Wątek: Cena Życia II
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2010, 16:12   #14
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Dziwne uczucie. Jakby ta choroba była żyjącym stworzeniem. Nie odstępującym mnie na krok. Ciągle w moim cieniu. Próbuje zakraść się kiedy zasnę, kiedy stracę czujność i zarżnąć mnie jak świnię.
Nie ma miejsca, w którym mógłbym wziąć głębszy oddech. Szybkie, przerywane dyszenie. Jak po długim biegu. Ucieczce.
Bo to jest zaraz za mną.

Maria wręcz ciągnęła White na miejsce. - Zaczekaj - rzucił. - Poczekaj chwilę. - Stanęli. Lekarka spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
A o czym właściwie myślał? Chyba pistolet zaciążył mu w kieszeni. Znów zobaczył swoje ręce całe we krwi. Przypomniał sobie już prawie martwego człowieka, który rozpaczliwie próbował odsunąć lufę strzelby sprzed swoich oczu. Twarze wykrzywione w bólu, strachu i wściekłości. Krew ściekająca z nagich ciał.
Zostań tutaj.
- Nie, nic. - odchrząknął, spuszczając wzrok. - Po prostu zakręciło mi się w głowie. - Maria kiwnęła głową i pomagając mu, ruszyli dalej.


Powoli doszli do małego domku, dookoła którego tłoczyli się ludzie. Z wewnątrz dochodziły paniczne krzyki. White dobrze je znał.
Ponad gwar przebijał się jeden histeryczny głos. - Mamo! Mamo, uspokój się! - White spojrzał jeszcze raz na Marię. Zdeterminowana, zatwardziała, prawie już biegła do środka.
Gdy ciężko przekroczyli próg, ujrzeli grupę ludzi, stojących obok dwóch mężczyzn próbujących utrzymać wielką szafę, w którą coś ciągle uderzało z drugiej strony. Zaraz obok nich klęczała młoda dziewczyna przeraźliwie błagając. - Mamo, co się z tobą dzieje?! Mamo, ja się boję! - Nagle coś przebiło się przez drzwi i szafę. Blada, pokrwawiona ręka z powyłamywanymi palcami. White otworzył usta z niedowierzania.
Siła nadczłowieka. Przerażenie hieny. Wygłodniałe bestie. Szał psychopaty. Ręka sama powędrowała na schowany w płaszczu pistolet. Odpłacić im tym samym. Być brutalniejszym, bardziej złaknionym krwi. Zabijać jednego po drugim.
- Nie otwierajcie drzwi! - Maria rzuciła się w tumult. - Ona... tego nie da się już odwrócić! Pracowałam przy szczepionce na to! Gdy się ktoś zarazi, nie ma odwrotu! - Krzyknęła to wyciągając broń. Wtedy przerażona dziewczyna rzuciła się na nią wytrącając broń. Dopiero wtedy przyjrzał jej się dokładnie. Błędny wzrok, krwawe plamki na gałkach ocznych.
- Zarażona! - Wyszarpnął pistolet, gdy tamta rzuciła się na najbliższego mężczyznę. Mocno objęła go ramionami i ze zwierzęcym rykiem wgryzła mu się w szyje. Okrzyk tamtego zdusiła mocnym ciosem w tchawicę.
- Dlaczego ludzie muszą najpierw zobaczyć, by uwierzyć! - krzyknęła przez łzy Maria, wyprowadzając z budynku. Zaraz za nimi uciekali pozostali. Gdy oddalili się trochę od domu przystanęli i rozejrzeli się. Z okolicznych zabudowań wychodzili zaciekawieni ludzie, rozglądając się nie pewnie. - Jeśli to jest już tu.. - White zapauzował. - To zakażony może być każdy z nich. - Postępująca paranoja. Zżerająca go od środka. Tak jakby każdy chciał pozbawić go życia. Jego, konkretnie jego. Inne trupy były tylko drogą do tego celu. - Uciekaj. Wróć po nasz samochód i przyjedź po mnie. - Lekarka spojrzała na niego przerażona. Czemu właściwie to powiedział? Wcale tak nie myślał. Kolejny raz po prostu staje naprzeciwko śmierci. Śmiejąc jej się w twarz. - Idź! Już! - Rzucił. Kobieta pobiegła w głąb miasteczka. Patrzył, jak się oddala, wciąż nie rozumiejąc własnej decyzji. - Ludzie! - Wykrzyczał. - Tam są zarażeni! Są agresywni! - Nie wiedział, czy ktoś go zrozumie, ale być może warto spróbować. Zawsze może przekonać ich to coś, co zaraz wypełznie z chaty. - Będą chcieli nas zabić! Zamknijcie rodzinę w domach! Idźcie po broń!
Przecież to bez sensu.
 
Lost jest offline