Shakti jedynie otworzyła oczy ze zdumienia. Przeciwnik okazał się sprytniejszy niż oczekiwała. Pierwsze co musiała zrobić to uniknąć ciosów, potem wyprowadzić wreszcie jakiś skuteczny atak.
Bezpośredni, mocny, ostateczny.
Zabawa z przeciwnikiem na dłuższą metę nie była ani dobrym, ani tym bardziej rozsądnym rozwiązaniem. Planowała polecieć wyżej, żeby ostrza ją minęły, potem ostro skręcić, dokładnie w miejsce, gdzie pojawił się przeciwnik.
Liczyła na szybkość, zaskoczenie i odrobinę szczęścia. Potem pozostanie jedynie cios, oczywiście odpowiednio wymierzony i silny. W końcu miała zabić, a nie uciekać w nieskończoność
Nim jednak wcieliła swój pomysł w życie, chociaż w najmniejszym stopniu, zauważyła nadlatującego Szaleja. Nie zdawała sobie w pełni sprawy, co się dzieje.
Sytuacja zamieniła się diametralnie, kiedy wisząc w powietrzu dostrzegła swojego kompana. Zamierzał zaatakować, w złości pomyślała, że powinien trzymać się swoich spraw. Leciał w ich stronę, przygotowany do działania. A gdzie jego przeciwnicy? przebiegło jej przez myśl.
Ostatnio edytowane przez Idylla : 07-10-2010 o 21:47.
|