Zygfryd właśnie marzył o nowej komturii d'Arvill, gdy drzwi do komnaty otwarły się z hukiem. Rycerz zerwał się na równe nogi widząc jak do środka bezczelnie pchają się strażnicy. - Co tu robicie do cholery?- zaklął. - Wybaczcie szlachetni panowie i ty szlachetna pani, ale zauważono w zamku najemnego mordercę. -Mów, a szybko!
I żołdak wraz z innymi, przedstawił okoliczności w jakich Tupik i Otto skradającego się człeka naszli. - Wy zostańcie tutaj, zapewniając ochronę paniczowi Malcolmowi i szlachetnej panience. - rycerz pewnym głosem wydał rozkazy strażnikom, po czym wskazał palcem na Otta - A ty prowadź, tylko migiem!
Miecz zalśnił blaskiem odbitym z kominkowego ognia, gdy Zygfryd dobył go z pochwy. Sprawa była poważna, choć rycerz nie spodziewał się tak tchórzliwej, podłej, i szybkiej reakcji ze strony du'Pontów. W duchu obiecał sobie, że dopieprzy tym gównojadom przy pierwszej sposobności, która się nadarzy.
Ostatnio edytowane przez Komtur : 06-10-2010 o 19:18.
|