Piękna Lucienne rozmyślała nad ostatnimi zdarzeniami przysłuchując się nieudolnym acz uroczym próbom gry na lutni.
Kobieta nie ufała członkom bractwa - byli w końcu mężczyznami. Wiedziała jednak,że dzięki przynależności do niego jej wpływy na zamku zwiększą się i to znacznie.
Z zadumy wyrwał ją głos siedzącego nieopodal mężczyzny „- Czarująco dziś wyglądasz pani. Kolor tej sukni podkreśla blask twych oczu.” - Dziękuje szlachetny panie Zygfrydzie. Cieszę się,że to właśnie z pańskich ust padają takie słowa. Odpowiedziała z uśmiechem , wychwytując spoczywający na jej wyeksponowanym biuście rycerski wzrok. Taak… mimo tego, że mężczyźni są nieokrzesanymi zwierzętami naprawdę łatwo nimi manipulować. To bardzo przydatne przy osiąganiu swoich celów – pomyślała. – Pozwól panie. - odpowiedziała nachylając się nad młodym Malcolmem.
Przytuliła się do dziedzica chwytając swymi jego dłonie . Delikatnie prowadziła poddenerwowanego chłopaka wydobując z instrumentu wspaniałą melodię. Po chwili uwolniła swój słowiczy głos wyśpiewując brakujące rymy wprost do jego ucha.
Kobieta nie mogła pozwolić by upadło to co kochała Sofia – jej pani.
Nie mogła pozwolić by upadło to co sama pokochała.
Zadba o pociechę swej wybawicielki, rozkocha ją w sobie a to da jej nieograniczoną władzę. Przy pomocy bractwa uratuje ród D’Arvill…
Płomienie odbywały w kominku wspaniały taniec a kuszący zapach lawendy wdzierał się do męskich nozdrzy – i tych starszych i tych młodszych…
Ostatnio edytowane przez Sythriel : 04-10-2010 o 16:24.
|