Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2010, 01:00   #13
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Pff- westchnął tylko halfling , żegnając wzrokiem Cecila. Rzeczywiście miał on wiele wspólnego z klasztornym mistrzem, tamten równiez przekazał jedynie co chciał przekazać, po czym zniknął. Tupik nauczył się już nie ufac takim typom, "Nie przypominał sobie aby gdziekolwiek w piśmie Mistrz Cecil został wyznaczony na testora... było coś o świadku .... chmmm no i jeszcze ta nieoficjalność, to kto ma nam uwierzyć bez dokumentów choćby?"

Tupikowi nie podobało się to wszystko, kimże jednak był by otwarcie sprzeciwiać się Cecilowi - szczególnie w jego własnej norze. Wiedział, że odzyskanie testamentu może być równie ważne jak cała reszta. "Może da się wpłynąć na Malcolma aby poprosił o wydanie testamentu ojca..." - wzrok halflinga padł na Lady Lucienne którą zamierzał wtajemniczyć w swe wątpliwości tuż po opuszczeniu siedziby.

Nie było to dobre miejsce na rozmowy, Mistrz miał tu z pewnością wiele uszu a jego niechęć do głębszych wyjaśnień czy choćby okazania chęci pomocy sugerowała że nieroztropnym byłoby dzielenie się planami w siedzibie węża.

- Dziękujemy za gościnę. - zwrócił się do służby, bo jedynie ta już pozostała, gdy pan domu chyłkiem gdzieś się ulotnił.

Zwrócił się też do towarzyszy, aby czasem nie przyszło im do głowy na bieżąco dzielić się wrażeniami.

- Proponuję wrócić do zamku, tym bardziej że mamy dziś kuropatwy z pieczonymi jabłuszkami z Bretonii , tam będzie można w spokoju omówić wszelkie niecierpiące zwłoki sprawy.

Halfling zbierał się do wyjścia mając na głowie nie tylko przyszykowanie kolacji, która gdyby nie zaskakująca wiadomość pewnie od razu przemieniłaby się w stypę. Właściwie to halfling nie miał nic przeciwko stypom, całkiem duże kulinarne przedsięwzięcie, tyle gości tyle potraw... tylko jakby nastrój jakiś nie ten...

Wiedział że będzie potrzebował rozejrzeć się po mieście. Nowa funkcja sprawiała niepowtarzalną szansę, był w końcu jednym ze współodpowiedzialnych za losy zamku i włości Malcolma, a że było o co się bić świadczyły poczynania konkurencji...
Im dłużej myślał o tym co może wydarzyć się w zamku podczas jego nieobecności tym bardziej zastanawiał się czy nie nazbyt porywczo zgłosił się od zadania " Choć jeśli zostanę, to może i dobrze , że taka fama pójdzie?? " Tupik nie mógł zdecydować pomiędzy obowiązkami a ciekawością... zupełnie tak jak na początku swojej przygody, z tą różnica, że obecnie wiedział gdzie taki wybór prowadzi...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 01-10-2010 o 01:02.
Eliasz jest offline