Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2010, 20:33   #86
Merigold
 
Merigold's Avatar
 
Reputacja: 1 Merigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skał
Stój albo strzelam! – wrzeszczała Audrey gnając za wiedźmą, a ponieważ nie była gołosłowna... no właśnie.
Pędząc za zbiegiem jak Alicja za Białym Królikiem, w króciutkiej tunice, legginsach i botkach brogue wyglądała z pewnością... interesująco. Na szczęście lub nieszczęście, za gospodą nie było nikogo kto mógłby ten widok podziwiać. No może za wyjątkiem depczącej jej po piętach Helen z którą ścigały się jakby brały udział w groteskowej gonitwie za lisem na którą w amoku zapomniały dosiąść koni. Właśnie. Miała nadzieję że egzorcystka ma jakiś plan co zrobią jak... o ile... jeśli w końcu dogonią ściganą, bo jeśli chodzi o Audrey to wciąż jeszcze była w fazie planowania. Klepnięcie w plecy z okrzykiem „berek, teraz ty gonisz!” było jakąś opcją... kiepską i całkiem prawdopodobną wziąwszy pod uwagę jej umiejętności bojowe. Pozostawało liczyć na cud, szczęście i wiarę w to że jej partnerka zna kung-fu. Za dużo?

Zaklęła szpetnie wpadając z rozpędu na krzaki. Tak się kończa zabawy w przestępców i gliniarzy... Zaliczając okazyjne zadrapania i zniszczenie tuniki z Top Shopu, złorzecząc niecenzuralnie przedarła się przez zarośla wypadając na zagajnik.
Odległość między nią a sciganą nie malała ani o cal. Skubana była dobra w te klocki, gnała przed nimi jak jakiś struś pędziwiatr wzniecając tylko za sobą kurz powłóczystą spódnicą.
Niech ją szlag! Za mocno się oddalały, za daleko w las i do tego cholera wie gdzie... Śmierdziało pułapką jak sukinsyn...
Odgłosy strzałów daleko za nimi zabrzmiały jak upiorne echo jej myśli. Szlag, Tim miał kłopoty albo...
Szlag!
Audrey zatrzymała się ustępując miejsca egzorcystce.
- Stój... bo... strzelam! – „Stój bo strzelam? Taaa, bo jeszcze mogę nie trafić?! Brawo Masters, to było naprawdę przekonywujące” Zignorowana do reszty zamierzyła się do strzału. A skoro o gołosłowności mowa... nacisnęła na spust. Celowała w nogi. Przesłuchanie trupa może i nie było problemem, ale zabicie człowieka to już inna para kaloszy...
Oddała trzy strzały wstrzymując oddech w oczekiwaniu na efekt. Nic. Cel jak uciekał tak uciekał dalej.
Wycelowała ponownie.
Tym razem trafiła.
Dobiegła na miejsce chwile po Helen. Widok ustrzelonej wiedźmy sprawił że żołądek Audrey podszedł do gardła i tam pozostał. Nie wyglądało to dobrze.
Jeszcze nie była mordercą, ale niewiele jej do tego brakowało. Uciekinierka już raczej nigdy nie weźmie udziału w żadnym maratonie, czy to będzie bieg z przeszkodami po lesie czy w jakakolwiek inna przestępcza dyscyplina. Przestrzelone kolano było w tej chwili jednak najmniejszym problemem. Z drugiej rany, tej na udzie krew sikała jak z zarzynanego prosiaka zbliżając ich podejrzaną z chwili na chwilę do obiektów jej pracy.
Blada jak ściana Audrey dołączyła do egzorcystki z zapałem winowajcy starając się naprawić to co zrobiła. Opaska uciskowa z paska Helen, szalik i podarta koszula jako prowizoryczny opatrunek... Mc Gywerem to one nie były... No ale jakoś poradziły sobie, chwilowo niebezpieczeństwo zostało odegnane... Chwilowo.
Teraz muszą szybko zawieźć ją do szpitala... Zanieść do „Kotła”, gdzie, jak miała nadzieję, czeka na nie cały i zdrowy Ka Mate, załadować się do samochodu i pruć do szpitala...
Proste, jasne... i stresujące jak cholera.

Na szczęście pierwszą z osób na którą natknęły się wracając był ich własny, prywatny egzekutor, nie tylko cały i zdrowy, a nawet z przygruchaną już jakąś blondynką...
O gustach się nie dyskutuje, w sumie nawet niezła dupa, lecz chyba facet zdaje sobie sprawę że zombie szybko się... hmm... psują?

Audrey skrzywiła się w bladej imitacji uśmiechu na jego widok. Przygryzła wargi dostrzegając pytające spojrzenie skierowane na ich ładunek
- uciekała... – bąknęła niewyraźnie pod nosem licząc że Ka Mate będzie miał na tyle taktu i nie będzie ich ciągnął dalej za języki.


Pół godziny później Audrey siedziała w poczekalni szpitala czekając na werdykt. Dotarli na czas, oddali wiedźmę w ręce lekarzy, a teraz siedzieli w ponurym milczeniu zabijając czas jeszcze bardziej ponurymi myślami.
Czas płynął.
 

Ostatnio edytowane przez Merigold : 05-10-2010 o 10:42.
Merigold jest offline