnął się smutno. - ...cie, to znaczy uważaj - cie... na siebie - dodał pośpiesznie zacinając się trochę zmieszany - to znaczy nie na siebie, tylko na... - zaczął tlumaczyć się poczerwieniały - chodzi mi, żebyście byli razem z Nygusem.... - poszukał szybko slowa - bezpieczni. - i nie czekając na jej odpowiedź obrócił się na pięcie jak na musztrze wojskowej - Będę u siebie- i zmieszany ruszył maszerując w stronę przeciwną do swojej kwatery. Po chwili zatrzymał się i uśmiechając z głupia do sympatycznej Wiki, zawrócił - Zapomniałem o zeznaniach. Jestem do two... waszej dyspozycji.
- Ha, ha, ha - zaśmiał sie Golas - Coś mi się widzi, Nicole, że wpadłaś chłopakowi w oko. Ha, ha, ha - jego wesoły śmiech zupełnie nie pasował do zdewastowanego wnętrza. - Gust ma dobry, to trzeba przyznać.
Chuck wyraźnie oblał się rumieńcem słysząc komentarz ochroniarza. Widać było, że czuje się niezręcznie, a na twarzy malował się mu uśmiech w stylu “najchętniej zapadłbym się pod ziemię...” Jezuuuuu ci faceci ! – pomyślała – Nawet naklejka na czole „halo jestem lesbijką” nie ostudziłaby ich zapędów myśliwskich.
Głośno zaś powiedziała siląc się na spokój:
- Daj spokój Golas. Weź od chłopaka zeznania, a ja zajrzę jeszcze raz do wnętrza. – coś nie dawało jej spokoju.
Krążyła po pomieszczeniu przyglądając się dokładnie śladom, ale nic dziwnego nie pojawiało się w zasięgu wzroku. Aż do momentu kiedy ponownie podeszła do otworu wentylacyjnego.
- Cholera, a co to? – zaklęła kucając tuż przed nim. Przy wyjściu z wentylacji wyraźnie dostrzegła wyżłobienia, jakby ślady… pazurów.
Przecież to niemożliwe! Planeta była niezamieszkała, żadne zwierzę nie mogłoby przetrwać w takich temperaturach. Chyba, że … naukowcy pomylili się, nie biorąc pod uwagę innych form życia ludziom jeszcze nieznanych. Zrobiła zdjęcie ze zbliżenia.
To trzeba komuś zgłosić.
Już sięgała ręką do interkomu, kiedy w tle usłyszała głośne komentarze Chucka, który wykrzykiwał pytając czy może swobodnie opuszczać swoją kwaterę i czy to znaczy, że jest podejrzanym. Najwyraźniej ktoś jeszcze pojawił się w korytarzu, ponieważ głosy Chucka i Golasa mieszały się z innymi.
Zawróciła więc, żeby to sprawdzić.
Przed śluzą czekał już patrol ochroniarzy z sekcji B. Nicole ze zdziwienia uniosła wysoko brwi.
- Co tu się dzieje? – spytała
Jeden z nadmuchanych ważniaków w kombinezonach spojrzał na nią i odpowiedział:
- Pójdziecie z nami. Ktoś chce z wami porozmawiać.
Golas spojrzał na nią znacząco. Kilku Bechroniarzy (jak nazywali tych ważniaków z sekcji B) zabezpieczyło śluzę, a dwóch z nich skinęło ręką na Nicole i jej partnera żeby za nimi podążyli…
__________________ Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają! |