Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2010, 23:06   #36
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Widać było, że prefekt trzymał to miasto żelazną ręką na tyle mocno, że tutejsi woleli nie plotkować na "szefa". Tym bardziej dziwiła więc otwarta niechęć karczmarza do prefekta.
Może po prostu bał mniej się przejezdnych, niż ludzie handlujący na ulicy. Albo wiedział, że w jego karczmie nie ma wścibskich uszu prefekta. Wychodziło w sumie na jedno.
Kocura zaś żelazna ręka prefekta nie obchodziła, tak długo jak długo była z dala od jego grzbietu.
Był tylko ciekaw i nic więcej.
Sam budynek prefekta z dwoma strażnikami uzbrojonymi po zęby wskazywała na to, że tutejszy władca nie jest zwolennikiem bratania się z ludem. Z drugiej strony...nie wyglądało to aż tak źle. Może dałoby się z prefektem dogadać?
Jednak Luchs nie miał interesu w testowaniu tej teorii. I po obejrzeniu sobie budowli, szybko się oddalił w całkowicie losowym kierunku.
Trochę czasu zajęło błąkanie się czarodziejowi po Riedburne i szukanie uroków miasta (skubane uroki były chyba głęboko zakonspirowane, bo Kocur nie znalazł nic w tym miasteczku, co by mu się podobało), nim zaczepił go brodacz o fizjonomii zarośniętego prostaczka. Który po bliższym poznaniu okazał się prostaczkiem.

-W co dokładnie?- spytał Kocur. Po czym obrzucił brodacza krytycznym spojrzeniem.- I czy macie czym zapłacić panie....?
Rozmówca przez chwilę przypatrywał się czarodziejowi z nieskrywanym zaskoczeniem.
-Aaa... Bo ja żem nie powiedział! Na północ z chłopami się wyjeżdżamy.
Co prawda ja żem monet zbyt wiele nie mam, ale ma je zleceniodawca. On da.-

Po tej elokwentnej wypowiedzi, czarodziej miał ochotę strzelić chłopa w pysk co by otrzeźwiał, albo zaczął myśleć. Bo tyle słów wypowiedział, a treść przekazał bardzo skąpą.
Ale jakoś zdusił w sobie irytację.
-A ten...zleceniodawca, ma jakoś na imię?- spytał Luchs.
-Burknął jedynie, że wystarczy mi "Czarny ptak".
Ksywka jak u podrzędnego bandyty o zerowej wyobraźni. Czarny ptaszek brzmi bardziej prześmiewczo niż groźnie.
-Cudnie...- na twarzy Kocura pojawiła sie bardzo kwaśna mina. Spojrzał na pobliskich strażników, potem znów na chłopa pytając.-A co wy tam właściwie będziecie robić na tej północy. I co ja mam robić. Bo na razie pachnie mi to albo oszustwem, albo...czymś bardzo nielegalnym.
-Na północ wieziemy towary dla Czarnego Ptaka. Wóz mamy i do Tretogoru jedziemy. Potrzebny nam taki, co nas od Wiewiórków i ludziów złych opędzać będzie.-
po czym wskazał północny kierunek, obrazując umiejscowienie celu.
-Szybko się poruszać będziemy, jeśli będzie to możliwe.-
-A ilu was jest? I ile wozów?-
spytał Kocur spodziewając się kłopotów.
-Jeden wóz, dwóch chłopa.
To nie karawana, to nawet nie wyprawa...to dwóch ludzi i koń. Z czego pewnie koń robi za mózg drużyny. To jedna wielka kpina.
Kocur potarł czoło dłonią w irytacji, mówiąc do siebie.- Czy jestem, aż tak zdesperowany?
Westchnął głośniej i rzekł.- A choć któryś z was, zna się na gotowaniu?
-Po prawdzie to nie bardzo. Na ogień można coś wrzucić.-

Kocur splótł ramiona razem i spojrzał na chłopinę dodając z rezygnacją w głosie.- Niech zgadnę...to wasz pierwszy transport i wyprawa?
-Eee... No po prawdzie to tak. Jak żeście zgadli?
-Miałem szczęście... albo i pecha.-
odparł ironicznie Kocur i wzruszając ramionami rzekł twardym tonem głosu.- Wracając do sprawy. Ty mnie wynajmujesz nie czarny ptaszek...więc jakaś zaliczka mi się należy. Na dowód tego, co by się nie okazało, że na końcu wasz pracodawca się na mnie wypnie.
-A co takiego mamy zaliczyć?

Kocur miał coraz gorsze przeczucie, co do tej wyprawy. Potarł w irytacji czoło mówiąc.- Nieważne ...policzę się z tym waszym Ptakiem, sam. Wiesz, co właściwie wieziecie?
-Kupa żelastwa. Miecze takie i insze, pałki metalowe, siekierki na ludzi.
-To prowadź do tego wozu i...towarzysza podróży.-
rzekł na koniec Kocur.

Mieszkaniec Riedbrune skinął głową, prowadząc czarodzieja wzdłuż głównej drogi. Nie zatrzymywał się ani na chwilę, nie zakręciła ani razu.
Nieuchronnie zbliżał się do wyjścia poza krąg utworzony przez palisadę.
Śmiałym krokiem przeszedł przez otwartą na oścież bramę, kierując się ku obrzeżom miasta.
Kolejne, coraz to biedniejsza chaty i szopy zostawały w tyle, lecz mieszkaniec nieustannie szedł do przodu, wymijając innych przechodniów.
-Za tą chałupą-wskazał palcem "dom", zza którego wystawał dyszel wozu.
Znajdował się przy nim postawny jegomość z brudnymi blond włosami splecionymi w warkoczyki. Był średniego wzrost, acz postawny. Przyodziany był w workowatą, lnianą tunikę barwy słomy oraz brudne, brązowe spodnie ustępujące nieświeżością jedynie owym długim włosom zaplecionym w warkoczyki. Kartoflasta facjata zabarwiona była na buraczany kolor, zapewne pod wpływem samogonu. Małe, kaprawe oczka przypominały ślepka wieprza.

Wóz robił nie robił lepszego wrażenia od swych właścicieli. Klockowaty pojazd był zbity z nieco podniszczonych desek. O dziwo koła i osie wyglądały idealnie. Posiadał cztery zbite ze sobą ściany przytwierdzone do podłoża. Jedynie "wieko" było zdejmowane. Odchodził od niego dyszel.
-No dobra... Idź zakupić, prowiant na drogę i jakieś koce. Chyba że zamierzasz z kumplem żreć trawę. Co by tu jeszcze...parę bukłaków też dokup. Wyruszamy...za godzinę.- Kocur zaczął wydawać polecenia, biorąc sprawy w swoje ręce. Wyprawa wydawała się być jednym wielkim żartem. Woźnice imbecylami, a jej organizator niespełna rozumu. Na zapłatę za tą robotę Kocur nie liczył, ale zawsze to jakichś cel, no i żarcie za darmo. Spojrzał na brodacza i spytał.- I jeszcze jedno...jak ty i twój kompan nazywacie ? Ja jestem Martin Luter.
Przecież nie mógł ich nazywać, głupi i głupszy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-10-2010 o 12:13.
abishai jest offline