kawaler Ezequiel Callas
Callas zaskoczony niespodziewanym żartem ledwie stłumił nagły atak śmiechu, wydając z siebie odgłos podobny do kaszlnięcia. Zasłonił usta dłonią, drugą przesuwając koperty leżące na biurku i wydobywając spod nich dokument. Przejechał po nim okiem, mrucząc cicho - Kochajmy się jak bracia, ale liczmy się jak ...- tak, że tylko najbliżej znajdująca się osoba była w stanie usłyszeć.
Gdy jego dłoń chwyciła pióro, twarz na powrót przybrała kamienny wygląd. Widać było, że podpis ten mimo wszystko coś dla niego znaczy i wie w jak wielkim niebezpieczeństwie może się stawiać, chociażby z braku ufności w przyszłych towarzyszy broni.
Seria powolnych i wystudiowanych ruchów, stworzyła podpis po którym można poznać charakter człowieka. Każda litera była zarysowana z starannością godną lepszej sprawy. Każde zaokrąglenie było czarnym łukiem, dokładnie wcześniej zaplanowanym i przećwiczonym. Bez niedociągnięć, drżenia ręki.
Wyprostował się i podniósł ze stołu jedną kopertę. - Mamy poznać ich zawartość teraz czy później? Jeżeli teraz to można poprostu je odczytać na głos. Jeżeli nie są podpisane, muszą być identyczne. |