Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2010, 19:47   #39
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
"No i diabli by to wszystko..." - pomyślał Młokos kiedy Kress wyszedł. Wymiana spojrzeń na odchodnym była dostatecznie jasnym sygnałem, że panowie się znali i nie pałali miłością dio siebie... - "Cholera, bajkę o uczciwym obywatelu szlag jasny trafił. Teraz te piwo trzeba będzie wypić, a procenta zapłacić"


- Panowie, zapewne zmożeni drogą jesteście. Godzina już późna... Zasiądźmy do wieczerzy jakowejś, a interes omówmy. - Wskazał ręką stół i dał znak barmanowi, aby piwa jakie podał i strawy.

Kiedy najemni zdążyli już po poł kufla piwa wypić powiedział:
- Sprawa jest następująca. Za każdy dzień roboty dla mnie ludwik żołdu i utrzymanie. Za robotę, do której was nająć chce 10% zdobycznego i koszta. - Młokos doskonale wiedział, że oferuje dużo, ale... uprawianie polityki kosztowało. A jego było na to stać.
- Co to za robota? - leżaca na stole piramidka złotych monet mamiła wzrok każdego najemnika.
- 10% to mało... tak z połowa by sie zdała. - dorzucił któryś...
- Za kilka dni znaczny transport będzie przechodził w okolicy... Takich 10 procent to w życiu nie widziałeś, chwilowo szczegółów znać nie musicie, powiem jedynie, że poszanowania prawa żadnego nie będzie, więc jak ktoś ma z tym problemy... Ktoś przy stole zarechotał zza kufla:
- My prawo szanujem...
- Ja także... - odparł Młokos dostawiająć drugą piramidkę monet - Cieszę się, że rozumiemy się. Pewnie jeszcze komuś przy okazji konkretnie w pysk dać trzeba będzie... Tak dla rozrywki. W karczmie nie chce żadnych rozrób, ale poza murami... Zastanówcie się panowie i rano porozmawiamy, czy warunki wam pasują i czego ewentualnie rządacie za swoje usługi.

Młokos wstał od stołu zostawiając najemników samych. Niech mają czas na zastanowienie się. On sam póki co miał conajmniej dwa plany, w których takich ludzi mógł wykorzystać. Zdarzenie z Kressem jakoś trzeba będzie załagodzić. Jakoś zapewne sprowadzi się do odpowiedniej ilości ludwików. Wchodził już na schody na drugie piętro, aby w końcu udać się na spoczynek kiedy przez opary alkoholu przedarła się jeszcze jedna myśl. Zbiegł na dół znajdując Jakuba jeszcze zajętego szorowaniem podłogi.
- Jakub. Gdzie byłeś pytać o leki?
- W okolicach D'Arvill... Pomiędzy miastem, a Tawerną. Dokładnie u...
- Olej to mycie i spadaj spać. Jutro z samego rana weźniesz konia i kasę. O to samo rozpytasz na północy, zwłaszcza w okolicy starych ruin i wieży Point du Mer Diable... - jeżeli Du Ponte miał w łapie D'Arvilla to pewnie nie trzymał go na zamku, ale jednocześnie miejsce musiało dawać jakiekolwiek możliwości obrony. Najlepsze byłyby jakieś ruiny lub samotnia. Pech chciał, że tego typu miejsc było trochę w okolicy. - Zacznij od ziem Du Ponta.

Chłopakowi nie trzeba było mówić jak ma zdobywać informacje i jak ma dbać o swoją dupę. Przy okazji postanowił załatwić jeszcze dwie sprawy. Zakołatał do jednego z pokoi i po chwili patrzył w lekko mętne oczy Amadila.


Mężczyzna był kompletnie ubrany co znaczyło, że po pierwsze gdzieś jeszcze wychodził, po drugie - mętny wzrok był zasługą ziółek, a nie alkoholu... Cóż każdy miał jakieś...

- Widzę, że jesteś zajęty. - Młokos przeszedł do rzeczy - Chcę wiedzieć o wszystkim co dzieje się w okolicy, bliższej i dalszej. O każdym oddziale zbrojnych, obozowisku stałym, pojawieniu się kogoś w jakichś miejscach. Wszystko. Coś dzieje się w okolicy i ja chcę wiedzieć co. Pomiedzy wszystkimi czterema zamkami...

Odwrócił się nie czekająć na potwierdzenie czy reakcję. Małomówny z natury półelf w najbardziej rozmownych okresach ograniczał się do pojedyńczych zdań oraz monosylab potwierdzenia i zaprzeczenia. Kiedy był pod wpływem swoich ziółek - wielu brało go za niemowę. Znał jednak okoliczne lasy i wielu, jeżeli nie wszystkich, kłusowników i leśników. Młokos Wyszedł jeszcze na dziedziniec i podszedł do bramy. Pozostawił strażnikom informację, że jeżeli ktokolwiek przyjdzie z jakimikolwiek informacjami, to należy odebrać i zapłacić. Okazało się jednak, że strażnicy zostali już poinstruowani. Młokos uśmiechnął się - pewne rzeczy jednak funkcjonowały odpowiednio. Miał nadzieję, że coraz szersze sieci jakie zarzucał w okoliczne środowiska przyniosą oczekiwane efekty. I bynajmniej nie chodziło o pieniadze, a przynajmniej nie tylko o pieniądze.

*****

Bladym świtem pognał do miasta, dziwnym zbiegiem okoliczności pojawiając się pod klasztorem Najjaśniejszej Panienki dokłądnie wtedy kiedy rozdawano biedakom posiłek. Przedzierając się przez zgromadzenie rozdał pokaźną ilosć miedziaków, co tylko po części było teatralnym czy skalkulowanym gestem. Znalazł się w kalsztorze i podążył prosto do pokoi przeora:
- Przeora nie... - zignorował słowa mnicha i znalazł się w pokoju pełniącym funkcję gabinetu. Wszyscy wiedzieli, że starego przeora męczyła podagra i nie sypiał od wczesnego ranka. Teraz też siedział już na swoim tronie.



- Bracie przeorze, ja...
- Zajmę się tym Bracie Tomaszu. - odparł spokojnie przeor i kontynuował kiedy drzwi się zamknęły: Czego chcesz diable wcielony?
- Ojciec wyraźnie mi pochlebia. - mężczyzna wyjął z kurtki pokaźny mieszek i położył na stole - Chciałem złożyć ofiarę na świątynię i klasztor...
- Myślisz, że za swoje brudne złoto kupisz sobie niebo?
- Nie wymagam, aby ojciec mnie błogosławił, czy sprzedał mi odpust i udzielił rozgrzeszenia... Jeżli nie potrafi ojciec użyć tych pieniędzy w dobrym celu...
- Szatanie...

Rozmowa odbywała się mniej więcej co miesiąc. Prawie mieli to już rozpisane na role, bo za każdym razem było podobnie... Nikt nie uwierzyłby w altruizm Młokosa, więc mężczyzna nawet nie wysilał się na tłumaczenia i próby przekonywania. W sumie nie obchodziło go to, co mówią ludzie... i jak go oceniają. Z drugiej strony - oczywistym było, że ochronka prowadzona przez klasztor tak właściwie to utrzymywała się w znacznej mierze z datków Młokosa. Panował więc swoisty rozejm - braciszkowie nie interesowali się za mocno tym skąd pochodzą pieniądze, a przy okazji nie wytykali Młokosa z ambony; a ten wątpliwy zaszczyt zdarzał się komuś praktycznie co niedzielę.


*****

Po wyjsciu z klasztoru poszedł do sklepu - było tuż przed jego otwarciem, kiedy bocznym wejściem wszedł do budynku i znalazł się w pokoju zajmowanym przez oficjalnie - starego kowala, któremu ze starości już w głowie się trochę miesza i całe dnie po mieście bez celu łazi...



- Macieju, interes jest. Wydaje się, że w mieście coś się dzieje...
- A tak się wydaje... Moje źródła już przykładają do tego ucho. Towary pośledniejsze się pojawiły, ale zakup odradzam. Sposobić się można na karawanę co do zamku Lect...
- Jak potrafisz to załatw to. Najlepiej tak, aby na Du Ponte'a było. Kilka mundurów żołdaków Du Ponte'a bym potrzebował; innymi też nie pogardzę... Ja najemników co prawda mam, ale do innej roboty wykorzystać ich chce. A, i niech ktoś wiadomość Kashevy'emu przekaże, co by tak głośno nie szczekał, bo zęby stracić może...
- Ha, ha. W końcu cierpliwość straciłeś Młokosie...


Mężczyzna uśmiechnął się i bez słowa wyszedł. Macieja dobrze było mieć po swojej stronie - stary wyga, który w życiu ukradł niejedno i pewnie przez spory czas kręcił jakimś światkiem na zasłużony odpoczynek osiadł tutaj w D'Arvill. Nie był jeszcze aż tak stary i najwidoczniej nie chciał odpuszczać złodziejskiego fachu całkowicie. Układ z Młokosem był dla ich obu korzystny. Młokos zapewniał kasę gdy była potrzebna i miejsce zbytu praktycznie wszystkiego - samemu oczywiście nie będąc łączonym z czymkolwiek. Dla starego Macieja była to okazja do pozostania w biznesie na naprawdę mocnej pozycji i pociągania za sznurki.


*****


Sklep z towarami luksusowymi został otwarty i Młokos pojawił się na sali sprzedażowej. Od czasu do czasu należało się we własnym sklepie pokazywać i uśmiechać do klientów.
 
Aschaar jest offline