Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2010, 22:45   #25
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nie przepadał za Judaszem zdrajcą. Nie tylko ze względu na rolę jaką pełnił, ale też ze względu na rolę jaką im przeznaczył. Pionki w jego grze. Mieli robić co im kazał, odsłaniał przed nimi jedynie to, co chciał odsłonić. Ukrywał resztę.
Nazwał siebie powiernikiem tajemnic, ale czy tajemnica to nie kłamstwo. Czy nie powiedzenie prawdy, nie jest jej ukrywaniem? Czyż jego odpowiedzi nie były pełnym łgarstw wykrętami?
Całe te miasto było pełne łgarstw, kryjących się w ciemności...chowających się przed prawdą jak szczury, chowające się przed światłem jak szczury.
Nic dziwnego, że światło było tu nielegalne. Odsłoniło by prawdę o nich samych, o miałkości ich wszystkich.
Kristberg spoglądał z odrazą na bal, na ten danse macabre...


bo ten bal kojarzył mu się z tym upiornym widowiskiem.
- Chciałeś ponoć zbawiać świat. Nie krępuj się, chłopie, nie zwlekaj ani chwili.- usłyszawszy te słowa Islandczyk zgiął się odruchowo jakby oberwał biczem. Może nawet wolał, by Brigid go spoliczkowała zamiast je wypowiadać. Zbawiać świat? Jaki świat? Tych tutaj pustych skorup? Tych nieludzkich istot. Przecież oni nie żyli. Gdzie w tym miejscu są uczucia? Gdzie ta podstawowa oznaka, ludzkiego życia jaką są emocje?
Teraz rozumiał napis na toporze, a gdy podszedł Gavolot, miał wielką ochotę skrócić mu jego mękę.
„A skoro oni nie żyją to czy my żyjemy?”.- wątpliwości zasiane, powoli zaczęły kiełkować.
Obrzucił wrogim spojrzeniem osobę, którą Brigid tak ładnie spławiała. Mimowolnie się uśmiechnął do Gavolota, a szrama na jego twarzy dodała temu uśmiechowi złowieszczy charakter.

„Czy to ...Piekło? Czy to kara za nasze grzechy?”- pomyślał Kristberg. W sumie wszystko by się zgadzało. Są w Piekle, odbierają karę za swe grzechy.
Monk to zadeklarowana ateistka, więc zobaczyła na własne oczy jak wygląda świat bez Boga. Pusta skorupa okryta ciemnością i kłamstwem. Pan ukazał jej jak pusty jest świat bez niego.
Grzechem drwala była pycha. „I powiedz mi, jak mogę ocalić świat przed potępieniem?”
Słowa które wypowiedział, brzmiały w jego uszach niczym drwina. „Jak mogę...” Stawiał się w roli Boga. Bo czyż to nie Bóg może ocalić świat i człowieka? Czyż to nie Bóg świat odkupił? Jak więc on, zwykły grzesznik miałby ocalić świat?
Zawiódł, zgrzeszył i zaiste otrzymał swoją karę. Tak samo jak Judasz, zdrajca, wiecznie popełniający te same błędy w drodze do celu. Wszak i sam się przyznał, że obecna sytuacja jest po części jego winą. Popełnia błędy naprawiać swe wcześniejsze błędy. Oto jego kara...bezsilność.
Grzechem Lorraine było pożądanie tego, czego jej nie przeznaczono. Teraz to otrzymała i ...mogła się przekonać jak pusty i bez znaczenia jest ten dar.
To miejsce było piękne, ale i bez życia...puste, zimne...martwe. Piekło to nie wieczny ogień.
To coś znacznie gorszego. Czyżby więc właśnie w Piekle się znaleźli. Czyżby już martwi byli? A może to nie Piekło a Czyściec, a oni poddawani są próbie?
Kristberg nie wiedział co o tym myśleć. Z każdą chwilą pojawiały się kolejne myśli i wątpliwości. I rozpacz.

Zwalczyć nią musiał. Nie był tu sam. I jako mężczyzna powinien zadbać o bezpieczeństwo towarzyszek. Pomijając fakt, że Brigid nie była kobietą, która potrzebowała opieki.
Co innego Lorraine...artystka trzymała się jego pasa dłonią, jak zagubione dziecko.
Zauważył to, choć udawał, że nie... Nie chciał bowiem, by się tym krępowała.
Zauważył też więc, gdy puściła. Spojrzał na Brigid i ruszył do Lorraine. A gdy był blisko rzekł spokojnym głosem. –Nie powinniśmy się oddalać od siebie. W tym miejscu, jesteśmy sobie jedynym wsparciem.
Wzrok Kristberga przesunął się na „druida”, dodając.- Bądź blisko Brigid, a ja pójdę pogadać z nim. Może to jego mamy...to jego szukamy. Może to ten Adonaj.
Przesunął dłonią po stylisku topora upewniając się, że go ma przy sobie.- Wy dwie...trzymajcie się blisko razem. I w razie czego...-chciał powiedzieć: uciekajcie. Ale to słowo nie przeszło mu przez gardło.- Brigid będzie wiedziała co robić.
Po tych słowach drwal ruszył w kierunku druida. Kristberg przemierzał salę nie zdając sobie sprawy, że jego cień drgał lekko przedrzeźniając jego ruchy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline