Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2010, 21:31   #27
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Szybka decyzja. W zasadzie znał się na psychologii. Ale to była wiedza teoretyczna. Nigdy jej nie wykorzystał. Poprawił syrenkę w spodniach i zbiegł na dół z wyrazem przerażenia na twarzy. Prawie wbiegł na grupkę 5 gliniarzy, natychmiast odegrał scenkę lekkiego przestraszenia, zaskoczenia i ulgi
-Och, to wy... Szybko panie władza, tam na górze strzelają! Kurwa, STRZELAJĄ! Prawie sam oberwałem!
-Spokojnie!- warknął jeden z gliniarzy, najwyraźniej już kupił bajeczkę-Jak się pan nazywa i ilu ich tam jest? Co pan wie?
Jerycho zamknął i wziął głęboki wdech
-Jestem John McSmith, jestem asystentem w biurze. Mam urlop, ja...
-Do rzeczy panie McSmith
-Tak jest, przepraszam. Nie wiem ilu jest. Jakieś dwie grupy się ostrzeliwują. Na zewnątrz jest ich dużo, ale kilku... kurwa, kurwa, kurwa, strzelali do mnie!
Jerycho byłby dobrym aktorem, choć wszelka ściema i tak, na ogół, wychodziła mu kiepsko. Teraz było inaczej. Tylko by nie przedobrzyć. Choć panika to chyba nic dziwnego.
-Proszę się uspokoić. Posterunkowy Sanders odprowadzi pana na dół, do naszych, tam będzie pan bezpieczny
-Bardzo dziękuję, dziękuję- po czym pokręcił głową z niedowierzaniem szeptając- kurwa, strzelali...
-Wolałbym pomóc, z wami będę przydatniejszy
-Nie marudź młody. Pan McSmith potrzebuje twojej pomocy. Nie zawiedź go ani nas
W tym czasie Jerycho nerwowo przestępował z nogi na nogę rozglądając się. Gra aktorska, choć strachu po prostu nie musiał ukrywać. Tak, on bał się. To chyba normalne łgając glinom, nie? Nie umiał kłamać i wiedział o tym, ale akurat w tej sytuacji to działało na jego korzyść, bo wszystkie oznaki które, normalnie by go zdradziły, teraz były uznawane za zwykłą panikę.

Policjanci zameldowali o tym co się stało i o tym, że jeden eskortuje cywila na bezpieczny obszar. No i poszli. Czterech gliniarzy górę, a Jerycho, w eskorcie "młodego" w dół. Cały czas bełkotał coś o strzelaniu, dziękował za pomoc i chrzanił o tym, że policjanci jednak są w porządku
-Zaraz będziemy na miejscu, proszę się nie bać. Choć to żaden wstyd, kiedy pierwszy raz do mnie strzelali też srałem w gacie.
I wtedy go złapał. Uderzeniem wytrącił mu pistolet z dłoni i założył chwyt odcinający dopływ krwi do mózgu
-Wybacz młody.- Policjant odruchowo złapał go za przedramiona starając się odciągnąć, je od swojej szyi- Nie martw się, nie zabiję cię. Nie zasługujesz na śmierć. Obudzisz się za kilka minut jak po drzemce, a mnie już nie będzie. Możesz powiedzieć przełożonym, że załatwił cię znawca boksu tajskiego, judo i tzw stylu ulicznego. To żaden wstyd. A teraz dobranoc...
Młody wciąż walczył. Starał się krzyczeć, ale zaciśnięta tchawica ledwie pozwalała mu na bardzo płytkie oddechy, mógł co najwyżej charczeć. Opór słabł. Pewnie już nie widział na oczy. Półpolak poczuł uderzenie w żebra. Zagryzł wargę czekając na drugie. Było lekkie, policjant za późno się na to zdecydował. Gdyby walił od początku byłoby zupełnie inaczej. Ciało już odmawiało posłuszeństwa. Jeszcze kilka sekund i straci przytomność. Już. Jerycho ostrożnie położył wiotkie ciało na ziemi. Sprawdził... oddychał. Czyli nic nie spieprzył. Może to irracjonalne, ale zawsze bał się czy nie przedobrzył. Chyba za dużo filmów się naoglądał, gdzie duszenie trwało 10 sekund i koleś już był trupem.
Szybko przebrał się w błękitne ciuszki zakładając je na swoje. Broń mu zostawił, za to własną włożył do jego kabury. Musiał wyregulować wielkość, ale udało się. Podbiegł do najbliższego okna. Na drugim piętrze było ono na jakichś 6 metrach na ziemią. On miał 2 metry. Ze dwa i pół z rękami w górze. Rozejrzał się jeszcze, widział radiowóz, za rogiem musiała być masa niebieskich. Cóż, raz kozie śmierć. Wywiesił się na rękach na parapecie, spojrzał w dół i puścił. 3,5m to było nic. Kucnął lądując, wyprostował się i szybkim krokiem odszedł w drugą stronę...
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 07-10-2010 o 15:59.
Arvelus jest offline