Ten Kraken nie lubi gnomów. Ten Kraken naprawdę nie lubi gnomów...!
Dirith;
Tak łatwo nie zrezygnujesz. Ponowiłeś sztuczkę ze wspinaczką po mackach i skokami. Byłeś trochę zmęczony poprzednią próbą, ale gnałeś na przód...
R.;
Ponownie okazało się, że kobieta-magini na pokładzie to nie pech, a szczęście! Zaczęłaś wydawać rozkazy, przez co przez moment chociaż zapanował jako taki w miarę nie-chaos. Kraken już był pod wpływem czaru, ale tobie było mało! Kolejne zaklęcie szybko wyszeptane i kolejny tryumf! Marynarze przy armatach wznosili radosne okrzyki widząc, jak mag maguje czy czaruje, co tam magowie robią... W każdym razie każdy chłop na tym statku wiedział, że z magami nie ma żartów, a im trafił się akurat taki, co trafia w cel! I to było szczęście, zdecydowanie...
Ursuson;
Teoria to jedno, praktyka czyni mistrza! Strzelanie z armaty było jak bułka z masłem! Ostro zabrałeś się do roboty, tym bardziej że większość artylerii poszło już na dno!
Wszyscy;
Mroczni bogowie [w końcu jest noc] chyba trochę się zniecierpliwili ponieważ nagle straciliście swoją dobrą passę...
* * *
[wizja po rumie]
Demon Verion siedzi przy kompie i gra w CS. Pojawia się ikonka Outlooka „masz modlitwę”.
V; [otwiera i czyta] Pani sennych koszmarów, zlituj się, hm-hm-hmmm... bla bla bla... Oh my, Mistress!
M; Hm? [maluje się przed lustrem]
V; Przyszło błaganie od jakiegoś Freda z tonącego statku.
M; Czego chcą? [nie przerywa makijażu]
V; Ciężko powiedzieć, jest tu coś o beczce rumu, o serze, pechu, kajdankach, zielonych kobietach, o ocaleniu...
M; Złożyli ofiarę?
V; [sprawdza załączniki] Nie!
M; [odkłada Maskarę i literuje powoli przez zęby] Na dno z nimi!!!...
* * *
Wszyscy;
Nie wiadomo w sumie co Braciszek Michał zrobił źle. Może mackom nie spodobały się fruwające wokół ogniste kule i Kraken jakimś cudem wydedukował, że kule te wylatują z armat, a Braciszek akurat stał przy jednej z nich?.... Może Mrocznym Bogom nie spodobały się cytaty z literatury Konkurencji, jakie Braciszek wygłaszał na pokrzepienie? A Może po prostu modlitwa bez ofiary była niczym spam zapychający po raz kolejny skrzynkę, podczas gdy ktoś czekał na cenny mail z ciekawym załącznikiem...? A może ośmiornicę rozdrażnił... ten dziwny zapach...? W każdym razie Kraken się wkurzył.
Wkurzył się bardzo.
Zobaczyliście, jak z wody wyłaniają się w kierunku nieba dwie monstrualnych rozmiarów macki. Nie były to zwykłe macki, ani nawet zwykłe monstrualne macki – to były jedne z tych macek z głębi piekieł i chaosu!!! I obie runęły na statek w przypływie nagłej potrzeby przytulenia Braciszka Michała...!
Uderzenie o statek wstrząsnęło całym okrętem. Kto gdzie stał, i co robił – już nieważne – wszyscy właśnie albo wyfrunęli za burtę, albo pojechali poślizgiem po pokładzie.
Barbak pofrunął i chlupnął gdzieś w czarną wodę, tyle go na ten czas widzieliście. Pani magini przejechała się po mokrym pokładzie, kończąc rajd w wywróconej szalupie. Ursuson zdążył wypalić z działa. Po raz kolejny okazał się mistrzem armaty, on i pani magini byliby zabójczym duetem... gdyby ona nie zjechała właśnie po pokładzie, a on za nią. Armata, która wypaliła, została za moment mściwie zmieciona przez którąś macek do wody. Kula jednak została już rzucona... er znaczy wystrzelona. Trafiła w cel, raniony Kraken skulił się konwulsyjnie, z głośnym chlupotem i pluskiem cofnął się z rufy do wody, przez co odciążony gwałtownie statek ponownie się przechylił [łiiii, zjazd w drugą stronę!...] Diritha ominęła cała zabawa w bujanego, skakał z macki na mackę, coraz bardziej zbliżając się do swego celu... Kiedy to cel zaczął znikać pod wodą, umykając! Macka po której biegł została znienacka trafiona czyjąś kulą armatnią i konwulsyjnie wijąc się strąciła z siebie tygrysołaka!
Braciszek Michał; http://i.pinger.pl/pgr48/237a595c001...-osmiornic.jpg
Na początku była macka. Potem była coraz bliżej, a potem zaczęło się ściemniać i urwał cię film!
Dirith;
Nagle straciłeś grunt pod nogami i runąłeś w czarną otchłań w dole! Uderzenie o wodę ocuciło cię, odruchowo przebierałeś łapami i zdołałeś wypłynąć na powierzchnię.
R., Ursuson, Ryi;
Pozbieraliście się jakoś. Rozejrzeliście się, by odkryć, że Kraken zlazł z rufy do wody i nadal machał do was mackami, tylko one wystawały teraz ponad wodę. Nigdzie nie było Trzga ani Barbaka. Zniknęli też Dirith i Braciszek Michał, a drużynowy gnom miał poważne problemy! Chyba jego gadanie wkurzyło bestię! Ryi leżała właśnie przygnieciona drugim złamanym masztem i nie wyglądała najlepiej. Po pokładzie biegał przerażony... osioł. Osioł. Rżący przeraźliwie osioł.
Magini i wojownik przypadli do burty; w wodzie pływało mnóstwo rzeczy. Pływał tam też tygrysołak – i był w tym naprawdę dobry... póki się nie zmęczy. Obok zaś pływał, nieco mniej ruchliwie, nieprzytomny Braciszek Michał! [czy raczej dryfował, a rozwinięty miesień piwny utrzymywał go póki co na powierzchni].
Rozejrzeliście się wokół. Ten szał krakena bardzo okrętowi zaszkodził. Kurde. O kurde, kurde, kurde...!
Nie było dobrze. Statek nie wyglądał już tak majestatycznie, jak w porcie. Złamane maszty leżały na pokładzie i sterczały za burtę. Marynarze plątali się w zwałach mokrego żagla zwalonych na pokład. Statek był dziwnie przechylony i jakoś nienaturalnie kołysał się na falach.
Dotarło do was, że idziecie na dno. Prosto na dno, w lodowatą wodę, w szczęki wygłodniałych rybek i innych żyjątek. Na nic zdało się wyglądanie w mroku nocy lądu na horyzoncie. Za burtą, wokół statku, pływały rzeczy które Kranek postrącał; beczki, pakunki, siei, liny, trupy marynarzy oraz żywe okazy żeglarzy, próbujące wdrapywać się na dryfujące drewno. Oglądając ich z góry czuliście w kościach że nie macie ochoty znaleźć się z chwilę na ich miejscu i być dryfującą po morzu przemoczoną i zmarzniętą drobinką drapiącą paznokciami kawałek drewna na którym leży by z niego nie spaść. Nadszedł czas na plan ewakuacji.
A może by tak zmajstrować sobie szalupę póki nie jest za późno...?
Za późno jednak już było. Z dwóch szalup ocalałych na statku obie zaliczyły przybicie sztamy z mackami krakena i nie wyglądały na sprawne. Jedna miała wyrwę w burcie a druga była dziwnie wykrzywiona i zapewne przecieka. Marynarze pozostali na statku biegali wokół oceniając zniszczenia, generalnie nie wyglądali na takich co wiedzą co robić po ataku krakena. Część z myślą „że jakoś to będzie” składała swoje rzeczy w toboły a dopiero potem latała wokół szukając bezskutecznie szalupy.
Dirith;
Pływasz, wokół ciebie pływa mnóstwo drewna i mnóstwo trupów. O, jeden nawet jakiś znajomy... To chyba Braciszek Michał. Hm... żyje...? Chyba żyje...?
Gdzieś w tej wodzie, w tej samej wodzie, w której pływasz, jest kraken. Wokół ciebie wynurzają się macki i sięgają znów do statku.
Siewca Chaosu
Zauważyłeś, jak jedna z armat wzbija się w powietrze, ciągnięta przez którąś mackę Krakena. Pomyślałeś wtedy, że stanie przy tych urządzeniach Może być niebezpieczne. I owszem, okazało się to słuszną tezą...
Armata wypaliła, ale kula pomknęła gdzieś w czarną otchłań nocy i tyle z tego było. Może rozgrzane armaty w jakiś sposób wabiły macki Krakena...? Może były jak zapałki, które drażniły ośmiornicę i próbowała je zgasić?
Poczułeś za plecami coś oślizłego. Macka pełznąca po pokładzie oparła się o twoją nogę jak łaszący się pies [a wiemy co psy potrafią brzydkiego zrobić z nogą...] Było już za późno na próby ucieczki, macka wyczuła poruszający się cel i nim sięgnąłeś wiernej procy, owinęła się wokół ciebie jak wąż! Pojechałeś do góry. Macka uniosła się wysoko, mogłeś teraz obejrzeć statek z lotu ptaka. Co nie było taką frajda jak mogłoby się zdawać...
Wtem wyśliznąłeś się z oślizłego uścisku macki! Wypadłeś ze splotu węża i omal nie runąłeś w dół... ale wierny płaszcz heroicznie cię uratował! Znaczy, dyndałeś teraz zaczepiony na pelerynie, która utknęła zaczepiona an przyssawkach macki krakena!
---------
Bestia słania się na mackach!
76-42=34 punktów życia
Magini znów w akcji! – na Krakena w kolejnej turze działa czar osłabienie – bestia przyjmuje podwójne obrażenia!.