Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2010, 23:33   #15
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Słowo 'zwłoki', wymienione przez Tupika, nieodparcie przywołało przed oczy Petera widok martwego Berengera, spoczywającego na kamiennej posadzce.
Wbrew pismu, które niedawno przeczytano, zawierającemu informację o fałszywości owych pogłosek, w wizji Petera senior rodu D'Arvill leżał nieruchomo, z ciałem poznaczonym licznymi ranami. I nie oddychał. Po krótkiej chwili widok zmienił się nieco. Obok leżącego pojawiło się kolejne ciało, potem drugie, trzecie... Oblicza noszące niezaprzeczalne piętno śmierci były Peterowi dość dobrze znane. Szczególnie jedno, które oglądał co dzień od wielu lat.
Peter potarł gładko ogolony policzek, przeklinając przy okazji głupca, który podrzucił owo pismo mistrzowi Cecile. Kauzyperda może i umiał zachować tajemnicę, ale nagle zbyt wiele osób stało się słuchaczami owej informacji, która - co nie da się ukryć - była wiele warta. Wystarczy parę nierozsądnie rzuconych słów, a wieść rozniesie się po okolicy niczym ogień wśród wysuszonych traw. A ci, co bohatersko ruszą do owej wieży, w której ponoć Lord Berenger spoczywa, zastaną na swej drodze nader niemiłe niespodzianki. Bo któż by się mógł oprzeć pokusie wyeliminowania wszystkich obrońców mienia i żywota ostatniego z D'Arvillów.

A sprawa nie będzie trudna, jeśli się okaże, że więcej jest takich zapaleńców, jak Yavandir. A zawsze powtarzano, że elfy są rozważne. Albo ludzie opowiadają głupoty, albo odmieniec jakiś się trafił. Peterowi trudno to było jednoznacznie to ocenić, bowiem z elfami raczej mało się spotykał. Najpierw był za młody, by włóczyć się po świecie, potem siedział w Akademii, a w wielkich miastach o elfy aż tak łatwo nie było.
W każdym razie Yavandir jawił się Peterowi jako kandydat na samobójcę. Tylko ktoś taki ruszałby na wyprawę bez zastanowienia się, omówienia paru spraw. W tej mierze Tupik miał całkowitą rację - nie należało wyjeżdżać natychmiast. Nawet gdyby się spieszyli, to lepiej byłoby parę godzin poczekać. I nie chodziło tu bynajmniej o owe kuropatwy i inne smakołyki, które pojawią się na stole, tylko o oczy, których jak najmniej powinno widzieć wyjeżdżających.
Pospiech, jak powiadali niektórzy, przydatny był podczas łapania pcheł. W innych przypadkach warto było zachować nieco rozwagi i powściągliwości. Nawet podczas z niewiastami pospiech się nie opłacał. Nie to, że Peter miał aż tyle z kobietami doświadczeń, ale swoje wiedział.
I wiedział też to, czego świadomi byli myśliwi czy wędkarze - im grubsza ryba, tym więcej trzeba cierpliwości.

Peter zwolnił nieco, zastanawiając się, co trzeba będzie zabrać ze sobą na ową wyprawę. Oprócz rzeczy typowych, jak jedzenie czy koce, musiał pamiętać o komponentach, co to w magii pomocne były, szczególnie gdy ktoś był - tak jak on - niezbyt w sztukach magicznych wprawnym.
A tego, że wyprawa da okazję do użycia owych sztuczek, czarami przez nieoświeconych zwanymi - tego był pewien.

A co, przystanął nagle, tknięty niewesołą myślą, jeśli owo pismo jest zwykłym szalbierstwem? Kawałkiem sera, wstawionym do pułapki?
Wtedy to dopiero będzie wesoło...
 
Kerm jest offline