Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2010, 00:35   #16
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik podczas drogi do zamku rozglądał się nerwowo za niepożądanymi uszami, największe podejrzenia kierując wobec niedawnego służącego. Nawet nie potrafił wymyśleć w czym też ten służący mógłby się przydać... oczywiście Tupik uznał za racjonalne podejrzewać, że za zwykłym służącym kryje się coś więcej. Byli lepsi służący od Otta, chociażby Rozenbund, czterdziestoletni kamerdyner, potrafiący jak nikt zapowiedzieć gości czy poprowadzić wieczorny bankiet... Była Anita pokojówka z zadatkami na szpiega, której ucho niemalże przyrosło do niejednych drzwi a już na pewno pozostawiło tam swój odcisk, czy Klaus sprzątający piwnice, kanały i stajnie , do którego halfling najczęściej posyłał kogoś ze służby aby samemu nie narażać nozdrzy na tygodniowy bezwład. Miał wrażenie, że szczury same padały od jego zapachu, nieliczne znalezione padnięte sztuki zwalał właśnie na smród Klausa , kilka kocurów ze wsi raczej nie podejrzewał o taką rozrzutność, specjalnie odkąd pilnował aby nie były dokarmiane częściej niż raz na tydzień. Zamek miał dość problemów sam ze sobą aby martwić się o jeszcze jakieś szkodniki.
Myśli halflinga znów nieuchronnie spoczęły na Ottu. Uznał, że wkrótce będzie z nim musiał porozmawiać, najlepiej na osobności, zapewne nie bez powodu ukrywał się jako służący...

W zamku kolacja już czekała i co prawda nie przewidywano kilku dodatkowych gości to jednak dla dobrze zorganizowanej przez halflinga służby nie był to problem. Zgodnie z rozporządzeniem na gorącej blasze pod piecem podgrzewane były dania gotowe przyjąć wygłodniała halflińską rodzinę.
Halfling rozgonił szybko służbę po czym nakazał im wchodzenie jedynie na klaśnięcie, chcąc mieć w miarę swobodną możliwość rozmowy ze wszystkimi. Tupik zwyczajnie nie mógł wyczekać...

- Szanowni państwo , póki nie mamy potwierdzonych wieści proponuję przygotować ekipę zwiadowczą na czele obecnego tu łowcy Yavandira, jeżeli nasz drogi Lord faktycznie nie żyje to du'ponte z pewnością nie zakładali, że ta wiedza tak szybko dotrze na zamek. Póki istnieje jednak choć szansa na to, że przeżył... musimy zrobić wszystko aby go tu ściągnąć.
Czystym szaleństwem byłby obecnie atak du'pontów na zamek. Od razu niejako przyznaliby się do winy, po za tym na tych murach zęby by sobie zjedli, bardziej należy obawiać się o Malcolma i otoczyć całodobową podwójną a nawet potrójna opieką. Ja zajmę się przyszykowaniem zapasów na wyprawę, i poszperam w biblioteczce, z chęcią wraz z Panem Peterem, być może znajdziemy coś więcej niż tylko ponure pogłoski o tajemniczej wieży. I tak nie widzę sensu ruszać wcześniej niż przed świtem, nie w akompaniamencie ludzi, co po zmroku nie dadzą rady za nami podążyć a i za dnia będą bardziej zmęczeni .

- Poza tym , wpadałoby uzyskać jednak testament gdyż bez niego... no cóż , sami oddajemy siebie a więc i Malcolma w łaskę i niełaskę Mistrza Cecile, wystarczy że spali testament a nas przegna ... Czy chłopiec wstawi się tu za kimś nie znając woli ojca? Czy jego wola zostanie uszanowana? W kwestię wchodzi regentura a i tu nie wiem czy Mistrz Cecile nie byłby pierwszym , skoro jemu to właśnie powierzono testament. Pozostawiam to wam do przemysleń

W międzyczasie halfling wsunął niemal pól kuropatwy , popijając winem, pachnący gulasz z wątróbek oraz wykwintne przekąski same prosiły się o spróbowanie. Jabłuszko z Bretonii zostawił na deser.

- Jakkolwiek nie podejrzewam szybkiego ataku, to jednak niewskazane byłoby się nań nie przygotować. Jeśli nasz Lord zginął w zasadzce to wraz z nim i jego przyboczni. Straciliśmy więc najlepszych żołnierzy, tę lukę trzeba uzupełnić, najlepiej podwójnie a wolny czas przeznaczyć na rychłe szkolenie. Wiem że nie moja to broszka - tu zwrócił się ku Frankowi Kressowi, - jednak mówię com obmyślił po drodze, a że myślę wielotorowo...

Pomijał fakt że ta wielotorowość doprowadziła do tego, że jego trzej kuchenni pomocnicy miotali jak mało kto nożami. Zostali tez przeszkoleni w posługiwaniu się procą i wyposażeni w takowe, odkąd wypici gwardziści próbowali wymusić na nich wytarganie beczułek z winem. Raz ustąpili, następnym razem przegnali moczymordy kamieniami, była to też doskonała i tania broń do radzenia sobie ze szczurami - a halfling urodzony na wsi doskonale wiedział jak chronić własne gniazdo.

- Tak więc rozumiem, że do wyprawy mamy obecnie trzech chętnych, czy szanowny Pan Zygfrd, zechce przyłączyć się i poprowadzić nasza kompaniję na wieżę? Myślę, że wówczas starczyłby nam jeszcze jeden żołnierz z zamku, bo przy Pana braku to co najmniej trzech. - dopowiedział na koniec starając się udobruchać szlachcica, widział jego minę gdy elf odezwał się pierwszy. Głowa spiczastouchego jednak nie padła, co znaczyło, że chociaż nieformalnie wola Lorda była wiążąca. Zresztą każdy tu był potencjalnym sojusznikiem zjednoczony wspólnym celem i przysięgą. Przeciwnicy którzy chcieliby wyeliminować Bractwo zapewne likwidowaliby wszystkich nie patrząc kto jest kim, co oznaczało , że życie nawet służącego - Otta, było istotne na tyle że odciągało uwagę assasinów a tym samym przedłużało życie innym.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-10-2010 o 01:01.
Eliasz jest offline