Irma żachnęła się, widząc, że Jack na serio chce wrócić do hotelu. Z drugiej strony, jaką mieli opcję? Skakać po dachach? Żadne z nich nie było pieprzonym Batmanem. Ona może dałaby sobie jakoś radę, ale reszta? Obrzuciła ich krytycznym spojrzeniem. No i Tommy był ranny. Iskra splunęła. Już żałowała tego, że nie zostawiła tych debili samych.
Schowała Eagla pod płaszcz.
- Schowajcie gnaty, idioci, chcecie, żeby wszyscy od razu nas zauważyli? Idziemy spokojnie. Nie gadać za dużo. Plan jest taki – przekradamy się do pomieszczeń służbowych. W tym zamieszaniu i tak nikt nie zauważy. Trzeba znaleźć kuchnię albo pralnię. Tam będą zapasowe wyjścia z hotelu. Gdzieś tu powinien być szyb, którym zrzucają brudną pościel do pralni. Albo zsyp na śmieci. Gorzej, jeśli ten kończy się w piecu. Z drugiej strony, rozwiązywałby wszelkie problemy. – Błysnęła zębami, przejawiwszy ów czarny humor. - Nie wiem, czy nie powinniśmy się rozdzielić. Grupy po dwie, trzy osoby. Idąc całą bandą, jesteśmy bardziej wystawieni na widok. Jackie, Tommy, wy ze mną. Znajdziemy się potem - rzuciła do reszty i ruszyła, nie oglądając się na nikogo. Jeżeli mieli jakieś obiekcje, gówno ją obchodziły.
Zeszła lekko ze schodów wprost w rozgardiasz biegających pokojówek i zaniepokojonych gości, którzy nie wiedzieli, co się dzieje. Z całej jej sylwetki emanowała pewność siebie - absolutne przekonanie, że jest we właściwym miejscu i wie co robi. Rozejrzała się, nie zwalniając ani nie przyspieszając kroku. Szybko znalazła to, czego szukała. Podeszła do szybu na brudną pościel i zajrzała do środka.
__________________ "Umysł ludzki bardziej jest wszechświatem niż sam wszechświat".
[John Fowles, Mag] |