Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2010, 10:20   #22
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Frank Kress

Morze było tego dnia wzburzone, tak samo jak umysł młodego kapitana. Jeszcze rano poważnie rozważał rezygnację z funkcji, a teraz był jednym z członków Bractwa, które ślubowało wierność i służbę rodowi D`Arvill

Przetarł zmęczone oczy, po czym po raz kolejny sięgnął po strzałę płynnym ruchem blokując ją na cięciwie. Wymierzył i spokojnie zwolnił naciąg. Kolorowe lotki pomknęły w stronę celu dokładnie w sposób jaki przewidział. Strzała zboczyła lekko znoszona wiatrem i z trzaskiem przebijającym się przez łomot uderzającej właśnie w brzeg fali wbiła się tuż obok poprzedniej grzęznąć w końskiej czaszce osłoniętej nosalowym hełmem.
Nie opuszczając łuku Frank spojrzał na beczkę, którą służba przyniosła mu ponad godzinę temu wypełnioną opierzonymi drzewcami. Pozostało w niej nie więcej jak pół tuzina strzał. Dłoń bolała od stałego naciągania twardej cięciwy, oczy zmęczone od ciągłego celowania odmawiały już posłuszeństwa, umysł wciąż skupiony na wydarzeniach dzisiejszego dnia nie umiał znaleźć najlepszego rozwiązania.
- Zanosi się na sztorm - rzucił beznamiętnie zastępca Kressa rozparty na przybrzeżnych kamieniach - powinniśmy wracać do zamku.
Nie odpowiadał wpatrzony wciąż w manekina naszpikowanego dziesiątkami strzał.
- Frank - powtórzył Annam - Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę założyć, że jesteś najlepszym strzelcem na zamku, nie musisz mi tego udowadniać wyżywając się na Końskiej Czaszce. Nie lubię go tak samo jak i ty - dodał widząc wrogi spojrzenie jakim jego towarzysz obdarzał manekina.

- Potrzebujemy poważnie zastanowić się nad obroną miasta - rzucił w końcu Kress sięgając po kolejną strzałę.
- Nie traktujesz chyba realnie wizji, że ktokolwiek mógłby porwać się na zaatakowanie nas? Na tak jawny akt agresji.
Przycelował i ponownie umieścił strzałę w piersi swojego adwersarza. - Jest coś o czym nie wiesz poruczniku.
Annam przekręcił się tak aby mieć lepszą pozycję do obserwowania swojego dowódcy.
- Sir Berengar najprawdopodobniej padł ofiarą zasadzki du`Ponte, a to...
- To faktycznie zupełnie zmienia sytuację -
Annam spoważniał w jednej chwili.
- Ściągnij chłopaków z terenu, będę potrzebował ich wszystkich w mieście.
- Ale bez informacji od zwiadowców nie będziemy nawet wiedzieli, że nadchodzą?
- Ściągnij ich mówię, to nie pomysł, a rozkaz.

Kolejna strzała przeorała czaszkę odłupując potężny kawałek żuchwy.
- Wiem już kim ich zastąpię, zwiadowcy nie muszą być wojskowymi - spojrzał na spod lekko uniesionego kapelusza na swojego rozmówcę - jeśli zaś dojdzie do walki o miasto każdy wyszkolony żołnierz, będzie zaś na wagę złota.
Annam skinął głową. Rzadko spotykał się z taką stanowczością swojego dowódcy.
- Co na to szlachetny de Leve?
Strzała wycelowana tak samo precyzyjnie jak poprzednie chybiła celu o dobre kilka cali szybując gdzieś w trawę.
- Jeśli potwierdzą się moje obawy - Frank zupełnie zignorował pytanie swego podkomendnego- obejmiesz dowództwo nad obroną zamku. Ja zajmę się miastem. Sprzątnij tu - rzucił na odchodne zostawiając go samego z myślami...
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 03-10-2010 o 10:27.
Akwus jest offline