Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2010, 23:29   #209
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
NARRATOR


Annie Carlson

Otworzyłaś drzwi wpadając do pomieszczenia zabiegowego, upewniwszy się, że nic podejrzanego za nimi nie słychać.

Pomieszczenie było dość duże. Podłogę wyłożono kafelkami, podobnie ściany do połowy wysokości. Sufit pomalowano na ciemnogranatowy kolor, na którym widniały migoczące gwiazdy. Niebo nad twoją głową poruszało się, przesuwały się po nim chmury. Drzwi, którymi weszłaś znikły. Za plecami miałaś jedynie pustą, ciemną przestrzeń.

Wyraźnie poczułaś wiatr na policzkach i padający deszcz - drobny, wilgotny, osiadający na skórze.

Nagle, na wysokości twojej twarzy, przemknęło jakieś światło, jakby ktoś poświecił ci w oczy latarką. A kiedy plamki w oczach znikły, otoczenie zmieniło się.
Sala wyglądała teraz, jak hybryda wielkiego ogrodu i zwykłego pokoju zabiegowego.

- Tędy, Annie – usłyszałaś czyjeś wołanie. To „Studenciak”.

Ciesząc się, że spotkasz w końcu kogoś znajomego, ruszyłaś w stronę głosu. Twój towarzysz z autokaru stał kawałek dalej, przed wielkim monolitem, który okazał się filarem podtrzymującym ten niezwykły, zachmurzony i rozgwieżdżony sufit. Ręce chłopaka świeciły lekkim blaskiem. Przesuwał nimi po filarze wymalowując szalone wzory. Nie wiesz, skąd to wiedziałaś, lecz było to pismo aniołów. Studenciak wyglądał jak w transie. Widać, że już dłuższy czas wykonuje swoje dzieło.

- Musimy się pospieszyć – rzucił ci szybko. – Musimy obudzić Rossie. Musimy ją ściągnąć do Świata Duchów. To jedyna szansa, byśmy dowiedzieli się, jak powstrzymać tego, który przybędzie czwartego dnia. Odciągaliście uwagę Innuaquiego wystarczająco długo, bym przybył tutaj znacznie wcześniej i nauczony przez Nathaniela zaczął to, co teraz mamy szansę razem kończyć.

Spojrzał na ciebie z szaleństwem i nadzieją w oczach.

- Pisz ich imiona, Annie. Pisz imiona tych, którzy zginęli. Ja zajmę się resztą! Pośpiesz się, Annie! Reszta nie powstrzyma długo wszystkich upiorów w tym szpitalu! To nasza jedyna szansa! Szybko! Nie trać czasu!

Gwiazdy nad twoją głową poruszały się, konstelacje i świtała zmieniły jak w jakimś surrealistycznym kalejdoskopie.
Studenciak wrócił do swojego zajęcia.



Cyrus Parker, George Wasowsky


Strzały Cyrusa były pewne i skuteczne, lecz potężny colt miał jedno poważne ograniczenie – jedynie sześć pocisków w bębnie. Wiedziałeś, ze przy tej ilości opętanych żądzą mordu wrogów, może okazać się to – mimo potężnej mocy obalającej – niewystarczające narzędzie do obrony.

Dwie pierwsze fale – sześciu, może siedmiu popaprańców – Cyrus załatwił bez trudu. Potem jednak jakiś maniak cisnął siekierą, o mało nie trafiając Cyrusa w klatkę piersiową. Żołnierz musiał paść na podłogę, bo odskok nie wchodził w rachubę.

Zaczął strzelać z pozycji leżącej, ale pociski w bębnie skończyły się. Nim zdołał przeładować w pokoju było już ośmioro przeciwników, a kolejna grupa wdzierała się przez drzwi. Jeszcze moment i dopadną was, powalą na ziemię i zadźgają tymi nożami, hakami, pazurami i czymkolwiek, co ze sobą noszą. Sześć kul zatrzyma czterech, może pięciu. A potem reszta znajdzie się w zasięgu umożliwiającym użycie ostrzy.

Obaj wiecie, że jeśli czegoś nie wymyślicie lub, jeśli ktoś nie przyjdzie wam z pomocą, za chwilę zginiecie w straszliwy, przerażający sposób – zamordowani przez oszalałe, żadne krwi kreatury.

I nagle, bez ostrzeżenia, podłoga pod wami załamuje się, a wy razem z kawałkami desek, tynku i próchna, walicie się w dół. Broń wypada Cyrusowi z ręki i upada niedaleko, jakaś deska rani lekko w bok Georga, krztusicie się pyłem i kurzem.

- Przez drzwi i w lewo – słyszycie wrzask Rossie w głowie. – Do pomieszczenia za zniszczonymi szybami wind! Sala zabiegowa! Szybko!

Przez dziurę w suficie zeskakuje pierwsze monstrum, tuz obok Georga, zamachując się zardzewiałym, rzeźniczym hakiem.

Inny stwór – wyglądający jak skrzyżowanie zombie z szaleńcem – spada na czworakach obol Cyrusa.

Wasza sytuacja wcale się nie poprawiła.


Derek Gray


Fortel się udał. Pełznąłeś ciasnym szybem wentylacyjnym, starając się nie robić zbyt wiele hałasu. Powoli zaczynasz tracić czucie w ręce i odczuwasz pierwsze dreszcze. Wyraźny znak, że ukąszenie poczwary spowodowało naprawdę poważne szkody.

Ale nie poddasz się! Nie teraz!

Za sobą słyszysz syk. Odwracasz się i z przerażeniem dostrzegasz, że bestia z kostnicy wlazła za tobą do przewodu i niezgrabnie pełznie w twoją stronę.

W panice przyspieszasz, bo wiesz, ze w takim miejscu nie masz szans na wygraną.

I nagle, w popłochu i w ciemnościach nie zauważyłeś dziury przed sobą, czy też może blachy nie wytrzymały twojego ciężaru.

W każdym razie poleciałeś - na łeb, na szyję - w dół.

Miałeś szczęście. Zamiast uderzyć w twardy beton, wpadłeś w stertę czegoś, co wygląda i cuchnie jak stare, zapleśniałe, przegniłe szmaty.

Wokół ciebie panuje gęsta ciemność i czujesz smród stojącej, piwnicznej wody. Chyba znalazłeś się w kotłowni, czy czymś podobnym.

Ścigająca cię maszkara jest tuż, tuż. Słyszysz jej szuranie w przewodach wentylacyjnych podczepionych pod sufitem. Zaraz pojawi się w dziurze i skoczy na ciebie, wyrywając życie i krew z ciała!

I nagle słyszysz przeraźliwy łoskot, dźwięk zginanych blach i okropny wrzask, pisk, którego nie da się opisać słowami.

Przewód wentylacyjny, którym człapała bestia wygląda jakby ktoś sprasował go na miazgę. Widzisz pogięte kawałki metalu i wyciekającą spomiędzy nich krew, skapującą strumieniem do stojącej na podłodze wody.

Co jest?!

I wtedy dostrzegasz, jak z ciemności wyłania się potężna sylwetka w długim, zanurzonym w wodzie płaszczem z rozwianymi połami, w kapeluszu, z gorejącymi żółtym blaskiem oczami.

- Jak się nazywa, świeże ... – Słyszysz sykliwy głos wydobywający się z miejsca gdzie kreatura ma twarz. – Czego chce, świeże, niech mi powie? Przed czym ucieka, świeże?
 
Armiel jest offline