Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2010, 23:04   #21
Cluster
 
Reputacja: 1 Cluster nie jest za bardzo znany
Myśli Brytyjczyka krążyły wokół niedawnego przewidzenia. Od kiedy został zapadł w „sen zimowy” minęło kilkanaście lat i wiele rzeczy się zmieniło, zaskakując właściciela granatowego swetra. Pośród wielu ostatnio odkrytych dziwactw, ujrzał kolejne – machiny bojowe, posiadające z grubsza humanoidalne kształty. Nigdzie nie widział luf, dział dużego kalibru, ani nawet tych mniejszego, a braki zostały zastąpione potężnymi wysięgnikami, zwieńczonymi masywnymi pięściami. Przypominało to co najmniej widok rodem z gier komputerowych, brakowało jedynie statków kosmicznych, bo nawet inne rasy, obcy jak niektórzy by to nazwali, chodzili po powierzchni Ziemi niczym się nie krępując.
- „Jak tragiczne wydarzenia musiały mieć miejsce, by do tego doprowadzić?” – Pierwszą odpowiedzią wydawało się być powstanie Geas’u oraz Morta, ale czy na pewno nie są one skutkami brudnej gry między mocarstwami?

Ujrzenie egzoszkieletów wytrąciłoby Jamesa z równowagi bez cienia wątpliwości, gdyby nie próba całkowitego skoncentrowania się na ucieczce z terenu podlegającemu ostrzałowi. Sapiąc z wysiłku jak lokomotywa pokonywał kolejne metry, wlepiając oczy drogę przed sobą. Po długiej prostej musiał ominąć ubytek w podłożu i po jego wyminięciu zaryzykował szybkie spojrzenie w stronę zakamuflowanego oddziału.
Jego dłoń zaczęła świerzbieć, jakby chciała ruszać się bez udziału woli właściciela, więc James ją rozmasował. Przeszło. Zbiegając już prawie z wiszącej konstrukcji, znów obrócił głowę w stronę maszyn stojących w iście stoickim spokoju. Wtedy się zaczęło...

Jaskrawe detale konsoli sterującej potężnym, człapiącym żelastwem, ciepło bijące z ekranu, uczucie bycia dotykanym w wielu miejscach przez niezidentyfikowaną „aparaturę” było takie bliskie, takie realne. Płynne ruchy wykonywane przez pilota, uczucie, jakby kończyna sama chciała tańczyć w powietrzu…
… łups. Wpadł na Henrego, który patrzył na mężczyznę z dziwnym błyskiem w oku, jakby chcąc powiedzieć że jeszcze przyjdzie czas na przedyskutowanie tego zachowania.
- ”Może osobnik siedzący za sterami egzoszkieletu próbował mnie opanować?”

Gdziekolwiek by nie spojrzał, tam wszelkie najróżniejsze i najrzadziej spotykane okazy flory, dawały się byłemu królestwu we znaki, epoka betonu w tym miejscu odchodziła powoli w zapomnienie. Kształty, ilość i odcienie zieleni wzbudzały podziw w Jamesie na każdym kroku.

Głośny krzyk przysporzył mężczyznę prawie o zawał, bez żadnego ostrzeżenia zmuszając do brutalnego powrotu do nie mniej brutalnej rzeczywistości. Tyle co opuścili bezpieczną kryjówkę u Josepha, a już próbowano ich zmasakrować przy pomocy artylerii! Żeby tego było mało, Piotra nigdzie nie było widać, a Henry i Maks z troską oraz cieniem strachu w oczach śpieszyli ku nieopodal występującemu ubytkowi w drodze. James podbiegł w stronę otworu w asfaltowej powierzchni razem z resztą, oczywiście dobiegł ostatni. Po raz wtóry został za plecami od niedawna poznanego biegacza, co tylko pogarszało jego i tak już zszargany nastrój. „Jeśli tylko jakiejś istocie zachce się świeżego mięsa, a przy tym ujrzy naszą ekipę… No cóż trzech ucieknie, a ja nie jestem pewien kto zostanie z tyłu.”
Malutki ubytek okazał się być całkiem sporą czeluścią najeżoną wystającymi rdzawymi prętami, wokół których swą ekologiczną niszę znalazły dziwne rodzaje roślin. Spadając, Piotr i (dopiero teraz ją zauważył) Robin wzbili w wątpliwej czystości powietrze, obłoczki żółciutkiego pyłku. Kompozycja składająca się ze żrącej substancji, pozostawiającej nieprzyjemne zaczerwienienia na skórze przypomniała Jamesowi o nieopodal położonych, rozkładających się ciałach, czego jego organizm nie mógł wytrzymać i mężczyzna odwróciwszy się zwrócił resztki porannego posiłku.
- Przepraszam, panowie. – wyszeptał.

Gdy już poczuł się lepiej, Maks podawał porady osobom znajdującym się w wilczym dole. James patrząc nieprzytomnie na otaczający go krajobraz, starając przezwyciężyć swą słabość, zawiesił na chwilę wzrok na prymitywnych mostkach składających się z lin podtrzymujących sporej ilości kładki. Pomysł na pomoc pechowcom sam przebił się na wyżyny podświadomości i leciał dalej, by zostać z dumą wykrzyczanym: - Maks! Możemy przecież zdemontować tamte liny – Tu wskazał Palcem – Przekaż Piotrowi, że damy radę ich wyciągnąć, jeśli tylko chwilę poczekają. Henry, myślisz że damy radę? – Zapytał rozglądając się za najbliższym podejściem do budynków.
 
Cluster jest offline