Dziwny to był świat. Dziwny, i w swojej przewidywalności zupełnie nieprzewidywalny. Świat pełen niezadanych pytań i nieuzyskanych odpowiedzi. Pełen strachu i spokoju. Nasycony gamą zapachów i kolorów, które ginęły w szarej codzienności, chowały się przed niepewnym jutrem. Pełen potworów... bajkowych stworzeń, które istnieją przecież jedynie w mitach, legendach i baśniach. Które istnieją w życiu... Bo czym właściwie jest życie? Z czego czerpie, jak nie z mitów, legend i baśni? Co je warunkuje, nadaje formę, drogę i cel? Też chciałabym wiedzieć.
Ten świat też mógł być baśnią. Tylko dlaczego panuje w nim zły władca, dlaczego dobro nie zwycięża, ba, nawet nie może dojść do głosu?
Czy to bajka dla niegrzecznych dzieci? Nauczka...
Za co?
Jednej rzeczy była pewna. Choć w tym przypadku "rzecz" może wydać się słowem zgoła nieodpowiednim.
Pogodziła się z takim stanem rzeczy jakiś czas temu. Właściwie o tym nie rozmawiali. O nim, o małym stworzeniu, które miało urodzić się w złej bajce.
Zupełnie niewinne, nieświadome. Tak, chyba zaczęła nawet myśleć o nim osobowo, przyzwyczajać się do niego, lubić...
Chciała porozmawiać, ale znowu były ważniejsze sprawy. Wola tyrana, o którym tyle słyszała musiała zostać wypełniona. Natychmiast. A może był to kolejny powód, pretekst do tego by nie rozmawiać. Nieważne.
***
Szli zupełnie nieznaną jej drogą nie poinformowanie gdzie i po co. Jak zwykle. Wśród nieznajomych był Johny. Spotkała go jakiś czas temu, odetchnęła z ulgą, żył. Od dnia, gdy go zobaczyła dręczyło ją jedno, ważne pytanie. Pytanie, na które odpowiedź mógł znać tylko on i Karen. Gdyby spotkała dziewczynę zapytała by bez wahania. Z Johnym było inaczej, nie bardzo lubił rozmawiać o duchach, a właśnie jednego z nich dotyczyło jej pytanie. Chciała wiedzieć, czy Nik... ma do niej żal, jakkolwiek głupio to brzmi.
I wiedziała, że w końcu zapyta, czy spotkali się na przyjęciu po tym, jak Francuz zginął. Jak go zabiła.
Rozmyślania na temat nieobecnych przerwało zamieszanie spowodowane przez Michaela i nieznanego jej typa. Na niezwykłe stworzenia nie zwróciła by pewnie większej uwagi gdyby nie fakt, że jedno z nich trzymało bezczelnie lodowatą łapę na jej brzuchu.
Panowie pochłonięci słowną przepychanką zdawali się w ogóle nie interesować Żywiołakami, a co dopiero pozostałymi członkami "drużyny". Zerknęła przelotnie na Vi, mając nadzieję, że ta załagodzi jakoś sytuacją. Szybko zmieniła zdanie. Stała tak więc sama, zdezorientowana i z lekka przestraszona. Wodziła wzrokiem po ludziach i stworzeniach, których ciała stanowiły ogień, woda...długim spojrzeniem obdarzyła stojącego tuż przy niej powietrznego osobnika dając tym samym delikatnie do zrozumienia, ze nie czuje się zbyt komfortowo.