Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-10-2010, 13:49   #41
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Wyprawa

Aura magiczna był silna w okolicy, a jej natężenie rosło w miarę zbliżania się do Point du Mere Diable.
Ale to była dziwna magia, Peter jeszcze nigdy się z taką nie spotkał. Emanowała jakąś pierwotnością, dzikością. I wielką potęgą. Cokolwiek kryło się w wieży, bądź pod nią, zdecydowanie przerastało możliwości młodego maga.

***

Usunięcie wartownika pilnującego ogniska poszło łatwo i szybko. Ogłuszony tępą strzałą padł na ziemię z cichym stęknięciem.
Elf i człowiek zbliżyli się wolno do ogniska, ostrożnie, wypatrując kompanów powalonego. Żaden się jednak nie pojawił. Kosma zarzucił go sobie na plecy i zniknął w mroku, zaś Yavandir, zostawiwszy uprzednio koło ogniska wodorosty i muszle, ruszył za nim, zacierając ich ślady.
Zdążył schować się w ostatniej chwili, gdyż właśnie nadeszła reszta ludzi du’Pontów.
- Gdzie Arnulf?
- Ni wim, tu został, nie?

Zaczęli rozglądać się za nieobecnym z wyraźnym niepokojem.
- Może w krzole polazł?
- Nu, jużem dwakroć był się wysrać po tym żarciu paskudnym, ale…
- A co jak z nim to, co z Grifo?
- A po chuj miałby do tych jaskiniów leźć?
- Bo ja wim…
- W krzolach pewnikiem siedzi, wołajta go.
– jeden spróbował uspokoić kamratów.
Jednak okrzykiwanie towarzysza nie przyniosło żadnych efektów. Strażnicy zaczęli robić się nerwowi. Dłonie zaciskały się na rękojeściach, kilku odpaliło od ogniska pochodnie.
- Szukajta go, chłopy. – zakomenderował któryś. – Ino baczenie mieć, po dwóch iść, nie rozłączać i nie rozłazić. I z dala od jaskiniów przeklętych, tfu, tfu. – splunął.
Ludzie rozeszli się parami i zaczęli przeczesywać najbliższe krzaki. Oczywistym było, że wkrótce dojdą i do kryjówki Yavandira i jego pomagiera.

***

Zamek, zewnątrz

Zamysł Tupika, by podążać za cieniem i osaczyć go w odpowiedniej chwili był dobry. Nawet bardzo. Gdyby więc cień ów faktycznie był zabójcą chcącym wedrzeć się do zamku i zamordować dziedzica, plan pewnie udałby się bez pudła.
Jednak podążając za skrytym w mroku osobnikiem, Tupik zorientował się, że nie zmierzają do zamku, a dokładnie w przeciwną stronę.
Był sam, a bez podnoszenia larum i co za tym idzie - wystraszenia nieproszonego gościa, nie mógł nikogo o tym powiadomić, Otto bowiem pobiegł ściągać straż do wewnątrz.
Tymczasem byli już na murze. Tajemnicza postać zatrzymała się przy blankach, pochyliła. Tupik nie mógł zbliżyć się bardziej bez wykrycia, toteż z ukrycia obserwował, jak wchodzi na krenelaż. Przez chwilę wyglądało to, jakby zamierzała skoczyć, ale okazało się, że schodzi po linie z kotwiczką, zaczepioną o mur.

Zamek, wewnątrz

Mobilizowani przez Otta napotykani strażnicy mieli opory przed wykonywaniem poleceń sługi, ale słysząc, że chodzi o bezpieczeństwo dziedzica i powołanie na majordomusa, nie wnikali w szczegóły.
Podwoili straże na piętrze, gdzie mieściły się pokoje Malcolma, a ci, którzy akurat nie byli na warcie ruszyli za Ottem.
Wkroczyli do komnaty dziedzica, wyjaśniwszy wpierw sytuację strażnikom przed drzwiami. W środku powitały ich zdziwione spojrzenia Lady Lucienne, Zygfryda de Leve i samego Malcolma.

Zamek, dziedziniec

Frank już z daleka zauważył, że brama jest otwarta. Było to niepokojące, ale stało się zadziwiające, gdy po zbliżeniu się dostrzegł, że kręcą się przy niej wartownicy. Ci, poznawszy go, wstrzymali się z zamknięciem wrót, póki nie wjechał na dziedziniec.
Już miał ich solidnie obsobaczyć, strażnicy już mieli zacząć się tłumaczyć, gdy rozległ się czyjś okrzyk.
- Ha, oto jesteś, Kress! Jużem myślał, że do jutrzni przyjdzie czekać, by się z tobą napić! No złaźże i daj się uściskać, stary druhu!
- Jean Pierre?


***

Młokos

- Nie ma co czekać, zgadzamy się. – oświadczył Huntz. On i jego ludzie zaczęli zbierać się do wyjścia, nie odmawiając sobie jednak piwa i jadła, które bez żenady wzięli ze sobą. Razem z naczyniami. – Czas nam wracać do swoich. No, acan, jeszcze się obaczymy. Powiesz wtedy więcej o tym twoim transporcie, jeśli mamy go dla ciebie zdobyć.
Zbrojni zebrali się szybko i sprawnie, po czym odjechali.

Wkrótce potem karczmę opuścił i metys Amadil, udając się w sobie znanym kierunku i w nie tylko sobie znanej sprawie.

***

Ziemie rodu de La Rocque

- Panie?
- Mów.
- Jesteśmy już na ziemiach Antoine’a de La Rocque.
- W takim razie tutaj się zatrzymamy. Każ robić obóz. Pobudka skoro świt. Jutro zaczynamy pracę.
- Tak, panie.

Bertrand Vadier, komorzy księcia Akwitanii, przeciągnął się z zadowoleniem. W myślach już widział wpływy z podatków i łapówek, które w postaci monet wypełnią jego kufry aż po brzegi. Jego, póki nie wróci do stolicy księstwa. Wtedy staną się własnością księcia. Ale zanim to nastąpi, mógł uważać je za swoje. Co z lubością czynił, licząc i kalkulując. I wydając. W myślach.
 
Cohen jest offline  
Stary 06-10-2010, 19:05   #42
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Zygfryd właśnie marzył o nowej komturii d'Arvill, gdy drzwi do komnaty otwarły się z hukiem. Rycerz zerwał się na równe nogi widząc jak do środka bezczelnie pchają się strażnicy.
- Co tu robicie do cholery?- zaklął.
- Wybaczcie szlachetni panowie i ty szlachetna pani, ale zauważono w zamku najemnego mordercę.
-Mów, a szybko!

I żołdak wraz z innymi, przedstawił okoliczności w jakich Tupik i Otto skradającego się człeka naszli.

- Wy zostańcie tutaj, zapewniając ochronę paniczowi Malcolmowi i szlachetnej panience. - rycerz pewnym głosem wydał rozkazy strażnikom, po czym wskazał palcem na Otta - A ty prowadź, tylko migiem!

Miecz zalśnił blaskiem odbitym z kominkowego ognia, gdy Zygfryd dobył go z pochwy. Sprawa była poważna, choć rycerz nie spodziewał się tak tchórzliwej, podłej, i szybkiej reakcji ze strony du'Pontów. W duchu obiecał sobie, że dopieprzy tym gównojadom przy pierwszej sposobności, która się nadarzy.
 

Ostatnio edytowane przez Komtur : 06-10-2010 o 19:18.
Komtur jest offline  
Stary 06-10-2010, 20:04   #43
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jedzenie, choć dzięki Topikowi kuchnia zamkowa stała całkiem nieźle, tym razem aż tak Peterowi nie smakowało. I to bynajmniej nie dlatego, że kucharz, na chybcika prowiant szykując, coś spaprał. Nic z tych rzeczy. Kubki smakowe podpowiadały, że wszystko jest w porządku, ale te informacje zdecydowanie przegrywały z innymi, z napływającymi od Wieży i wywołującymi zdecydowany niepokój.
Magii tu było w bród. Problem polegał jednak na tym, że była to jakaś dziwna magia, taka, z jaką do tej pory Peter się nie jeszcze spotkał. I nie sądził, by był w stanie coś takiego okiełznać. Czuł się tak, jakby wsadzono go do malutkiej łódeczki i kazano zmierzyć się z potężnym sztormem szalejącym na bezkresnym oceanie.
Przy ogromnym szczęściu i poddaniu się wiatrom dałoby się może i przeżyć, ale próba podjęcia walki i stawienia oporu jak nic skończyłaby się spotkaniem z lądem znajdującym się parę mil. W pionie.

Głosy nad morzem, a przynajmniej w tej nasyconej magią okolicy, roznosiły się nad wyraz dobrze, bowiem rejwach, jaki zrobił się w obozie wroga, było słychać aż tutaj. Co prawda poszczególne wyrazy nie docierały do uszu Petera, ale ogólny ton wypowiedzi - owszem
Jakieś bardzo niepokojące zdarzenie zaalarmowało wojaków du Ponta. Nie były to jednak okrzyki typu "Łapaj, trzymaj". Wyglądało na to, że Yavandir, do spółki z Kosmą, narozrabiali nieco, wywołując zamieszanie w szeregach wroga.
Albo też włączył się ktoś trzeci. O tej ostatniej możliwości Peter wolał na razie nie myśleć.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 07-10-2010 o 10:01.
Kerm jest offline  
Stary 06-10-2010, 21:03   #44
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
" O ty psubracie jeden" - przemknęło halflingowi gdy zobaczył kierunek w jakim zdąża intruz. Tupik chwilowo mógł jedynie podejrzewać przyczyny zjawienia się tajemniczego osobnika, po części wskazywały na to umiejętności a to nie wróżyło nic dobrego, jedyną szansą na uzyskanie pewnych informacji było złapanie intruza, żywego lub martwego, gdyż nawet z martwego dało się ustalić sporo... po śladach. Żywy oczywiście mógł zdradzić znacznie więcej...

" Nie jest głupcem skoro już wykonał zadanie i ucieka, z pewnością przyszykował w pobliżu konia, na piechotę go więc nie pośledzę..." Tupik wiedział jak cenna jest teraz każda chwila, pędził aby dopaść linę nim intruz zejdzie po niej na sam dół. Krótki mieczyk mógł jednym cięciem załatwić sprawę a spinającego się delikwenta posłać wprost na sam dół. " Chyba że już jest na dole" - pomyślał doskakując niemal do liny. Wiedział , że jeśli bandzior po niej zszedł, odcięcie liny nic mu nie da, ba utrudni jeszcze pościg. Wiedział, że jeśli już jest przy końcu to odcięcie także nic nie da. Pozostawało co najwyżej miotnięcie z procy w nadziei, że kamień pogruchocze jakąś kość. O ile wciąż znajdował się w zasięgu. Gdyby zaś był dość wysoko i schodził... halfling zamierzał wyczekać dokładnie tyle by upadek nie zakończył się śmiercią a jedynie połamaniem, biorąc poprawkę na wysoką akrobację intruza.

Hak jednak tkwił na swoim miejscu a profesjonaliście odpięcie liny z hakiem nie powinno zająć sporo czasu, wystarczyło jedno poprawne szarpnięcie połączone z poluzowaniem, tak by hak sam się odczepił. Śladów swej bytności żaden profesjonalny złodziej nie pozostawia, a więc i hak powinien zniknąć... Dopóki lina pozostawała na miejscu była więc spora szansa na to, że uciekinier wciąż jest w drodze na dół.

Poza murami pozostawała już tylko próba pościgu, połączona z postawieniem straży na nogi i wypuszczeniem z tuzina konnych do pogoni. " Dobre i to" - pomyślał wiedząc jak wiele zależeć może od złapania zbiega. " Zatruł żarcie? Zabił kogoś a może poczynił zniszczenia... a może... ukradł coś ważnego...?" Tupikowi przeszły zimne ciarki po tym jak uświadomił sobie pewne poważne zaniedbanie, tak poważne , że aż zbladł na myśl o tym co mógł przepuścić. Z tym większa determinacją wychylił się z wyciągniętym i przygotowanym do osłony i uderzenia mieczem. Nie zamierzał ignorować przeciwnika i brał nawet pod uwagę możliwość zaczajenia się wroga tuż za murem. Wiedział, że zbieg mógł go usłyszeć lub zobaczyć, jeśli był jednak na linie... miał o wiele mniejsze szanse na obronę.

Tupik dopadł liny, wychylił się i spostrzegł, że zbir był dokładnie w połowie drogi z muru. Na szczęście zajęty był schodzeniem i nie zauważył jak błysnęło ostrze krótkiego miecza przecinając linę.

- ALARM !!! INTRUZ ZA MURAMI!!! - Zakrzyknął na całe gardło i zagwizdał trzykrotnie na gwizdku, wskazując jednocześnie i rodzaj zagrożenia i miejsce.
Po czym chwycił procę gotów poprawić intruzowi gdyby upadek nie dośc dał mu popalić.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 06-10-2010 o 21:31.
Eliasz jest offline  
Stary 06-10-2010, 21:59   #45
 
Miaucur-Dymek's Avatar
 
Reputacja: 1 Miaucur-Dymek nie jest za bardzo znanyMiaucur-Dymek nie jest za bardzo znanyMiaucur-Dymek nie jest za bardzo znany
- A ty prowadź, tylko migiem!- powiedział Zygfryd.
Otto przyzwyczajony do słuchania rozkazów nawet nie pomyślał co robi, tylko ruszył korytarzem w stronę gdzie przypuszczalnie przyczaił się na tajemniczą personę Tupik.
- Byle nie za głośno, nie spłoszmy go!- Powiedział cicho, aczkolwiek wyraźnie.
Podążając korytarzami usłyszeli:
- ALARM !!! INTRUZ ZA MURAMI!!!- Wrzeszczał majordomus.
Podążając za potrójnym piskiem dobiegli do niziołka. Otto widząc co się dzieje rozglądnął się za czymkolwiek, czym mógłby cisnąć w intruza w razie ewentualnych prób ucieczki.
 
Miaucur-Dymek jest offline  
Stary 07-10-2010, 09:03   #46
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Frank Kress

Zeskoczył z konia i patrząc na przyjaciela niczym na nie widzianego od lat brata doskoczył chwytając go w objęcia.
Po prawdzie to obaj nie widzieli się przez ładne parę lat, od czasu gdy Jean Pierre postanowił szukać na szlaku sławy, chwały, fortuny i kobiet - w takiej kolejności. Były sytuacje gdy Frank dostawał o nim szczątkowe wieści, choć bardziej można powiedzieć o jego czynach, lub też odbijających się szerokim echem efektach tych czynów, sam hrabia de Crecy nie raczył bowiem odezwać się do starego druha. Męska przyjaźń ma jednak to do siebie, że nie wymaga stałej uwagi, szczebiotania o najświeższych ploteczkach, czy stałego zapewniania, że są sobie bliscy. Dla tego też teraz padli sobie w ramiona ściskając się szczerze i mocno.
- Długo kazałaś na siebie czekać żołnierzyku.
- Bom pojęcia nie miał, że taki rycerzyk na zamek zawitał.

Śmiali się ściskając niezmiennie a stojący obok strażnicy tylko rozszerzali źrenice nie będąc wcześniej przyzwyczajonymi do tak ludzkiego zachowania swojego kapitana, którego mili raczej za sztywnego formalistę.
- Na długo przyjechałeś?
- Panienka pokaże. Może co do roboty się znajdzie, to i posiedzę chwilę.
- W dobry czas zjawiasz się na tych ziemiach -
Frank po pierwszym zachłyśnięciu się przyjazdem przyjaciela powoli wracał do rzeczywistości - ciężkie nastały czasy dla rodu któremu służę i każdy miecz przyda się na zamku. Ten zaś który dziś raduje me serce wart jest więcej niż dziesięć u naszych wrogów!
- Przestań mi tu kadzić, przecież i tak zgodzę się pomóc, kimże bym był zostawiając cię w potrzebie. Lub -
zrobił teatralną przerwę - odmawiając okazji do dobrej rozróby.
Ponownie obaj zanieśli się śmiechem i pewno staliby tak przez kolejne minuty wymieniając się na przemian grzecznościami i przycinkami, gdyby nie przecinający cisze nocy wszczęty gdzieś na zamku alarm.
- ALARM !!! INTRUZ ZA MURAMI!!!
Następujące zaraz po okrzyku trzy gwizdki wskazywały, że całość dzieje się gdzieś po północnej stronie zamku.
Frank momentalnie przestał się śmiać i na powrót wrócił do roli, którą narzucał mu noszony mundur.
- Wy dwaj - wskazał uzbrojonych w gizarmy strażników - biegiem na most i pilnować aby nawet mysz się nie prześlizgnęła! Jeśli cokolwiek przejdzie na ląd możecie pożegnać się z miesięcznym żołdem! Zrozumiano?
- Tak jest! - o
dkrzyknęli biegnąc już naw wskazaną pozycję.
- Jeśli będziesz łaskaw - Frank wskakując na siwka wskazał przyjacielowi drogę przodem.
- Ależ nieśmiałbym - odkłonił się w odpowiedzi Dubois - gospodarz przodem.
- Ależ nalegam.
- Nie wypada.
- Proszę.
- Na Najświętszą Panienkę, bo nam ucieknie.
- Słusznie prawisz.

Zaśmiali się i jednocześnie spięli konie do biegu. Zamek nie był może przesadnie rozległy, lecz żadne z nich nie zamierzał tracić czasu na obieganie go o własnych siłach. Nie mieli również pewności, czy intruza zastaną jeszcze na murach, czy tez czmychającego już gdzieś w większej odległości, a wtedy trzeba było czym prędzej go dojść nim dopadnie jakiejkolwiek drogi którą mógłby wyspę opuścić.
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 07-10-2010 o 09:32.
Akwus jest offline  
Stary 07-10-2010, 14:40   #47
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Popatrzyli na siebie z Kosmą w milczeniu. Wojak wyciągnął sztylet i przytknął do szyi jeńca. Yavandir tymczasem zaczął ściągać but więźniowi. Zdjąwszy go, odwinął onucę i podał Kosmie.
- Weź to i zostaw na brzegu tak by śladów nie zarobić, potem wrzaśnij jakby ci jaja urywali i wpierdol do wody kamień. – wyszeptał wprost do ucha pomagiera.
Kosma skinął i schowawszy sztylet w ruszył bezszelestnie w kierunku brzegu. Elf za to wydobył własny majcher gotów uciszyć jeńca w razie problemów. Położywszy jego głowę na boku oparł czubek sztyletu w jego uchu.
Liczył uderzenia serca, doszedł do stu, dwudziestu gdy od strony wody rozległ się opętańczy krzyk a potem głośny plusk. Yavandir nie chciałby spotkać czegoś co zmusza mężczyznę do takiego wrzasku.
Gdy tylko szukający kompana drabowie rzuca sie sprawdzić źródło krzyku był gotów zarzucić na plecy jeńca i wycofać się do swoich.
 
Mike jest offline  
Stary 07-10-2010, 15:39   #48
 
Sythriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Sythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnieSythriel jest jak niezastąpione światło przewodnie
Usiadła w fotelu. Byli bezpieczni, nikt zrobi im teraz krzywdy.

- Nie ma się czym martwić paniczu. - zapewniła.

Niech mężczyźni się zabijają - pomyślała ani myśląc wtrącać się w ich sprawy.
 

Ostatnio edytowane przez Sythriel : 07-10-2010 o 15:42.
Sythriel jest offline  
Stary 08-10-2010, 00:12   #49
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Był to zwyczajny dzień pracy dla Grima. Jakby nie było krasnoludzcy kowale rzadko kiedy nie mają zleceń. A osi młynarskie to jedne z trudniejszych przedmiotów do wykonania. Dlatego też Grim wygaszał palenisko długo po północy, robota dawała mu satysfakcję, no i pieniądze na jego rusznikarskie eksperymenty. Grim z imienia przynajmniej znał większość nieludzi z miasteczka. Nawet na drzwiach miał napis w krasnoludzkich runach głoszący, iż dla nieludzi będą zniżki.

Grim wyszedł ze swojego warsztatu, nie zdjął nawet swojego roboczego fartucha, cały ubiór roboczy był wysmarowany mieszaniną smaru do palnej i brudu od węgla. Grim pochylił się nabierając wody do cebra, wtedy też zobaczył jednego z miejskich szczurołapów, prawdopodobnie mistrza w tym fachu. Grim uniósł rękę w geście powitana, zamarł jednak natychmiast gdy tylko ujrzał nad czym się ten pochyla. Uniósł ceber z wodą, przeklął szpetnie to, że swój topór zostawił w warsztacie, na jego miejscu nieopodal drzwi. W tym momencie miał bardziej komiczne niźli groźne wiadro z wodą. Jednak jego krasnoludzka zasada brzmiała „walcz tym co masz pod ręką, wybijaj zęby, urywaj uszy i wbijaj nosy do czaszek”.

-Odejdź od tego ciała. Gadaj ,dlaczego go zabiłeś!- Grim był krasnoludem, stworzeniem prostym i wytrzymałym jak żelazny pręt. Cóż innego mógł pomyśleć gdy zobaczył kogoś klęczącego nad trupem i przeszukującego mu kieszenie. Nic innego jak „zabił go a teraz go okrada.”.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 12-10-2010, 14:48   #50
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Zamek, komnata dziedzica

W ogólnym zamieszaniu, które nastąpiło po przybyciu Otta ze strażnikami, Malcolm wyswobodził się z objęć Lucienne, porwał ze ściany swój miecz i wypadł z pomieszczenia za Zygfrydem i sługą, w biegu wyciągając broń z pochwy.

Zamek, mury

Powróz nie był gruby, ale mocny, więc by go przeciąć Tupik musiał poprawić cięcie.
Jednak pierwszy cios poruszył sznur, zwracając uwagę nocnego gościa. Spojrzał w górę, po czym oderwał się od muru i zjechał po linie. Która została odcięta, gdy był już około dwóch metrów nad ziemią. Intruz nie spadł jednak na proste nogi. Wylądował w przyklęku i natychmiast przekoziołkowała, amortyzując uderzenie.
Niziołka dobiegł jednak cichy jęk, ale osobnik, kuśtykając lekko, dopadł do konia, czekającego nieopodal, z trudem wdrapał się na sidło i puścił się galopem w stronę mostu.
W tym momencie na murach rozległ się okrzyk, który zwrócił uwagę wszystkich obecnych.
- Gdzie ten szubrawiec!? Chce mnie dopaść, proszę, oto jestem!
Zza pleców dopiero co przybyłych Zygfryda i Otta wyłonił się z obnażonym mieczem w ręku panicz Malcolm.

Zamek, most

Odemknięcie wrót zabrało bezcenny w tym momencie czas, więc gdy strażnicy, Frank i Jean Pierre wypadli za bramę, uciekający wjeżdżał już na most. Piesi zbrojni nie mieli szans na doścignięcie go, ale kapitan i jego przyjaciel jeszcze tak. O ile ruszyliby natychmiast.

***

Wyprawa

Wrzask i chlupnięcie zwróciły uwagę ludzi du’Ponte, którzy w pierwszej chwili zamarli z zaskoczenia i strachu, po czym rzucili się w stronę źródła dźwięków.
- Dwaj niech zostaną przy ogniu! – zdążył jeszcze rozkazać ten, który wcześniej zarządził poszukiwania, a potem ruszył za resztą.

Chwilę później Yavandir usłyszał za sobą cichy szelest, po czym z krzaków wyłonił się Kosma, wyszczerzony od ucha do ucha.
- Alem im bobu zadał! – oświadczył szeptem, wyraźnie z siebie zadowolony i jeszcze wyraźniej żądny pochwały.
Tymczasem znad brzegu, gdzie zebrali się wszyscy żołdacy, oprócz dwójki pilnującej obozowiska, doszły ich wystraszone głosy.
- Nu, gdzie on?
- We wodę go wciągło jakieś diabelstwo, widzita onuce! Czyja, jak nie jego, a?
- Dobrze prawi! Pierw Grifo znikł we jamie, tera to. Tfu, tfu, nie wieża przeklęta, ale całe te ziemie!
- I morze!
– ktoś dorzucił.
- I morze! – potwierdziła reszta.
- Idźmy stąd precz, może to jeszcze tu pływa albo na nas się zasadza!
- O wa, swojego chcesz zostawić?
- Jaki on tam mój… I w karty, chuj obwisły, kantował!
- Cisza!
– głos dowódcy zdradzał niepokój i niepewność. – Przejść się wzdłuż brzegu, może jeszcze gdzie co leży. Albo i on sam. No, żywo, chłopy!
 
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172