Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2010, 01:17   #81
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
GRUPA „RZEŹNIA

Ogień wznosił się w górę. Tworzył bramę kilka metrów od tego co atakowało grupę z samochodu. Nie miał za zadanie ranić swoją temperaturą zasranego wiru ciemności zwanego demonem. Miał za zadanie oświecać jego chuj wie co, po to by go osłabić by tamci mogli nawiać. Niestety tak uczyniła tylko połowa składu i to męska połowa. Chyba sie zamienili jajami w samochodzie. Pozostałe ladies zgrywało pierdolonych bogów. Nie wierzyłem kurwa w cuda ale wierzyłem w to co ludzie pisali o takich gównach z piekła rodem. Kto by pomyślał kiedyś, że coś takiego może sobie stąpać... sunąć... gówno wie co robić po ziemskim padole. Pieprzony wir ciemności na widok którego prawie wszyscy robili ze strachu pod siebie. Może i też bym robił gdyby nie on... ogień. Wsadzić sobie można między bajki to co inni pisali o Żagwiach. Ten kto nie miał tej cholernej łaski gówno wiedział o tym co czuje Żagiew kiedy używa swojego zajebistego daru. Zajebistego, dobre. To sobie wymyśliłem. Ogień mnie wyciszał, dawał mi spokój, pieprzoną harmonię, ciszę jak przed tym pierdzielonym nowym rokiem, kiedy wszystko było takie proste, prostsze niż to co wylazło po nim. Nie wiem kurwa czy hałas pierdolonych fajerwerków przebudził to całe gówno czy to była jakaś odgórnie przeprowadzona akcja. Chociaż słowo oddolnie lepiej by to wyraziło. Szatan, Lucyfer czy inny książę piekła wziął się za czyszczenie mieszkania i powypierdalał zbędny chłam, a że prawie wszystko wyglądało mu za zbędne to mamy to co mamy. Kurwa ale ze mnie myśliciel się zrobił. Na czym to ja... a tak ogień. Czułem żar bijący od niego chociaż stałem dość spory kawałek od epicentrum płomieni. Blask jaki dawał nie czynił mu zbytnich szkód, zapewne większe czyniły halogeny jakimi częstował go wąsaty Egzekutor który dość szybko wypierdzielił z atakowanego wozu tamtej grupy i przesiadł się do innego. Żarówy trzeszczały od natłoku wszelkiego duchowego tałatajstwa ale waliły swoim sztucznym światłem w czarny wir któregoś tam kręgu piekła, czarnego gówna. I na pewno go osłabiały, tego byłem pewien. Katem oka widziałem, że Emma siedziała jeszcze w wozie. To dobrze. Nie chciałem by coś jej się stało a na razie na pewno się w niczym nie przyda. Bedzie pomocna pózniej jak przyjdzie do gadania z Zamaskowanym i Kantykiem.

Ogień, powolny szum, spokojna melodia dla mej duszy.

Potem laski z drugiego oddziału wysłały z biletem powrotnym smołowaty dym tam skąd przylazł. Nechetnie zapomniałem o ogniu. Zgasł niczym za dotknięciem czarodziejskiej róźdżki. Z drugiej strony samochodu wtarabanił się Pan X. Co to kurwa święta idą i dorabia rolą choinki? Od stóp do głów powkładał na siebie mase sprzętu do czynienia krzywdy. Jeszcze w gębie powinien trzymac detonator i wtedy wypisz wymaluj przenośna zbrojownia. Panienki z drugiego wozu raczej nie wyglądąły na takie co to zaraz mogą wskoczyć na parkiet i szalec do bialego rana. Choć z drugiej strony musze przyznać, że podobały mi się ich mundurki. Pan X chyba ostro spanikował. Nabuzowany adrenaliną rozjrzał się wokół i ciepnał flarę nad nami. Jakby było mu za ciemno. Rozumiem go, że miejsce nie wyglądało na bezpieczne, wszak prawie można było wyczuć w powiertrzu nagromadzoną złość do MR-u i nam podobnych ale żeby tak od razu po wsparcie? Dwójki mężczyzn z brygady panienek już nie było z nami, pognali w jedną z uliczek. Zastanawiałem się czy mieli cos do czynienia z ta cała kabała i dlaczego nawiali wtedy kiedy ich panienki potrzebowały pomocy.
Xaraf wrzasnął, że mam mu chronić dupę. Stary ja nie z tych. Męskie dupy mnie nie interesują.

-Emmo nie ruszaj się. Zaraz wracamy – ładnie poprosiłem Emme by nie wyściubiała nosa z zabezpieczonego znakami samochodu. A, tak znaki. Te żarzyły się doś intensywnie, ale nie ma co się dziwić siedzieliśmy jak ten przysłowiowy patyk wetknięty w samą dupę mrowiska. Ruszyłem za Choinką ku panienkom. Emma coś mówiła ale w rozgardiaszu tego wszystkiego nie słyszałem co.
W sumie można było szybciej wymienić co stroje na dziewczynach znajdujących się przy samochodzie, zasłaniały niż to co odsłaniały. Nie powiem ładny widok. Jak nic Lily mnie zajebie. Będę musiał przemilczeć tę część opowieści z cyklu „jak minąl mi dzień”.
Jasnowłosa darła japę na ciemnowłosą. W sumie to nie wiem po co przecież tej drugiej się udało. Co prawda z oczu wyzierało jej tyle chęci do życia co ze śnietej ryby ale przeciez dała radę. Ta biała mnie ubawiła. Co mi pozostało? Przywitałem się i po przemiłej wymianie uprzejmosci z białowłosą zaprosiłem je do samochodu. Pan X zgodził się je podwieść na spotkanie z Panami z GSRu. Na szczescie było blisko. Zreszta jakby było dalej to bym był za tym by zasuwały piechota, niezależnie od ich stanu zdrowia, mieliśmy spotkanie. Ważne spotkanie i nie mogliśmy sie spóżnić.

- Nie dajcie się kurwa zabić – pożegnalem się ładnie z paniami, które dość opieszale wylazły z samochodu. Ta biała chyba puściła mi oko, albo kurwa mi się wydawało. No w koncu raczej nie możliwe by zrobiła to do Emmy. Kurwa to ja tutaj miałem więcej testosteronu. Lily mnie zajebie.

Pan X na szczęście nie był w ciemie bity i zaspidował wyciskajac z samochodu ille fabryka dała. Martwiłem się o Emme. Cos za długo już milczała. Obrażona czy co?

Zamaskowany. Cosik musze pomysleć nad jakąs inną ksywka dla niego… Pan Mumia. Na razie musi wystarczyć. A więc Pan Mumia czekał na nas w zaułku. Stał na dachu i chyba gapił się w naszym kierunku.

- O masz i naszego gagadka - szepnałem do Emmmy

- Nie gaś świateł – rzuciłem do Pana X wychodząc z auta. Emma tez się wytarabaniła.

- Dlaczego on wlazł na ten dach? Ma tam zamiar cały czas siedzieć? – Emma wpatrywała się w Pana Mumie, który stał nieruchomo niczym jakiś manekin

- Pewnie nie chce byśmy go dopadli. Dobra słodziutka. Ty zaczynasz rozmowe a ja się wtrącam i staram sie uważac na nasze tyłki. Pan Panie X – zwróciłem się do Egzekutora - uwaza tylko na nasze tyłki.

- Słodziutka?! – obruszyła się Emma. Człowiek chciał jej pocukrzyć a ta się wkurwiła - Coś ci sie dzisiaj niedobrego stało?

„Nie nic. Wszystko w porządku. Wampiry, lopu- garou, zombiaki, demony. Wszystko w porządku. Zwykły, normalny dzień”

- O wybacz to przez te dwie panienki cośmy je z drogi podnosili. No już Emma nie bocz się. Przepraszam – dopiero teraz mina jej złagodniała

Kurwa co ja robie. Przepraszam jakąś dupę a nad nami stoi człowiek mumia, który może być kurewsko niebezpieczny. Ja pierdole scena jak z jakiegos melodramatu.

- Wołaj tego skrzypka na dachu. Niech tu złazi. nie bedziemy do niego krzyczec.

- No i taką Cie lubie – odwróciłem się do Skrzypka. Taa Emma miała talent do ksywek. "Skrzypek" podobał mi się bardziej niż "Pan Mumia". Spojrzałem w jego strone. Na dachu nie było nikogo

„Co jest kurwa?” Przeniosłem wzrok na Emme. Gapiła się nerwowo za swoje plecy jakby szukała własnego cienia. Ponownie spojrzałem na górę. Jest. Stał w takiej samej pozie jak wczesniej. Jakby w ogóle się nie ruszał.

- Zgodnie z umowa – przemówiłem w koncu - My jestesmy ciekawi. Ty opowiadasz – faceta znowu nie było a Emma ponownie szukała swojego cienia.

- Co jest kurwa? – nie żebym był w ogóle cierpliwy ale ten goś pogrywał z nami w chuja

- O co ci biega facet? Rozmawiamy czy nie? – Emma też się wkurwiła

- Rozmawiamy – przemówił w końcu - Chciałem wam pokazać jedynie ze zejscie nie jest celowe

Teraz kurwa zrozumiałem. Gościu bawił się we Flasha z marvelowskich komiksów. Wypierdalał z dachu by uszczypnąć w dupę Emme i znowu zawijał na dach. Wszystko to w mgnieniu oka. Romeo kurwa. Od siedmiu boleści

- No dobra. Przejdzmy do rzeczy bo nam sie pali - ponagliłem

- Chcecie wiedzieć kto zabił te dziewczyny w zaułku, prawda?

Skinałem głową a Emma potwierdziła słownie. Jakże by inaczej.

- Ja wiem kto to zrobił. Lecz wiedza kosztuje

Cwaniaczek. Emma myślała podobnie bo zaśmiała się

- Ile ? – zapytała

- Ja osobiście go zgładzę

Według mnie cena była do przyjecia, pod warunkiem, że my usmażymy później Skrzypka

- Kurwa wiedziałem ze nie jest z Ciebie zaden samarytanin – gapiłem się na gościa

- Zadam ostateczny cios

- Go? Ich tu było wiecej niz jeden on – Emmie włączył się Sherlock

- Reszta się nie liczy. Mi zależy tylko na nim.

- Na kim? – Emma wpadała w gadkomanie

- Mythos – rzucił imieniem jakby splunał

- Kto to?

- Wy nazywacie takie istoty demonami. Lecz to nie jest odpowiednie miano.

- Dobra, tylko chce mieć pewność że on zginie – Emma nadal mnie zadziwiała - No i chcemy też dostac pozostałych

- Co to za typ – też nie wytrzymałem i włączyłem się do rozmowy

- Parazyt.

- Pasozyt? – no tak zapomniałem, że dziewczę ma problemy ze słuchem

- Parazyt. To rodzaj… demona

- Na czym pasożytuje? – nasz Fantom strzelał pytaniami

- Na życiu

- Na ludziach? – Emma chciała dokładnych informacji

- Na życiu. Nie tylko ludzie żyją.

- Wiem.

- A na chuja mu były te dziewoje?

Skrzypek mnie olał wzięty w ogień pytań Emmy. Wcale się mu nie dziwię dziewczyna miała dar do zaabsorbowania całej uwagi.

- Ale to nie on bezpośrednio zabił te dziewczyny, prawda?

- Nie musiał ich zabijać, by się nimi pożywić

- Ktoś je zabił dla niego, tak?

- Bystra jesteś. On to wie. Lubi czasami odwiedzać ten świat. Poluje na małe dziewczyki. Ledwie dorosłe kobietki. Mało która umyka przed jego cieniem

- Czemu akurat taki dobór ofiar?

- Im młodsze tym więcej życia

Przerzucałem wzrok ze Skrzypka na Emmę i spowrotem

- Jeśli chcecie go dopaść słuchajcie, nie zadawajcie pytań

- Ok – Emma szybko zamilkła wyraźnie spięta

Przegryzłem warge ze zdenerwowania. Poczułem słony smak krwi. Pojebane to wszystko było

- Musicie znaleźć Trójcę. Zjednoczyć trójcę i przeciwstawić mu ją. Trójca jest kluczem do jego Imienia

- Czy Ty mowisz o chrzescijanskiej trójcy? – wyleciałem z głupim pytaniem

- SZSZSZSZSsss – uciszała mnie Emma

- Nie. Mowię o jego dzieciach. O jego demonicznym nasieniu które posiał w jakiejś śmiertelniczce a ona urodziła mu dzieci. Trzy sztuki. To własciwe trzy sztuki stanowią imię. To one są jego Kotwicą. Poznajac je, można powstrzymać jego imię. Prawdziwe imię

Emma zbladła. Wyglądała jakby miała właśnie wyrzucić z żołądka frytki i rybę na swoje buty.

- Jak znajdziecie trójkę to wtedy znajdziecie jego. Lecz nie pokonacie go sami. Zmiecie was, jak pył z odzienia – sądząc po tonie głosu Skrzypka, wiedział co mówi - Pomogę wam w zamian za jego esencję. Ja sam nie jestem w stanie go znaleźć. Wy macie możliwości. Macie władzę

- Jedynie co mamy to kurwa problemy - szepnąłem pod nosem

- Powiem wam coś jeszcze. Broń. Jest broń, która go może pomóc pokonać. Nazywa się Synaris. Poszukajcie wiedzy na jej temat.

Stary powiedz mi gdzie leży jakaś duchowa atomówka na całe to gówno a obiecuje że niebędzie do czego wracać. Jebut i po za bawie, po martwych i żywych. nowy kurwa sylwester

- Zgoda? Chcecie mojej pomocy?

Zerknałem na Emme z zapytaniem malującym się na mojej wytatuowanej facjacie.

-Musimy to obgadac we własnym gronie. Kiedy możemy sie spotkac znowu?

- Jutro tutaj o tej samej porze

-Ok – Emma palnęła od razu

Facet zafurkotał i znikł. Jak kurwa Batman, kurewski człowiek nietoperz.

- Ja pierdole – cała rozmowę zamknalem w tych dwóch słowach

- Kogo? – Emma też szukała zaczepki

Wyciągnalem fajkę i się zaciągnąłem. Emma wyłaziła już z zaułka. Ruszyłem z a nią.

- Pierdole taka robote w ktorej z góry mamy przejebane – lubiłem sobie ponarzekać.

Dziewczyna prowadziła na poczatku w kierunku baru Kantyka ale finalnie zawróciła, weszła w południową uliczkę i otworzyła drzwi innej knajpy. Kilka chwil pozniej siedzieliśmy już nad butelczyną. Emma miała wyraźnie zły dzień, albo po prostu robiła tak zawsze. Jeszcze nie znałem ja na tyle by wiedzieć jak się zachowuje w zwykły powszedni dzień. Może waliła czystą od samego rana?

- Co żesz tak nagle umilkła? - martwiłem się o nią

Siedzieliśmy rozpracowując butelczynę. Co prawda więcej łoiła Emma niż ja. Patrzac na nią nie podejrzewałbym, że jest w stanie tyle niuchnąc w gardło. Starałem się ją przekonać do tego byśmy tak nie pierdolili się ze zdechlakami i szli trochę bardziej na ostro. Tak ognisto-promieniście. Emma na razie na to nie przystała. Wychyliła ostatni kieliszek i zabierając resztę pod pachę wyruszyliśmy na małą pogawedkę z Kantykiem. Wyruszyliśmy. Dobre sobie. Zażyczyła sobie, żebym nie drażnił przedpotowego wampirzego chuja swoją elokwencją i dowcipem. No była na mnie jak nic obrażona. Co mi pozostało przystałem na to. Widocznie Emma zbierała się już do świąt bo wzieła choinkę ze sobą.
Czekałem na nich na zewnątrz paląc szluga za szlugiem. Ciekawe czy coś się dzisiaj jeszcze posra i co z Lili?

"Damy rade Emma. Jesteśmy pieprzonymi ludźmi. Ten świat należy do nas" -jak nic polubiłem tą dziewczyną
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 05-10-2010 o 21:49.
Sam_u_raju jest offline