Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2010, 18:57   #262
Wellin
 
Reputacja: 1 Wellin ma wyłączoną reputację
Dzielnica samurajska, Kosaten Shiro, Zamek Rozdroży, terytorium Klanu Żurawia; zima, rok 1113, 14 dzień miesiąca Togashi, godzina Amaterasu



Hiroshi rzucił szybkie spojrzenie na Naritoki brata. Ten trwał w bezruchu. Hiroshi znał ten bezruch. Brat dawał mu szansę by zareagować. Nie bez powodu zreszta - w końcu to Hiroshi był gościem Si-Xin. I to on też zawdzięczał shugenja życie. Pozostało jakoś rozwiązać tą sytuację... I to najlepiej nie pojedynkiem. Nie, nie pojedynkiem. Sam Si-Xin nie życzyłby sobie pojedynku...

- O kim mówisz Samurai-san? – Horoshi wysunął się krok do przodu, przyciągając uwagę zgromadzonych. Starał się utrzymać beznamiętny, twardy ton głosu, choć jak podejrzewał bez zbytniego sukcesu.

- Czy to możliwe, że mówisz o Asahina Si-Xin? – postąpił krok w kierunku Satomi – Czy to możliwe, że mówisz „morderca” o shugenja? – młody bushi wbił wzrok w dziewczynę. Pewnych rzeczy po prostu się nie robiło. Użycie słowa "morderca" było jedną z nich.

Jeszcze parę kroków bliżej. Strażniczka była blada, najwyraźniej właśnie zdając sobie sprawę w jak głęboki był dół który wykopała pod swoimi nogami przez swoją własną głupotę.

- O Uzdrowicielu, który uratował moje życie niwecząc jad węża? – Hiroshi zatrzymał się twarzą do Satomi, wyprostowany jak struna, napięty - O człowieku w którego domu miałem zaszczyt gościć dzisiejszej nocy?

- Jestem gotów bronić honoru Asahina Si-Xin przed każdym kto ośmieli się go skalać. – w głosie młodego bushi była otwarta groźba, dłoń znacząco położona na rękojeści nagamaki - Więc odpowiedz mi wprost: czy mówisz o Asahina Si-Xin?

Zanim dziewczyna zdołała wydusić z siebie jakąś reakcję odezwał się gunso.

- Nie, ona nic nie mówi, panie. Jako jej przełożony ręczę Ci za to. - W głosie Daidoji pobrzmiewała furia, mężczyzna ruszył do przodu gwałtownie, w dwu krokach znalazł się przed pobielałą na twarzy młódką i trzasnął ją na odlew w twarz. Głowa dziewczyny odskoczyła, ona sama zatoczyła się na swoją przyjaciółkę, która, sama blednąc, mimo wszystko postanowiła ją podtrzymać. Hiroshi rozumiał jej dylemat. Porywcza dziewczyna sprowadziła na siebie duże kłopoty swoim niewczesnym komentarzem, każdy, kto przyznawał się do niej, dzielił jej hańbę. Gunso nie poprzestał jednak na tym.

- Twoje daisho, Kakita-san - rzekł drewnianym głosem, wyciągając rękę.

Konsternacja pokazała się na kilku obliczach. Daisho? Dlaczego dowódca zażądał mieczy? Hiroshi również nie był pewien. Ale upokorzenie dziewczyny miało pójść dalej.

- Ale to - butny protest gunso uciszył jeszcze jednym uderzeniem, a kiedy dziewczyna zatoczyła się, mężczyzna dobył jej katany. W chwilę później to samo stało się z wakizashi. W chwilę później obie bronie, wciąż nagie, wylądowały na stojącym pod ścianą bramy, za krzesełkiem gunso, katana-kake. Naritoki chrząknął lekko, rzucając cicho, niemal niedosłyszalnie:

- Heimini.

Gunso i Hiroshi byli chyba jedynymi, którzy usłyszeli tę podpowiedź. Faktycznie, była to już taka pora, że przez bramę przechodzili heimini. Kilkunastoosobowe ich grupki stały teraz po obu stronach bramy, nie śmiejąc przejść ani podejść, ale jednocześnie będąc świadkami hańby młodej Kakita.

- Hameichirou! Ukoi! Cofnijcie ich o trzydzieści kroków i każcie uformować kolejkę! Yuusha! Zrób to samo z drugiej strony!

Trzy postacie skoczyły wykonać polecenia. Brama na nowo rozbrzmiała gwarem, kiedy półludzie szybko ruszyli wykonać polecenia wyraźnie poruszonych bushi. Jedynie nieliczni zadawali jakieś pytania, a te nie były mile widziane, co każdy szybko pojął.

Gunso tymczasem ciszej o dwa tony rzekł:

- Kakita-san, udasz się teraz do kwatermistrzostwa, tam zdasz swój pancerz, mówiąc, że szczegółowe instrukcje do niego gunso przyśle dziś wieczorem, następnie pójdziesz do naszych kwater i złożysz nasze hachimaki na mojej pryczy. Następnie spakujesz się do drogi. Kiedy skończysz pakowanie, zaczniesz medytację, na temat dzisiejszego swego zachowania. Po moim powrocie ze służby, odbędziemy rozmowę. Od tej rozmowy uzasadniam moje dalsze decyzje na twój temat, zatem przygotuj się do niej, Kakita-san.

Dziewczyna wyraźnie chciała protestować, ale dalsze słowa gunso zamknęły jej okrągłą buzię chwilę po tym, jak ją otwarła:

- Ani słowa, Kakita-san. Jeśli usłyszę od ciebie jakiekolwiek słowo, sam odstawię cię z Kosaten Shiro i sam poślę listy opisujące twą hańbę do twojej rodziny i szkoły.

W trakcie, gdy sierżant karcił porywcze dziecko - bo widząc dąs na jej obliczu Hiroshi czuł, jak współczucie dla niej wyparowuje, a chęć nazywania jej samurajem lub dorosłą, zanika - Naritoki-aniki przesunął się dyskretnie, by szeptem rzucić do brata:

- Ona i jej przyjaciółka na przewodników.

Hiroshi spojrzał na brata ze zdziwieniem. Nie było powodów by brać Satomi z przyjaciółką, ani w ramach dodatkowej kary, ani łagodzenia kary. Gunso rozwiązał sprawę w sposób który satysfakcjonował Hiroshi całkowicie. Tym niemniej Naritoki uznał za słuszne wybranie tych dwu samurai-ko. Mógł to być test dla Hiroshi. Mógł nie być. Ale test czy nie test. Hiroshi ufał bratu. – skinął lekko głową.

Teraz tylko pozostawało jakoś to przeprowadzić - i trzeba było to ztobić szybko. Hiroshi miał tylko nadzieję, że nie popełni właśnie nietaktu.

- Gunso-dono – młody bushi zwrócił się do gunso z lekkim wahaniem – Odpowiednim wydaje się, by Satomi-san wraz z jej towarzyszką były świadkami rozstrzygnięcia. – Jakkolwiek wypowiedź była uprzejma, mimowolna pauza przed słowem „san” dość wyraźnie świadczyła co Hiroshi sądzi o Satomi. – Każda lekcja zapada w pamięć głębiej, gdy uczeń ma okazję na własne oczy przekonać się, że był w błędzie.
 

Ostatnio edytowane przez Wellin : 03-10-2010 o 12:05.
Wellin jest offline