Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2010, 13:21   #38
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=lNM8buPiBz8[/media]


Szczury dawno straciły nią zainteresowanie. Gdy były zbyt natrętne elfka używała siły odsuwając od siebie gryzonie. Ciemnica, zaduch i świadomość że trzeba mieć oczy dookoła głowy doprowadziłyby do szału gdyby jeszcze połączyć je z samotnością. Towarzystwo szkodników okrętowych ratowało więc zmysły dziewczyny odrywając je czasem od przykrych przemyśleń i przypominając o nieugiętej przed butem człowieka matce naturze. Zakryta kapturem głowa uniosła się, słysząc głos sternika. Był on jak wschodzące słońce, razem z rześkim wiatrem znienacka sięgające zamkniętej w ładowni twarzy elfki. Pojawiła się nadzieja. W świetle minionego czasu jej nadejście sprawiło że Tilyel nie potrafiła dłużej czekać.

Szybko zdjęła kaptur i nadstawiła długiego ucha, wsłuchując się dokładnie w słowa mężczyzny. Jej dłonie z kolan wspięły się po skrzyni i pomogły się unieść. Przez chwilę zastanawiała się czy to może nie jest kolejna pułapka bosmana, wabik mający na celu wyciągnąć ją z ukrycia, ale nie mogła w to uwierzyć. A może nie chciała?

Ponownie zakryła głowę i zbliżyła się do drewnianych schodów zakończonych klapą na pokład. Usiadła na schodku i nasłuchując co dzieje się nad nią zaczęła szykować swój nowy wizerunek. Trzeba było stąd jak najszybciej czmychnąć, póki co przybrała wygląd kucharza Roya. Bo kto inny mógłby bezkarnie wyjść z ładowni? Miała tylko nadzieję że nie ruszał się on za często poza kuchnie, gdyby go spotkała mogłoby być gorąco. Elfka nie myślała już o niczym innym jak o postawieniu stopy na suchym lądzie. Naparła na klapę całą siłą by wyjść.

Wejście posłusznie otworzyło się, wypuszczając ją na zewnątrz, lecz... nie było lądu! Przynajmniej nie w pobliżu, gdyż malował się w dużej odległości od okrętu, zwróconego w jego stronę... Rufą!
Sztorm przemieszczał się zadziwiająco szybko. Chwila postoju sprawiła, iż odległość między łodzią, a porywistym wiatrem drastycznie malała.
Od wyjścia elfki spod pokładu do rozeznania w sytuacji wiatr wzmógł się. Fale coraz mocniej rozbijały się o kadłub, delikatnie omywając burty. Do czasu.
Z każdą chwilą pogoda stawała się coraz bardziej niespokojna.

Niesłychane... nie to nie możliwe!

Tilyel udała się sprawdzić czy da radę zrzucić do wody szalupę o której mówił kucharz.
Mała łódka znajdowała się zarówno po prawej jak i po lewej stronie okrętu. Obie spoczywały ukryte we wnękach, przykryte płachtami z nieznanego jej materiału.
Kiedy czarodziejka podeszła do nich i odpięła przykrycie przymocowane do pokładu statku, jej oczom ukazały się dwie obejmy przytrzymujące same szalupy.
Ich zwolnienie wymagało jedynie pociągnięcia dwóch dźwigni, poruszających nieskomplikowanym mechanizmem, dzięki któremu mała łódka zaczęła kolebać się zgodnie z ruchem statku oraz powiewami coraz bardziej porywistego wiatru.
Wewnątrz przyszłego środka transportu elfki spoczywały dwa wiosła oraz dwie wbudowane ławeczki.
Zaczepienie długiej liny spoczywającej na kołowrotku znajdujący się poza pokładem, o uchwyty szalupy nie było czasochłonnym zajęciem.
Zasada spuszczania była niezwykle prosta i logiczna, więc nie wymagała żadnej instrukcji.
Pozostał jeszcze problem załogi. Czarodziejka oparła się o szalupę wyciągając dłoń w kierunku przeciwnej burty. Na horyzoncie zgodnie z oczekiwaniem elfki pojawił się wielki okręt o równie wielkich napiętych żaglach.


Na ich powierzchni wymalowane były królewskie insygnia, oznajmiające iż jest to statek floty wojennej. Już chwilę potem po pirackim okręcie rozbiegły się niespokojne głosy, a męskie dłonie pokazywały kierunek w którym widać było płynącą prosto na nich zgubę.

Czarodziejka chwyciła za linę ciągnąc z całej siły i korzystając z tego iż większość załogi interesowała jej iluzja. Łódź jednak uniosła się do góry jedynie nieznacznie, choć prawie udało się dotknąć dnem nadburcia okrętu.
Nagle spadła tam, skąd się podniosła.
Okazało się że sama siła Til nie wystarczyła. Pociągnęła jeszcze raz, dodając własną masę. Przypominało to rozpaczliwą walkę o przetrwanie i tak było. Prawie zawieszona na linie dziewczyna wiedziała że każda chwila na pokładzie gra na jej niekorzyść. Każdy moment dawał szansę piratom na dostrzeżenie jej wysiłków.
W odpowiedzi na jej determinacje szalupa uniosła się nieco wyżej niż poprzednio... To wystarczyło.
Dno obtarło o falszburtę, wychylając się w końcu poza pokład!

Tilyel puściła linę, zaś ciężkie, formowane drewno spadło prosto na powierzchnię morza!
W tym samym momencie czarodziejka skupiła wzrok na niebiosach, a potężny grzmot przeszył z rykiem ciemne niebo zagłuszając odgłos upadającej do wody szalupy.
To jednak nie koniec. Trzeba było w miarę szybko zejść po linie, a by to zrobić, należało ją przymocować.
Drugi koniec liny jak wąż oplótł słupek nadburcia, skręcając się w węźle wyglądającym na zdolny do utrzymania elfiej czarodziejki.

Rozejrzała się, sprawdzając reakcje innych marynarzy, lecz wszyscy krzątali się po pokładzie lub stali nieruchomo na stanowiskach, oczekując rozkazów.
Największa ilość znajdowała się na maszcie. Najwyraźniej czekali na rozkaz zwinięcia żagli.
Część z nich zbiegała na dół zmieniając się miejscami z tymi, którzy właśnie wybiegali na pokład.
Jedynie sternik był osobą, która, jak się wydawało, nie miała zamiaru ruszyć się ani na krok od zajmowanej pozycji.
Stał, przypominając posąg. Wydawało się, iż prędzej popękają mu ręce niż puści ster obrócony do końca.

Oczy dziewczyny zabłysły nadzieją. To cud że nikt jej nie zauważył, nie czas jednak było się nad tym zastanawiać bo jeszcze nie opuściła okrętu.
Po mocnym szarpnięciu iluzjonistka nogami i rękami chwyciła grubą linę powoli schodząc na dół. Nie była w tym doświadczona i już sam początek okazał się trudny, na co jej twarz skrzywiła się w grymasie wysiłku. Już w połowie odległości mięśnie zaczął dręczyć coraz bardziej dotkliwy ból.
Sytuacji nie ułatwiał wiatr rzucający zarówno łódką jak i sznurem, wykorzystując cały dostępny luz.
Nagle węzeł puścił! Ciało czarodziejki wpadło do środka szalupy z czwartej części wysokości burty, niemalże łamiąc jedno z wioseł.
Uderzenie było bardzo bolesne, a nie gotowa na to czarodziejka jęknęła przeciągle z potwornym grymasem bólu na twarzy. Wygięła się, zaciskając zęby i czując rozchodzące się po ciele ciepło. Wiatr szastał jej włosami po twarzy, a Tila uniosła się pozbywając iluzji upodabniającej ją do pirata. Nie była na siłach by dalej grać w te gierki. Prawie wspinała się po deskach szalupy, tak ciężko było zebrać się po upadku. Chwyciła za wiosła by jak najprędzej rozpędzić szalupę w stronę brzegu. Każdy ruch sprawiał ból, ale czym on jest gdy we krwi buzuje adrenalina, a od determinacji zależy przetrwanie?

Przedzieranie się przez fale było męką. Szalupa płynąca na południowy wschód zderzała się z piętrzącą się wodą, coraz częściej wdzierającą się do środka.

- Człowiek za burtą! -wrzasnął jeden z piratów stojących na maszcie. Jego informacja spotkała się z zainteresowaniem, lecz nie uczyniono niczego, by “pomóc” kobiecie w małej łódce.

Deszcz siekł elfkę po twarzy, w mgnieniu oka czyniąc ją całkowicie przemoczoną, zaś woda morska, która jeszcze przed kilkoma chwilami z trudem przekraczała drewnianą granice burty, obecnie uderzała bezpośrednio w jednoosobową załogę.

Złowieszczy grzmot przeszył powietrze tuż po rozjaśnieniu czarnego nieba przez lśniąca parę: błyskawicę i piorun, oświetlające zarysy stopniowo oddalającego się statku piratów.
Tilyel odwróciła się, by sprawdzić czy kierunek żeglugi jest dobry, lecz... spostrzegła, że ląd znajdował się daleko po prawej stronie!

Należało szybko poprawić kurs!

Wiosłowanie z jednej strony stosunkowo szybko przyniosło efekt w postaci skierowania się dziobu do lądu, znajdującego się już tak blisko.
Niestety ustawiało to szalupę bokiem na pastwę stale powiększających się fal.
Nagle jedna z największych jak do tej pory spadła na łódkę! Siła uderzenia prawie wywróciła drewnianą łupinę, zaś samą czarodziejkę niemalże zmiotło z pokładu!
Tilyel walcząc o życie z siłami natury rozpłakała się, szlochając i łapiąc niespokojnie płytkie oddechy, ale płynąc dalej mimo policzków wymierzanych przez morskie fale.
Kolejne spojrzenie do tyłu uświadomiło kobiecie, że znowu zeszła z właściwego kursu! Ląd znajdował się niemalże całkowicie po stronie burty, a łódka ominęła półwysep z Bremervoord!
Wymusiło to kolejną zmianę!
Teraz konieczne było wyczerpujące płynięcie pod prąd!
Sama siła wiatru sprawiała wrażenie zdolnej unieść w powietrze człowieka. Jedynie deszcz zdawał się uniemożliwiać porwanie przez wicher, nasączając tkaniny do granic możliwości.
Wewnątrz szalupy zgromadziła się już woda morska sięgająca kostek.
Na domiar złego wiosłowanie pod prąd wymagało niebotycznych ilości energii, a ta niepokojąco szybko kończyła się.
Odległość od Bremervoord nie malała.
Walka z żywiołem stawała się coraz bardziej bezsensowna. Szalupa bez przerwy wspinała i spadała z wodnych gór.

Ponownie spojrzała ku celowi swej pogoni, lecz ląd oddalał się, podczas gdy sztorm nie uderzył jeszcze z całą siłą furii.
Kolejna fala zbliżała się z zawrotną prędkością. Cały czas rosła, osiągając w końcu wysokość połowy okrętu piratów!


Sunęła do przodu ociekając ponurą potęgą, podczas gdy kadłub szalupy zaczął powoli wznosić się!
Kąt dna w stosunku do morza zwiększał się, by w końcu wyrzucić elfkę z łupiny!

Czarodziejka wpadła do wody, nie wiedząc gdzie znajduje się łódka, lecz najgorsze jeszcze nie nadeszło!
Potężna paszcza fali niczym pysk zębatego potwora coraz bardziej pochylała się nad taflą słonej wody!
Patrząca w górę Tilyel odniosła wrażenie, że wodna masa spieszy ku niej z coraz większą prędkością, zakrywając całe niebo!
Nagle hektolitry wody uderzyły w drobną postać z całą swoją potęgą oraz furią, wpychając ogłuszone ciało w mroczne odmęty porażające bezwzględnym spokojem kontrastującym z ogromem chaosu na powierzchni.
Woda była zimna, twarda i ciemna... nieprzenikniona toń której otwarte, spłoszone oczy dziewczyny nie były w stanie zgłębić. Tilyel szybko zerwała z siebie lnianą pelerynę która znacznie ograniczała ruchy. Musiała też zrzucić ze stóp buty ciągnące ją na dno i nawet nie zauważyłaby pewnie jak szybko opada w dół pozbywając się ich gdyby nagle pleców nie dotknął inny znacznie zimniejszy prąd wodny który tak wystraszył dziewczynę że ręce same czym prędzej wysunęły się w górę rwąc twardą wodę morską.

Głębia zaciskała swe okowy, wciągając coraz to głębiej i głębiej! Bezmiar wód bezlitośnie ściskał klatkę piersiową, pragnąc zmiażdżyć ją na drobne kawałeczki!
Powietrze w płucach nie wystarczy na długo.

Elfka, odzyskawszy jasność umysłową podjęła walkę ze szponami morza! Zaczęła płynąć w górę, lecz ciemność powoli opuszczała swe kurtyny na oczy, a odległość wydawała się wcale nie zmniejszać! Ile można płynąć? Straciła orientację.

Czy ta woda nigdy się nie skończy?!


Płuca rozpaczliwie wrzeszczały o powietrze! Domagały się o niego z całą mocą, lecz mózg był bariera nie do pokonania! Racjonalna potęga nie dopuszczała do zaczerpnięcia tchu!
Adrenalina krążyła we krwi w ogromnych ilościach, zmuszając ciało do niewyobrażalnego wysiłku!

Nie chce jeszcze umierać!

Nie tu... proszę...

Powietrza...

Czarodziejka kurczowo trzymała się świadomości, ale organizm powoli zwyciężał. Wolniejsze i zdecydowanie bardziej wymuszone ruchy rąk oraz nóg, gwałtowniejsze lecz i coraz mniej zgrane słabły jak nadzieja.
Nagle zapadła ciemność, a świadomość odpłynęła, uwolniona z okowów siły umysłu, pozostawiając bezwładne ciało coraz bardziej opadające w toń...


.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline