Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2010, 16:42   #24
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Młokos szedł korytarzem pierwszego piętra zamku. Oficjalnie nie lubił tego określenia, ale gdzieś tam w głębi duszy słowo "zamek" mile łechtało jego dumę i chyba nawet gdzieś po głowie chodziła mu drugie "kasztelan"...
Pływanie w brei lokalnych układzików wymagało sporo sprytu i jeszcze więcej pieniędzy. Na szczęście dawało na tyle dużo ludwików, że się opłacało. Opłacało się zwłaszcza dlatego, że Tawerna pod Złotym Dukatem znajdowała się na styku kilku ziem... była więc świetnym miejscem do spotkań wszelakich i różnych zwłaszcza tych nie do końca oficjalnych... a o takowych dobrze było wiedzieć, aby zysk ze wszystkiego wyciągnąć. Mawiali, że Bogu świeczkę, a Diabłu ogarek... Jeżeli tak określić by interesy Młokosa... to potrzebowałby tuzina świeczek i dwu tuzinów ogarków.

Drzwi na korytarz otworzyły się cicho i na dywanie stanęła Katrina.

Wzrok Młokosa prześlizgnął się po jej sylwetce, co nie uszło z kolei jej uwagi. Domknęła drzwi i poprawiła gorsecik.

- Kolejny szczęśliwie śpiący klient... Ta druidzka herbatka jest chyba jakaś słabsza... Albo ten miał mocniejszą głowę.
- Ale opłacało się? - mężczyzna uśmiechnął się.
- Pfff - wydęła wargi i odwróciła się pokazując w całej okazałości kształtny tyłeczek... Bardzo kształtny...

Zszedł na dół do pustoszejącej sali głównej, ci, którzy siedzieli od obiadu mieli już nieźle w czubie i albo udawali się do pokojów; albo obsługa powoli przemieszczała mniej szacownych gości w kierunku siana w stodole... Usiadł przy jednym z wolnych stołów i po chwili zatopił usta w lekkim piwie. Chodziło w końcu o to, aby posiedzieć, a nie schlać się. Jak wiadomo pańskie oko konia tuczy. Musiał zresztą jeszcze pomyśleć nad tym wszystkim. Jakub głupi nie był, więc... co tak naprawdę się działo? Z samego rana trzeba było wybrać się do miasta i na zamek pod jakimś dobrym pretekstem - musiał sprawdzić czy sklep nie powinien dostarczyć czegoś na zamek. Czegokolwiek.

Trzeba było, albo i nie...

Młokos uśmiechnął się widząc wchodzącego do sali kapitana Franka Kressa. Było zbyt późno na wpadnięcie tylko na piwo, czy piwo i coś do piwa... Więc chodziło o interes. Wstał od stołu i podążył w kierunku gościa:

- Kapitanie, co za miła niespodzianka! - Młokos podarował sobie tekst o padaniu do nóżek szacownemu panu, bo chyba by mu to nawet na poważnie przez gardło nie przeszło, a miał do kapitana na tyle szacunku, aby nie roześmiać mu się w twarz. W gruncie rzeczy nawet go lubił - młody, ambitny miał w sobie to coś co przyciągało uwagę, niestety zbyt prostolinijny, aby zajść wiele wyżej. - Piwko, po służbie, czy może coś zacniejszego? Miodek jakowyś?

Oczywiście Kress musiał czegoś chcieć, to było oczywiste; ale jednocześnie mógł dostarczyć jakichś informacji... Po chwili siedzieli przy jednym z bocznych stolików. Na tyle bocznym, aby rozmowa pozostała tylko pomiędzy nimi.
 
Aschaar jest offline