Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2010, 18:25   #27
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Przy współudziale Efci

Jakby na to nie spojrzeć dom Lady Yllaatris był sporym budynkiem. Igan zakładał, że dom może być obserwowany, ale nie miało to większego znaczenia. Nie było widać żadnych oczywistych straży, czy mniej oczywistych... A skoro kapłanka chciała ryzykować spotkanie we własnym domu... Przekradnięcie się przez ogród od tyłu nie było specjalnie trudnym zajęciem. Podobnie jak ostrożne zajrzenie w okna. Chłopak liczył na to, że kapłanka będzie siedziała przy świetle. Na zewnątrz bowiem zapadł już zmierzch...

Okna na parterze były ciemne co właściwie ułatwiało sprawę, z punktu widzenia mężczyzny. Układ gzymsów budynku nie było może szczytem marzeń, ale nie był też najgorszy, dawał jakieś szanse powodzenia. Na pierwszym piętrze światło paliło się w kilku oknach jednak tyle szczęścia to Igan nie miał, aby trafić od razu na pokój Lady Yllaatris. W pokoju wybranym na pierwszy do zajrzenia siedziała Ellis i rozczesywała swoje piękne, rude włosy. Z wielką przyjemnością Igan popatrzyłby dłużej jednak czas uciekał... Kolejne oświetlone okna należały do jakiejś blond piękności, która siedziała tyłem do okna pochłonięta jakąś pracą przy niewielkim stoliku. Pozostałe okna na pierwszym piętrze były ciemne. Niestety istniała możliwość, że kapłanki nie ma w domu lub położyła się już spać. Pozostawały do sprawdzenia okna na drugim piętrze. Gzymsy może nie były najwygodniejsze, ale mając do wyboru oficjalne wejście, które mogło skończyć się bardzo różnie; a pomęczenie się na gzymsach budynku postanowił trochę się pogimnastykować. W końcu praktyka czyniła mistrza, a przynajmniej tak mówili...

Łażenie po gzymsach pomiędzy pierwszym a drugim pietrem było już znacznie bardziej skomplikowane z kilku powodów, oczywiście gzymsy były węższe i zawierały mniej ozdobników, ale równocześnie - Igan - jak każdy - się męczył. Palce miały słabszy uchwyt i ryzyko złego ruchu wzrastało. Drugie piętro nie było jakąś straszną tragedią przy upadku, ale ryzyko istniało zawsze...
W jednym z okien na drugim piętrze zauważył w końcu kapłankę, która siedziała przy jakimś łóżku i karmiła chorego. Pokój był dość mały i skromnie urządzony. Igan wolałby spotkanie w cztery oczy, ale chory zadał jakąś gwarancję na to, że obędzie się bez krzyków...
Dwukrotne stuknięcie czubkiem noża w szybę musiało być doskonale słyszane w pokoju pomimo iż na zewnątrz zostało właściwie niezauważone. Igan schował się i z wewnątrz na pewno nie było go widać. Wolał, aby kapłanka podeszła do okna niż widziała go przez pokój.
Yllaatris ze zdziweniem odwróciła głowę w kierunku okna. Wyraźnie słyszała, że coś uderzało w szybę. Ptak?? Odstawiła miskę na szafkę i wsłuchała się...

Nic. Cisza. Czyżby się jej zdawało?? Podeszła do okna. Przykleiła nos do szyby. Ale nic nie zauważyła. Postała jeszcze chwilę i nasłuchiwała.
Nadal cisza.

W końcu odwróciła się na pięcie i udała ponownie na krzesło, tuż obok nieprzytomnego mężczyzny w łóżku. Rękom dotknęła czoła. Na szczęście było chłodne. Ponownie ujęła w dłoń miskę i zaczęła karmić go.
Igan zastukał ponownie zamierzając jednak doprowadzić do tego, aby kapłanka otworzyła okno.
Czyżby miała omamy słuchowe??

Po raz kolejny odwróciła się do okna. Była pewna, że jednak coś lub ktoś w tę cholerną szybę zastukał. Wyglądanie na zewnątrz znowu niczego nie pokazało. Lady Yllaatris mogła oczywiście zgasić światło i zacząć się rozglądać w ciemnościach. Ale wybrała szybsze rozwiązanie. Otworzyła okno i wychyliła się przez nie by móc lepiej zlustrować okolicę.

- Niespodzianka - powiedział Igan kiedy kapłanka spojrzała w jego kierunku. - Podobno chciałaś porozmawiać?
- Kurwa!! - Wydusiła z siebie kapłanka cofając się i to znacznie od okna.
To było zaskakujące słowo, nawet dla Igana, albo i nie było, ale okoliczności użycia były. W każdym razie po chwili znalazł się w pokoju opierając o parapet:
- Nie wiedziałem jak zareagujesz, ale tego się nie spodziewałem - powiedział rozcierając palce.
- Nie moża wykończyć kapłanki w normalny sposób, to się ją o zawał przyprawi?? - Zamknęła za nim okno i zaciągnęła mocno, aż do przesady, zasłony. - Orlamm się spisał, widzę. To dobrze. Mam nadzieję, że zaraz pojawi się reszta.
- Jaka reszta?!? - zapytał Igan najwyraźniej niezadowolony z zamkniętego okna.

Jedyną odpowiedzią kapłanki był siarczysty policzek jak otrzymał od niej chłopka. Przez ułamek sekundy oczy Igana stały się jeszcze bardziej zimne,całkowicie się nie ruszając powiedział:
- Zrób to jeszcze raz, a będzie to ostatnia rzecz jaką zrobisz w życiu. To jest obietnica.
- Zrobię. To też jest obietnica. Jeżeli jeszcze raz zrobisz coś głupiego. - Kapłanka pokręciła głową, jakby chciała coś z siebie zrzucić. A po chwili, jak gdyby nigdy nic dodała już całkiem spokojnie. - Niedługo ma tu się zjawić Kenneth, Orlamm i być może ktoś jeszcze. Jesteś głody??
- Nie. Nie zamierzam się z nikim... Nieważne. Kiedy mają przybyć?
- Niedługo. - Otworzyła drzwi na korytarz i spojrzała na chłopaka. - Umówiliśmy się na 21. - Palcem wskazującym prawej dłoni pokazała korytarz. - A ja zmierzam się spotkać tam. Ruszaj.
- Ha, ha, ha. - otworzył okno zrywając wcześniej kotarę. - To już w tym, mieście graliśmy. Było miło Cię zobaczyć.
- Kolejny indywidualista się znalazł. - Od niechcenia przeniosła na niego wzrok. - Co i komu chcecie udowodnić??
- Indywidualista? Jak nie zauważyłaś to dbam o własną dupę... - najwyraźniej zamierzał powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnował.
- Właśnie zauważyłam i odczułam boleśnie na własnej.
- Mam powiedzieć, że mi przykro? Czy co? Rozumiem, że strażnicy miejscy są debilami, ale że Jan jest, to była nowość. No, nieważne...
- No jasne. Ktoś jest debilem, bo wykonuje swoją robotę?? A Jan nie jest. Rzemieślnik niestety mówił prawdę.
- Widzę, że nie mamy o czym rozmawiać. Jaką, kurwa, prawdę?!? Kto jak kto, ale ty wiesz gdzie byłem całą noc, więc...
- Nie całą. - Odparła ironicznie. - Nie całą. Nie wchodzę w szczegóły co robiliście razem.
- Dobra. Na nazie. Coś jeszcze masz do dodania?
- Pomyśl logicznie. Ktoś zadał sobie sporo trudu, by znalazł się świadek. Wiarygodny świadek. Świadek zeznający przy magu. Świadek mówiący prawdę przy magu.
- Doprawdy?!? Mówiłem to rano, ale... wtedy nikogo to nie interesowało. Teraz nagle ktoś na oczy przejrzał??? Ja cie proszę, takie bajki to ja, nie - mnie. I co? I psińco... Opcja w kiciu nie wchodzi w rachubę.
- A czy ja ci każe tam iść??
- A nie? Ciągle trajkoczesz o wiarygodnych świadkach, wykonywaniu obowiązków i innych bzdurach. Liczysz na to, że w kiciu bym przeżył? Myśl logicznie. Jak tylko trafiłbym do ciupy momentalnie ktoś ożeniłby mi kosę między zebra i przykryto by to tą samą wątłą bajeczką o ciocie...
- Nie wiem jak tam jest. I przekonywać się nie chcę.
- Świetnie. Coś ustaliliśmy. - Igana ta cała rozmowa zaczynał denerwować. W zasadzie - wypełnił swoją część umowy. Pojawił się i rozmawiał. Równie dobrze mógł znaleźć się na gzymsie po drugiej stronie okna i po chwili zniknąć w ciemnościach. - Skoro już zgadzamy się z tym, że ktoś mnie wrabia i nie szczędzi na to środków to może nie wiemy kto, ale na wiemy dlaczego. Nie przypomnę, że od początku byłem przeciwny spotykaniu się w Karczmie Jana, a pomysł zamieszkania tam był po prostu kretyński. Ktoś sobie nas wszystkich pooglądał i kolejno eliminuje, a my na dobrą sprawę błądzimy jak pijane dziecko we mgle... Zauważ, że mamy bardzo nietypową możliwość, możemy wykorzystać to co się stało dla własnych celów. Większość osób jest przekonana, że uciekłem z miasta - tak wskazywałaby logika. Do czasu, aż nie zostanie wyjawiona informacja, że ciągle jestem w mieście - nikt nie będzie mnie szukał. To pozwala mi działać niekoniecznie będąc ciągle obserwowanym. Zresztą jaką masz pewność, że wśród nas nie ma zdrajcy? Ile osób znasz?
- Z tej tak zwanej drużyny?? Siebie. I sobie ufam. Pozostałych wybrała Jaheira, chyba. Zresztą. Z siedmiu osób zostały trzy. Sam siebie zdradziłeś?? - Nadal stała przy drzwiach.
- Trzy? Właśnie, a gdzie są niektórzy? Pojawili się na pierwszym spotkaniu, posiedzieli nie mówiąc nawet co robią i czym się zajmują... Więc przyszli tylko po to, aby obejrzeć resztę.
- Nie wiem gdzie pozostali. - Uśmiechnęła się sztucznie. - Po tym jak w spektakularny sposób opuściłeś “Północne Serce” zastałam tam tylko Ramsaya. Po reszcie ślad zaginął. Może Whitehorn się z nimi skontaktuje, tak jak z tobą. - Wzruszyła ramionami. - I właśnie dlatego, że zostaliśmy w trójkę, to chcę żebyśmy omówili pewne sprawy. Chodźmy zatem na dół, bo tu nie jest miejsce do takich rozmów.
- Ah, przez trójkę rozumiesz siebie, mnie i Ramsay’a... - Ruchem głowy potwierdziła. - Nie jest to najlepszy układ jaki mogłem sobie wymarzyć, ale jakiś jest... Jeżeli przez kilka godzin udałoby się wyeliminować pięciu z nas to byłoby... kłopotliwe... W chwili obecnej wiemy na pewno o śmierci Rhistela Amblecrowna.
- Ty lepiej pomyśl komu na odcisk nadepnąłeś??
- To jest oczywiste. Akuratnie. Jednym wydarzeniem usiłowano wyeliminować dwie osoby z naszej grupy. Wszystkich nie można zabić bo będzie to podejrzane, w końcu ile mordów może się wydarzyć w jednej karczmie? Więc jednego zabito i wrobiono w to kogoś kto nie mieszkał w “Północnym Sercu”, czyli pozostawałaś tylko Ty i Ja. Ja byłem bardziej prawdopodobnym zabójcą.

Yllaatris już chciała udzielić mu jakiejś ciętej odpowiedzi, ale się powstrzymała. Głośno tylko wypuściła powietrze z płuc. Dłuższą chwilę wpatrywała się w rozmówcę z niemym pytaniem wyrysowanym na twarzy, aż w końcu je wyartykułowała.

- Idziesz??
- Ja też ufam tylko sobie. Który pokój? Albo inaczej - zostaw uchylone okno. Zorientuję się. - Płynnym ruchem zalazł się za oknem i szybko zszedł na ziemię znikając na chwilę w cieniach ogrodu.
- Który pokój?? Który pokój?? - Powtarzając jego pytanie zamknęła okno. Kotarę trzeba będzie powiesić na nowo, ale tym może zająć się później.
Zabrawszy miskę i zgasiwszy światło wyszła z pokoju.
Teraz mogła już tylko czekać na przybycie pozostałych. A w zasadzie to nie. Skoro Igan nie chciał się podzielić informacjami na temat tego co zdołał wyciągnąć z najemników wczorajszej nocy, to te informacje udzieli jej inna osoba. Dlatego też zamiast do kuchni udała się piętro niżej, do apartamentu zajmowanego przez Eilsys Silverkin. Czas na szczerą rozmowę.

Igan obszedł budynek i znalazł sobie miejsce do obserwacji; jeżeli ktoś będzie wchodził na teren posesji głównym wejściem zauważy tą osobę. W końcu dobrze byłoby wiedzieć kto pojawi się na tej rozmowie...
 
Aschaar jest offline