Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2010, 13:20   #22
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
- Lauri, do cholery ! Nie zachowuj się tak, jakbyś po raz pierwszy w życiu zobaczył wydepilowane żeńskie genitalia. Na twoim miejscu zająłbym się tym idiotą – Marcus wskazał na kruka nadal latającego nad głowami członków ekspedycji. – zdradzającym wszystkim dookoła naszą pozycję, niż zastraszaniem nagiej seksownej kobiety. Miej człowieku odrobinę rozumu w głowie a nie spermy pod brodą ! - Marcus z przekąsem, jednak słusznie, zauważył, iż przemoc wobec nieznajomej nagiej kobiety była kompletnie nieuzasadniona.

Twarz dziewczyny posiniała gdy uścisk Lauriego nie ustępował. Była przygotowana na wszystkie osławione już cielesne próby zaspokojenia potrzeb stworów, jakie nawiedziły w ostatnim czasie Ziemię. Nie była jednak przygotowana na to, że w miejscu, w którym miała poczekać na pojawienie się jednego z owych stworów, pojawi się grupa nie zdających sobie z aktualnej sytuacji ludzi i prawdziwych potworów.

- Młody, nie patrz tak na jej sutki, tylko zaproponuj niewieście swoją kurtkę. - Marcus mocno podirytowany zaistniałą sytuacją, starając się ją jakoś załagodzić, zwrócił się z prośbą do Ryana.

Poszukiwacz był pewny, że gdyby jego siostra Vi zobaczyła to co wyprawia nowy w grupie, z miejsca oderwała by mu genitalia, przyłożyła do ust i kazała je ssać. Cechą, którą lubił w niej od zawsze było zrozumienie wobec słabszych, szczególnie tych, którzy przypominali ją samą gdy jeszcze nie potrafiła sama o siebie zadbać.

- Lauri, mówiłem ci żebyś przystopował – ponaglił mężczyznę gdy ten nadal nie zwalniał uścisku.

Tym razem ton jego głosu wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie była to prośba. Nie było czasu na to, żeby dwóch Poszukiwaczy starało się wyznaczyć granice swojego terytorium podczas tej misji. Tym bardziej, że jak uczyło doświadczenie Marcusa, do kobiet należy podejść z bukietem kwiatów, dobrym winem i pozbawionymi tłuszczu czekoladkami niż z nieznoszącym sprzeciwu spojrzeniem o to aby rozłożyła przed mężczyzną nogi. Fin na całe szczęście zgodnie z upomnieniem Marcusa, zwolnił uścisk dłoni i oddalił się od kobiety dając swobodę mężczyźnie do rozpoczęcia negocjacji.

Kobieta ledwie mogła złapać powietrze gdy Fin w końcu zwolnił dłoń z jej gardła. Po głowie krążyły jej różne myśli od – W co ja się wpakowałam ? Skończywszy na Ci ludzie nie zdają sobie sprawy z aktualnej sytuacji ? Gdzie byli przez ostatnie kilka miesięcy ?

- Proszę o wyrozumiałość względem moich towarzyszy ekspedycji. Szczególnie przykro mi z powodu debila, który podniósł na pani rękę. - Zaczął wyniośle Marcus podchodząc coraz bliżej w stronę kobiecego gniazda. Usiadł on na kamieniu nieopodal, opierając się ramieniem o gałęzie zabudowy specyficznego łoża.

- Musi pani nas zrozumieć – dodał po chwili - nie jesteśmy tutejsi. Marcus poczekał, aż Ryan poda kobiecie kurtkę i aby ta mogła się nią nakryć odzyskując choć odrobinę godności.

- Nie tutejsi ? To mało powiedziane. - Dziewczyna rozejrzała się po zbieraninie, która podążyła za czwórką ludzi. Ork, goblin, kruk i feniks stanowili nie lada wyznacznik dalekiego pochodzenia.

- Jestem Alina. Pochodzę z dawnej Ukrainy.
- Dawnej ? Zaznaczył Marcus.
- Dawnej do cholery. Czemu wy wszyscy udajecie jakby 02-22 Nigdy nie miał miejsca ?

To co zaczęła opowiadać Alina było zdecydowanie zbyt wielką abstrakcją dla każdego wsłuchującego się w ową historię człowieka. Karen zauważyła jak z wielką uwagą przysłuchiwała się kobiecie Miri. Dziecko wyraźnie zaintrygowało to co słyszała.

Zgodnie z opowieścią Aliny. 02-22-2009 była datą końca świata jakiego znamy a rozpoczął się wtedy okres ery ludzi Obdarzonych. Ludzi, którzy toczyli wojnę o to aby mogli żyć jeszcze na tej ziemi. Zupełnie jak w filmach, na Ziemię najechały potwory zdolne do przenoszenia gór, zmieniania pór roku zgodnie z własną wolą, korygowania prądów powietrza, zmieniania siedlisk zwierząt i występowania roślin. Jednak chyba najdziwniejszą wiadomością było to, że cały Tybet jednego dnia powstał, i przepełzł w kierunku oceanu spokojnego. Osiadając na jego dnie. Tak cała wyżyna podniosła się i niczym gigantyczny ślimak z skorupą – wyżyną Tybetańską – wkroczyła do oceanu powodując liczne fale tsunami.

Najeźdźcy wystosowali ostatnio wiadomość do władz, że pozwolą żyć każdemu kto przywędruje do nich i odda im się z własnej woli. Ludzie ci będą nosić miano Towarzyszów i zapewnione mają schronienie przed eksterminacją pozostałych ludzi.

Z opowieści Aliny Thagorczycy jawili się jako wściekłe, bezlitosne i pozbawione skrupułów potwory. I pewne jest, że zwyczajni ludzie uzbrojeni w konwencjonalną broń nie mają z nimi szans. Plotki głoszą, że istnieją akcje partyzanckie organizowane przez grupy ludzi Obdarzonych. Nie przynoszą jednak rezultatów, gdyż każdego dnia słyszy się o zwiększaniu się wpływów Thagorczyków. Alina postanowiła poddać się, i dołączyć do grona Towarzyszy. A przygotowana przez nią scena miała jedynie zaciekawić potencjalnego Thagorczyka.

Alina opowiadała swą historię prawie dobrych kilka godzin. Powoli nadchodziła noc i trzeba było pomyśleć o organizacji noclegu.


***


Żywiołak powietrza cały czas wpatrywał się w brzuch Rose. Nie mógł przestać myśleć nad tym jak wygląda istota, która rozwija się teraz w jej ciele. Podstawiła głowę do jej brzucha i z nieskrywanym zaciekawieniem wsłuchiwała się w odgłosy dochodzące od maleństwa.

- Dlaczego twoje dziecko nie oddycha powietrzem ? Wyszeptał w końcu cicho. - Mogę je poczuć ? Dodał po chwili i nie czekając na odpowiedź jego dłoń oplotła się wokół ciała Rose powoli dochodząc do nozdrzy. Najwyraźniej żywiołak miał nadzieję wejść do ciała kobiety i zbadać ją od środka.

Żywiołak metalu podszedł bliżej Mattiasa i z wyraźnym zaciekawieniem zaczął dotykać dłoni mężczyzny, która jeszcze nie dawno zmieniła się w błoto.

- Nigdy nie poczuję się jak człowiek, choć przecież nim jestem. Czy potrafiłbyś dać mi ciało ? Trwałe ludzkie ciało.

Zimno bijące od metalowej dłoni żywiołaka było nie do zniesienia. To co poczuł Mattias na swojej skórze, nie było zdecydowanie zwykłym materiałem. Pewnym było to, że próba zamiany skóry stworzenia się nie powiedzie. Istniał jednak cień szansy, że w procesie jej zmienienia, żywiołak zostanie zraniony.

Żywiołaki wody i ognia wsłuchiwały się w to co mieli do powiedzenia Mattias i Micheal. Informacja o śmierci Bryfiliona wywołała nieskrywany szyderczy uśmiech wobec Micheala. Ognista kobieta nie potrafiła opanować emocji.
Nie zważając na to co właśnie czynili siostra i brat żywiołaka wody. Mężczyzna odpowiedział na słowa stojących obok niego ludzi.

- Nie oczekujemy przeprosin, bo za co mielibyśmy się gniewać ? Słowa nas przecież nie zranią. Mylisz się myśląc inaczej. Mylisz się też w stosunku do naszego Odtwórcy. On żyje. Dzięki Unifiksowi, który poświęcił się aby odtworzyć proces rozrodu. Bryfilion znów żyje a wraz z nim - My Unifar, Uniwa, Unima i Uniar. Jesteśmy w każdym z byłych siedlisk Bryfiliona i czekamy na przyjście gotowych do spotkania z nim. On czeka cierpliwie na podróżnych. Nikt jednak nie korzysta już z jego transportu. Nikt nas tutaj nie odwiedził wcześniej oprócz was, nie mamy zatem podstaw aby obawiać się kogokolwiek.

Z słów żywiołaków można było się tylko domyślić co się właściwie stało pamiętnego dnia, w którym Spei powierzyła swoje życie aby uratować Bryfiliona. Coś jednak nie pasowało w sposobie mowy, myślenia i gestów Salartus stojących przed nimi.

Intuicja Johnego podpowiadała mu jedno, stoją przed nim ludzie nie potwory. Mimo tego, że nie wyglądali jak ludzie, jeśli doszło by z nimi do walki każda ze stron miałaby równe szanse na wygraną.

- Chwila, moment. Istnieje sposób na wydostanie się z miasta, choć Samuel o tym nie wie ? - Powiedziała mocno podirytowana tym faktem Vi.

- Ja chętnie spotkam się z Bryfilionem. - Powiedziała odruchowo – Żeby wyrwać z jego piersi serce, jeśli takowe posiada. Miasto jest zagrożone i trzeba je jak najszybciej zabezpieczyć. Trzeba też uważać na każdego z tych ludzi aby nie skorzystali z okazji. Po prostu pięknie.

Vi zadziornie z pełnym pasji uśmiechem zgłosiła się do spotkania, jednocześnie złorzecząc w myślach na powagę sytuacji. Puściła oko w kierunku żeńskiego żywiołaka ognia, mając nadzieję, że ta istota jak najszybciej doprowadzi ją do Bryfiliona. Miała pewność, że musi się dostać do niego jako pierwsza.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline