Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2010, 21:40   #127
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Sevrin dopiero teraz zrozumiał, w co się wpakował proponując Ruth, że na nią poczeka. Poczekalnia była pusta i cicha. Obie te cechy były nienaturalne, szczególnie, że tuż zza drzwi dobiegał gwar miasta.
Najemnik uświadomił sobie, że zbyt przenikliwa cisza, cisza, którą tak pragnął nie była wcale lepsza od hałasu. Możliwe, że była nawet gorsza. Młodzieniec nie wiedział, co ze sobą zrobić. Spacerował po korytarzu to w tą to we w tą, opierał się plecami o ścianę, by po chwili znów zacząć chodzić.
W końcu Ruth wyszła od lekarza. Sevrin mógł wyjść z poczekalni.
Wysłuchawszy relacji z wizyty i próśb dziewczyny mężczyzna udał się w stronę Panteonu.

Wyjście na ulicę sprawiło, że najemnik zatęsknił za ciszą i pustką poczekalni. Miasto było głośne, tłoczne i odpychające. Miasto było zamknięte i ograniczone.
Z kapturem założonym na głowę Sevrin zręcznie wymijał napotkanych przechodniów, w szczególności unikając ich większych skupisk. Doskonale wiedział, że w tłoku najczęściej traciło się sakiewkę. A sakiewka była mu teraz potrzebna. Szczególnie, że znajdowały się w niej nie jego pieniądze.
Kilkakrotnie jego oczy wychwyciły młodych chłopaków, którzy śledzili posiadaczy grubszych sakiewek.
Mężczyzna odkąd nauczył się złodziejskiego fachu zastanawiał się, dlaczego większość mieszczan nosiła swe sakiewki tylko przypiętymi do pasa. Było to bardzo lekkomyślne i bardzo kuszące dla mieszkańców ulicy.

Pod Panteon dotarł bez żadnych większych przygód. Raz czy dwa razy nagłym odwróceniem się zmuszał jakiegoś chłystka do natychmiastowej zmiany kierunku „spaceru”.
Na Samuela i Emerahl nie musiał długo czekać.
Przekazał im wszystkie informacje, o przekazanie, których był proszony. Wysłuchał ich relacji i przyjął kolejną porcję informacji.
Gdy kurier i czarownica poszli załatwiać swoje sprawy Sevrin również poszedł swoją drogą. Pozostała mu do załatwienia jeszcze jedna, ostatnia sprawa. Toporek o zakup, którego prosił Irial.

O ile sklepy znaleźć było łatwo, o tyle znalezienie dobrego toporka w dobrej cenie sprawiało już kłopoty. Sevrin nie zamierzał na nikim używać swej zdolności. Chciał w uczciwy sposób wytargować jak najniższą możliwą cenę. Kupcy jednak nie chcieli opuścić ceny nawet o jednego miedziaka. Na wszelkie możliwe sposoby zachwalali swój towar twierdząc, że równie dobrego Sevrin nie znajdzie w całym mieście.
W końcu zrezygnowany wybrał najlepszą jego zdaniem ofertę i udał się z powrotem do karczmy.

Całe to łażenie po mieście pozbawiło Sevrina ochoty na cokolwiek oprócz wyłożenia się w łóżku i pogrążenia we śnie. Po znalezieniu się w karczmie pierwsze kroki skierował do pokoju, w którym ostatni raz widział Iriala. Przekazał mu wszystkie informacje i toporek, po czym udał się do męskiego pokoju.
Korzystając z dobrodziejstw cywilizacji zmył z siebie trud całego dnia.
Nie czekając zbyt długo położył się w łóżku. Dopiero teraz uświadomił sobie, że słyszy czyjś miarowy oddech. Przez chwilę zastanawiał się, który z mężczyzn mógł się położyć o tak wczesnej porze, lecz był to proces dość krótkotrwały. Umysł młodzieńca utrzymywał tylko minimalny kontakt z rzeczywistością. Praktycznie był już całkowicie pogrążony we śnie. Ostatkiem sił sformułował prośbę do bogów by tej nocy nic niespodziewanego i uniemożliwiającego spanie nie miało miejsca. Później był już tylko głęboki sen.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline