Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2010, 15:16   #124
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Oboje podziękowali i pojechali dalej. Faktycznie niedługo później wypatrzyli opisany im przez strażnika szyld. Zsiedli z koni i podczas gdy Samuel pilnował wierzchowców, aby pozostawione nie rozbiegły się wraz z nieprzytomnym Theronem, Emerahl zapukała, nacisnęła klamkę i weszła. Rozległ się dźwięk zawieszonego nad drzwiami dzwonka uruchamianego przy każdym otwarciu drzwi. Em znalazła się w niewielkiej poczekalni, która akurat w tej chwili była pusta. Pod trzema ścianami ustawione były krzesełka służące zapewne jako siedziska dla czekających w kolejce pacjentów. Na kolejnej ze ścian stał kominek oraz niewielkie biurko, a także drzwi prowadzące dalej. Emerahl rozejrzała się w koło. Zanim zdążyła zastanowić się co zrobić dalej drzwi na przeciwległej ścianie otworzyły się i do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna z krótko przystrzyżoną, acz siwą brodą i małymi półokrągłymi okularami na nosie.

- W czym mogę pomóc - zapytał lekarz przypatrując się swojej nowej klientce.
- Mój brat miał wypadek. W zajeździe niedaleko na południe był pożar w stodole, a on tam spał... wyszedł niby z tego w jednym kawałku mimo, że wszyscy straciliśmy nadzieję widząc co tam się działo. I bogom dzięki. Ale nieprzytomny jest od tamtej pory...
- Gdzie on jest
- Na zewnątrz. Z mężem. Przynieść go?
- Tak. Pomogę wam - powiedział pan Gordon i wyszedł za Emerahl.

Znachor ukucnął nad leżącym w swoim posłaniu na ziemi Theronem i obejrzał go pobieżnie.

- Wnieśmy go do środka.

Samuel przywiązał konie do poręczy przy wejściu i w trójkę złapali koję rannego, Emerahl wraz ze znachorem po jednym rogu, a kurier za przeciwległy bok.

- Wnieśmy go dalej do gabinetu na stół - powiedział medyk, gdy w akompaniamencie dzwonka weszli do poczekalni.

Tak też zrobili po czym zostawili Therona sam na sam z medykiem zabierając jego podręczne rzeczy i wyszli do poczekalni zajmując miejsca na ustawionych pod ścianami krzesłach. Emerahl celowo nie mówiła medykowi jakie ma podejrzenia co do stanu Therona, żeby nie zdradzać się z posiadaną wiedzą i żeby sprawdzić czy też medyk będzie próbował nabić ich w butelkę czy też jest kompetentny. Oczywiście mogło się też okazać, że to Emerahl nie miała racji w diagnozie, jednak raczej nie było to bardzo prawdopodobne. Fakt, że czarownica zawsze korzystała z magii przy zajmowaniu się chorymi lecz znała się też troszkę na konwencjonalnym leczeniu, mimo iż specjalista w tej dziedzinie na pewno byłby od niej lepszy... w przypadku Therona, gdzie magia nic nie mogła zdziałać... Czarownica jeszcze raz przeklęła w myślach odporność na czary tropiciela i zastanowiła się jak ona może działać. Theron mówił, że zawsze był odporny w jakimś stopniu na magię, ale że ta odporność została jeszcze zwielokrotniona w czasie eksperymentów, o których opowiadał... czy zatem da się wykształcić w sobie przynajmniej częściową odporność na magię To byłoby ciekawą i bardzo użyteczną wiedzą...

Jakiś czas później drzwi do gabinetu otworzyły się i wyszedł z nich pan Gordon, a mina jego świadczyła, że nie ma do przekazania dobrych wiadomości. Słowa jedynie potwierdziły przypuszczenia - połamane żebra, liczne acz niegroźne oparzenia i zwichnięty obojczyk to był jedynie szczyt listy urazów, których doznał Theron.

- Przykro mi, ale stan Pani brata jest poważny. Prawdopodobnie ma wstrząs mózgu, a może i jakiś poważniejszy uraz lecz to będzie można stwierdzić w ciągu kilku najbliższych dni, na razie jest źle, ale nie tragicznie - powiedział lekarz wzdychając, że musi kontynuować wyliczankę - Poza tym liczne obtłuczenia narządów wewnętrznych, na co wskazują krwotoki. Do tego dochodzi uraz kręgosłupa. Póki co wiadomo tylko, że musiał oberwać w okolice lędźwi. W najlepszym przypadku skończy się na dość bolesnym obtłuczeniu, w nieco gorszym i znacznie bardziej prawdopodobnym - będzie czasowo lub na stałe kulał. W najgorszym grozi mu paraliż od pasa w dół - Emerahl zakryła dłońmi usta, tak jak na prawdziwą zamartwiającą się siostrę przystało. Prawda była taka, że choć Em nie rwałąby sobie z głowy włosów, gdyby coś stało się Theronowi - wszak był on w zasadzie osobą obcą, to jednak współczuła mu i martwiła się, tak jak zrobiłby każdy człowiek - Póki co paraliżu nie ma, bo pacjent reaguje na ból, słabo bo słabo, ale może to być wynikiem obtłuczenia mózgu. Co będzie potem... trudno powiedzieć. Wszystko zależy od siły organizmu. Nic nie da się stwierdzić z całą pewnością, póki pacjent się nie obudzi. Niestety to, kiedy, a właściwie bardziej "czy" się obudzi też nie jest pewne. Pozostaje czekać i mieć nadzieję, że bogowie darzą go łaską.

Nastała cisza, w trakcie której dałoby się słyszeć stukanie odnóży much chodzących po ścianach, gdyby takowe były. Samuel milczał. Najwyraźniej postanowił pozostawić całkowicie załatwienie tej sprawy Emerahl.

- Opatrzyłem mu rany i unieruchomiłem żebra. W tej chwili tyle mogę zrobić. W przypadku gdyby stan się pogarszał będzie konieczna operacja, jeśli krwotoki same się nie zatrzymają.

- Pewnie nie może być przewieziony gdzieś indziej?

Lekarz prychnął słysząc to idiotyczne pytanie.

- Zważając na uraz kręgosłupa podróż jest dalece niewskazana. Zresztą... jak powiedziałem uraz mózgu może dać o sobie znać dopiero za kilka dni. Wyjazd z miasta grozi tym, że atak zastanie pacjenta pośrodku niczego, bez szans na fachową pomoc i chyba jasnym jest, że w takim wypadku będzie to dla niego oznaczało pewną śmierć. Oczywiście może się okazać, że nic mu nie jest, pytanie tylko, czy warto tak ryzykować życie brata?

- Nie! Oczywiście, że nie! Ale córka... została w domu z moją siostrą i będą wyczekiwać naszego powrotu. Co zrobić? - zaszlochała czarownica wyraźnie zmartwiona i zmartwienie to tym razem było iście prawdziwe. Nie godziło się w końcu zostawić kompana w takim stanie, nawet jeśli dopiero co się go poznało, lecz oni musieli ruszać w dalszą drogę. Czarownica nie sądziła, żeby ktokolwiek zdecydował o postoju.

- Z punktu widzenia medycyny tak na już nie jestem w stanie mu pomóc. Pozostaje wam, pani, szukać pomocy dla brata u magów. Być może oni będą potrafili magicznie zespolić połamane kości i zcalić zerwane tkanki. Ale nie ukrywajmy... nie każdego stać na pomoc magów.

- Nie wydaje mi się, żebyśmy byli w stanie za to zapłacić - odpowiedziała Emerahl marszcząc czoło, choć w tym momencie myślała raczej nie o kwestii finansowej lecz o tym jaka byłaby reakcja magów zaskoczonych całkowitą odpornością Therona na ich moce - Pan się nim zajmie? Musielibyśmy powiadomić rodzinę... Ile to będzie kosztować?

- Tak, jestem gotów przyjąć pani brata do siebie, opiekować się do czasu, mniejmy nadzieję, szybkiego i szczęśliwego powrotu do zdrowia. A koszty... no cóż powiedzmy... dwadzieścia złotych.
- Do wyzdrowienia? - zapytała kobieta.
- Oczywiście - odparł Gordon tonem, który sugerował urazę, że Emerahl mogła pomyśleć inaczej.
- Zapłacimy. Czy on może tutaj teraz zostać? Musimy załatwić parę spraw z mężem.
- Tu w gabinecie? Nie. Ale mój dom jest dwie ulice stąd. Możemy go tam przenieść, jeśli państwo sobie tego życzą.
- Tak zróbmy. Mamy dwa konie. Możemy go tam przenieść tak jak go doprowadziliśmy tutaj - zaproponowała Emerahl. Pan Gordon wysłał jednego ze swoich pomocników, aby pobiegł przodem i uprzedził jego żonę, że lada chwila zjawią się z pacjentem. Chwilę, później stali już na zewnątrz. Lekarz zamknął czasowo gabinet i wszyscy udali się w stronę domu medyka, który znajdował się niemal o przysłowiowy rzut kamieniem od gabinetu, parę ulic dalej.

Już z zewnątrz było widać, że Gordonowi kariera lekarza przynosi konkretne zyski. Dom był okazały a obejście wyjątkowo zadbane. Ładna, zdobiona z umiarem, skromnie acz z elegancją elewacja i kolorowe zasłony w oknach świadczyły o niezłym statusie lekarza. Z pomocą czekającego przy drzwiach pomocnika wysłanego wcześniej by uprzedzić o ich przybyciu - wnieśli Therona do środka. Wnętrze także nie rozczarowywało. Komfortowo umeblowane, wysprzątane i zadbane. W drzwiach powitała ich żona lekarza - około trzydziestoletnia blondynka o delikatnych rysach i inteligentnym i troskliwym spojrzeniu wodzącej wzrokiem od męża do przybyłych 'gości' i dalej do dzieci krzątających się i ganiających po domu.

- Madeline! Uspokójcie się przynajmniej na chwilę. Mamy towarzystwo! - kobieta upomniała przebiegającą obok dziewczynkę. Mała blondyneczka skłoniła gościom i uśmiechnęła swoim małym szczerbatym uśmiechem. Dziecko było bańka w bańkę podobne do matki. Rzecz jasna matka nie była szczerbata. Mała posłusznie, powolnym krokiem odeszła w swoją stronę.

-To moja żona, Selena - zagadał Gordon przedstawiając swoją małżonkę - Pomaga mi opiekować się pacjentami. Chodźmy do pokoju chorego - dodał i wskazał im drogę wgłąb domu do jednego z pokoi dla pacjentów. Nie był on tak bogato urządzony, co reszta domu jednak znajdowały się tam wszystkie potrzebne rzeczy, a sam pokój był podobnie jak reszta przybytku schludny i zadbany. Obok pustego łóżka przygotowanego dla tropiciela stały jeszcze dwa, w których leżeli śpiący pacjenci. Pan Gordon położył palec na ustach sugerując, żeby zachowali ciszę.

- Połóżmy go na łóżku. Moja żona zaraz się nim zajmie. - zaproponował lekarz i tak też uczynili, i wyszli z pokoju zamykając za sobą po cichu drzwi.

- Wzięłabym kilka prywatnych rzeczy brata - powiedziała Emerahl, kiedy wyszli do przedpokoju. Gordon skinął głową i Em zniknęła ponownie za drzwiami, a niedługo potem dołączyła do Samuela i Gordona w przedpokoju. Lekarz tłumaczył właśnie Samuelowi jak będzie wyglądać dalsze leczenie Therona. Dali lekarzowi pięć złotych zaliczki i Emerahl obiecała pojawić się jeszcze przed wieczorem z resztą pieniędzy po czym wyszli udając się na spotkanie z Irialem. Po drodze Emerahl odszukała Iriala magicznie i zdała mu dokładną relację z przebiegu wizyty u lekarza oraz stanu Therona. Zaproponowała także kontakt z Erwinem. Czarownica zdawała sobie sprawę, że ktoś powinien doglądać stanu tropiciela lecz, jako że nikt z nich nie może tutaj z nim zostać, to też wpadła na pomysł aby polecić Erwinowi przysłanie kogoś w charakterze brata Therona, aby doglądał stanu zdrowia mężczyzny. Wszystkie propozycje czarownicy zostały przyjęte z entuzjastyczną zgodą jako, że jedyną alternatywą byłoby dobicie rannego.

- Wyjeżdżamy jutro z rana tak jak było ustalone? - zapytała Emerahl, a jej głos rozległ się w głowie Iriala.
- Tak, gdy tylko Lamia się obudzi - 'odparł' mężczyzna.
- Mam jeszcze coś do załatwienia tu w mieście, więc pokaż mi tylko w której gospodzie się zatrzymujemy. Myślałam, żeby znaleźć sklep magiczny - być może potrafiliby rozpoznać działanie amuletu, który dostałam od Therona.
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 01-10-2010 o 17:43.
Cosm0 jest offline