Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2010, 18:12   #114
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dali się wykiwać jak byle głupcy... Choć trzy pary oczy pilnowały czarodziejki, (a już na pewno oczy paladyna), choć wiedzieli, że dziewczyna jest podejrzanym osobnikiem.
Choć z Raydgast umieścił ją w środku, także by mieć ja na oku...to i tak im znikła z oczu.
Kiedy, gdzie, jak? Jakim cudem?

Teraz to było nieważne, w obliczu potworności jaka stanęła im na drodze, nie miało to znaczenia. Stwór który stanął im na drodze i zmienił jednego z najemników w podobną sobie abominację, wywołał strach i panikę na całym polu walki. Rzezimieszki rzuciły się na oślep do ucieczki. A to był błąd. Nieważne jak straszny jest potwór, nie można ulec strachowi.
Paladyn nie miał nic przeciwko odwrotowi wobec przeważających sił przeciwnika. Nie był bowiem samobójcą. Ale odwrót ten powinien być spokojny i uporządkowany, bo chaos na polu bitwy, równa się wielu niepotrzebnym zgonom.
Raydgast ocenił siły wroga i dobrał taktykę. Strzelać i trzymać się poza zasięgiem macek tego stwora. Dlatego też w dłoni paladyna pojawiła się kusza.

Trochę go poirytowała strategia Iulusa...Był kapłanem przecie. Jego rolą było leczyć i pomagać. A nie pchać się na pierwszy ogień, zwłaszcza w sytuacji, w której nawet paladyn tego nie czynił.
Cóż...przynajmniej kapłan Tyra zdawał sobie sprawę, że nie ma co tracić sił na nikomu nie potrzebną walkę. Bulgoczącej masie...czegoś...którą stał się ów nieszczęśnik , i tak nie pomogą. Więc najlepiej było się ulotnić z tego miejsca, zanim sprawy przybiorą gorszy obrót. A zniknięcie podstępnej wiedźmy, to właśnie zapowiadało.

Sytuacja na niższym poziomie nie była lepsza. Babsztyl ich zamurował. Czy to za sprawą magii, czy znajomości tajemnic wieży, nie miało w tej chwili znaczenia.
Ważniejsze było to, że zamurowała i nie mogli nic z tym zrobić. Zresztą nie mieli okazji, bo glutki, jak je nazwał paladyn, schodziły na dół. I trzeba się było przygotować na konfrontację.
I wyszła tak jak planował paladyn, póki dało się z dystansu glutki były ostrzeliwane z dystansu. A potem niestety znów przyszło walczyć wręcz.
Paladyn sięgnął po świeżo zakupiony miecz, ponownie. I rzucił się do boju wraz kapłanem, gdy już nie było gdzie się cofać. Ostrze cięło wrogą breję glutka ( bo nie można było nazwać tego ciałem), tarcza starała się osłonić ciosy przed uderzeniami macek bestii. Co prawda te "szpony" glutka nie miały siły w sobie, by rozorać głęboko ciało. Lecz kryły w sobie większe zagrożenie. Niemniej ciało paladyna pokrzepiane mocą pieśni barda, jakoś sobie radziło. Miecze rozchlapywały breję tworzącą bestię, raz po raz bez ustanku. Aż stwór uległ ich ciosom.
Walka się zakończyła. Przynajmniej ta tutaj.

Paladyn odetchnął głęboko, po walce. Przyjrzał się wiwatującym i cieszącym się najemnikom.
Wspomniał słowa kapłana...
- Na rany Tyra co to ma znaczyć? Cóż to za zbieranina? Cny Raydgaście masz pod wodzą oddział karny liczący na odkupienie? Bo inszej zrozumieć stawioną tu bandę mi nie idzie. Czy Zakon Thorma rycerzami żadnymi już nie dysponuje by ich wysłać przeciw Wrogu? Czy po prostu bagatelizuje sprawę, śląc tylko w pościg za Stickiem - to? Myślisz, że dadzą radę, jeśli czeka nas coś więcej niż walka z bardem?
I swoją odpowiedź na nie. –Spóźniliśmy się Iulusie. Przybyliśmy za późno do miasta. Zakony wyjechały, najemnicy podpisali kontrakty. Doświadczeni wojownicy wyruszyli na orki. A to jest wszystko, co Uran może oferować w tej chwili. Przyznaję, to banda zbójów, ale wiedzą jak trzymać noże i miecze. Pewnie niewielu z nich przeżyje tą wyprawę. Ale cóż...Ci którzy przeżyją, staną się lepszymi ludźmi z pomocą Torma i Tyra. Ci, którzy zginą. Mało kto po nich zapłacze.
Wzruszył wtedy ramionami dodając.- Nie wiem czy dadzą sobie radę ze Stickiem, czy z zagrożeniami Pyłów. Ale zawsze to będzie więcej celi dla naszych wrogów. Przyznaję, możesz to uznać za okrutne. Ale oni wiedzą na co się pisali, a i my też będziemy narażać życie.


Wspomniawszy te słowa i obserwując radość najemników, paladyn mimowolnie się uśmiechnął. Może jeszcze uda się wykuć z tego żelaza, prawdziwą stal?
Nie dane mu było zbyt wiele rozmyślać. Ledwo wsunął miecz i załadował kuszę, a już Laure pognał na czwarte piętro rzucając kilka słów które zelektryzowały paladyna.
Co czarodziejka robiła na zewnątrz? Paladyn był wręcz pewien, że jest zainteresowana zawartością wieży. A resztę drużyny użyła jako przynęty dla plugawych bestii.
Nie było jednak czasu na rozmyślania, elf już gnał po schodach. Kapłan zaś biegł tuż za nim.
Paladyn rzekł zaś spokojnym tonem głosu.- Dobra ludziska, wyruszamy na kolejne piętro. I mam nadzieję, że ta potyczka czegoś was nauczyła. Słuchać rozkazów, trzymać się w kupie i nie panikować! To jedyny sposób na wyjście z tej wieży żywym i... być może z łupami. A teraz za mną, kusze w gotowości, oczy wypatrują zagrożeń.
Paladyn ruszył za pozostałymi, ale nie zamierzał biec na oślep. Ta wieża mogła mieć w sobie więcej niespodzianek. I dlatego nie można było zrezygnować z czujności, na rzecz pośpiechu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline