Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-10-2010, 15:41   #31
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Arghh...
Warkną Urizjel czując ostrze zagłębiające się w bok. Przeszedł do ataku. Koniec ucieczki, koniec forteli. Czas na walkę. Czas zabijać. Każdemu uderzeniu wtórowało warknięcie, z każdym ciosem coraz głośniejszy. Złość grzmiała w jego piersi i umyśle. Już prawie miał jednego z nich, jeszcze jeden cios, jeszcze jeden, jeszcze jeden. Już prawie go mam. Odskoczył w tył, już chciał się rzucić by przyszpilić go, ale inny użył magii. Sam odskoczył w tył, rozwinął skrzydła i wzleciał w górę.
-Grzmij Gniewie!- wywarczał jak bestia, nie będąc w pełni sobą.
Nagle ostrze katany pękło... z jednego pęknięcia wyszło 10 innych, klinga się rozpadła, odłamki spadły na ziemię i... wpadły w nią, jak w wodę. Wylądował na kolumnie, obracając rękojeść w dłoni. Z wojennym okrzykiem uderzył nią w skałę, zaparł się nogami i wyrwał ze skały kamienny miecz

Który błyskawicznie popękał, a z pęknięć sączyła się płynna skała która spływała w dół, na rękojeść, dłoń, przedramię. W kilka sekund to się skończyło. Zarówno miecz, jak rękojeść i całe przedramię z dłonią stały się czarnym kamieniem pooranym głębokimi bruzdami z których, jak z ran, ściekała lawa. Ale nie czekał na szczycie kolumny aż to się zakończy. Ledwo wyszarpnął miecz a zeskoczył z niej z okrzykiem jakby dwóch istot.
Zdawałoby się, że ten miecz jest potwornie ciężki, ale Urizjelowi to nie przeszkadzało. Uderzenie znad głowy mogące rozpołowić pierwszego wroga, nie spodziewał się trafienia. Toteż nawet nie czekał, jak odwrócił stopę i ciął dalej, a wszędzie dookoła rozchlapywał krople płynnej skały. Urizjel grzmiał. Nie był sobą. Nie był tym spokojnym, skromnym, pokornym nieskończonym. Był bestią. Padła tama oddzielająca umysł Gniewu od jego i teraz były jednością. Morderczą, płonącą, dziką jednością. Atak, atak. Cięcie od góry z prawej i kopnięcie. To nie była cicha wyrafinowana walka Urizjela, to był szał. Pełen okrzyków, warknięć, bestialskich odgłosów...
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 06-10-2010 o 20:26.
Arvelus jest offline  
Stary 04-10-2010, 22:03   #32
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=x2coaq08jb4&feature=related[/MEDIA]

Szajel odskoczył do tyłu zwijając swój łańcuch tak że po chwili dwa sztylety były już w jego rękach. Minę miał co najmniej zdegustowaną, nie dość że zniszczyli mu strój to jeszcze nie aktywowali swych duchowych broni, cóż za denerwujący przeciwnicy. A Gentz tak chciał zobaczyć te najróżniejsze ostrza, ich moce, oraz dziwaczne wyglądy. Wtem jak na życzenie niedaleko ktoś głośno ryknął słowa "Złość"
Różowowłosy z podekscytowaniem ruszył w tamta stronę rozpościerając skrzydła. Zupełnie nie przejmował się trzema pozostawionymi za sobą wojownikami, nie byli wstanie go dogonić...
Leciał niczym torpeda, szeleszcząc piórami i brzdękając wisiorkami. Dopiero teraz zaczął przyglądać się miejscu w które się zwrócił.
Shakti, walczyła z jakimś wojownikiem którego topór zmienił się właśnie w dwa mniejsze lecz ogniste. Szajel był lekko zawiedziony, spodziewał się czegoś bardziej widowiskowego. Jednak skoro już ruszył w stronę jedynego osobnika który w tej okolicy odpieczętował swą broń nie wypadało zawrócić.
Pędząc z powietrzną gracją z jaką jedynie tancerz mógłby się poruszać w bitewnym zgiełku, mocniej chwycił swe ostrza. Leciał zza pleców oponenta swojej znajomej z oddziału więc ona mogła go zobaczyć, topornik już nie.

Uśmiech wykwitł na twarz Gentza gdy zaczął kręcić swym łańcuchem, tak że jeden ze sztyletów ze świstem ciął powietrze. Miał zamiar wypuścić to ostrze gdy przeciwniki dziewczyny będzie już w zasięgu łańcucha, tak by sztylet wbił się w jego kark. Prosta acz skuteczna metoda zabijania.

Szajel był szczęśliwy mimo beznadziejności broni przeciwnika, wreszcie mógł udowodnić wszystkim, że potrafi walczyć bez swojej broni. Nie musiał posiadać swego pseudonimu by walczyć. Nie teraz, jeszcze nie teraz, nikt nie mógł zobaczyć jego broni. Ten spojrzenia, wciąż pamiętał te spojrzenia...

Mocno machając skrzydłami i przyspieszając do granic możliwości pędził w stronę topornika, miał nadzieje, że Shakti zorientuje się, że leci do niej. Nie chciał by weszła pod jego ostrze. Nawet ją lubił, pamiętał nawet jej imię!
 
Ajas jest offline  
Stary 06-10-2010, 21:32   #33
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Shakti jedynie otworzyła oczy ze zdumienia. Przeciwnik okazał się sprytniejszy niż oczekiwała. Pierwsze co musiała zrobić to uniknąć ciosów, potem wyprowadzić wreszcie jakiś skuteczny atak.

Bezpośredni, mocny, ostateczny.

Zabawa z przeciwnikiem na dłuższą metę nie była ani dobrym, ani tym bardziej rozsądnym rozwiązaniem. Planowała polecieć wyżej, żeby ostrza ją minęły, potem ostro skręcić, dokładnie w miejsce, gdzie pojawił się przeciwnik.

Liczyła na szybkość, zaskoczenie i odrobinę szczęścia. Potem pozostanie jedynie cios, oczywiście odpowiednio wymierzony i silny. W końcu miała zabić, a nie uciekać w nieskończoność

Nim jednak wcieliła swój pomysł w życie, chociaż w najmniejszym stopniu, zauważyła nadlatującego Szaleja. Nie zdawała sobie w pełni sprawy, co się dzieje.

Sytuacja zamieniła się diametralnie, kiedy wisząc w powietrzu dostrzegła swojego kompana. Zamierzał zaatakować, w złości pomyślała, że powinien trzymać się swoich spraw. Leciał w ich stronę, przygotowany do działania.

A gdzie jego przeciwnicy? przebiegło jej przez myśl.
 

Ostatnio edytowane przez Idylla : 07-10-2010 o 21:47.
Idylla jest offline  
Stary 07-10-2010, 14:57   #34
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zY7qTm535xI[/MEDIA]

Yue Springwater - tura 4:

Wydawało się, że rozjarzona magicznym światłem pieczęć na barku wojownika będzie przyczyną jego zguby, lecz kiedy ten zamiast uniknąć nadlatujących pocisków osłonił się szerokim ostrzem swego miecza. Lodowe odłamki rozbiły się na drobny pył w zetknięciu ze stalą, ale kilka z nich dosięgło przeciwnika, rozcinając mu skórę, bądź krusząc się o jego napierśnik. Ostatni odłamek wbił się w jego łydkę, wywołując grymas bólu na twarzy skrzydlatego. Ten jednak zachował zimną krew i ciął mieczem powietrze. Byłeś poza zasięgiem ataku, ale kiedy wyczułeś, iż cięcie nasączone było magią. W twoim kierunku, w błyskawicznym tempie leciało magiczne uderzenie.

Urizjel Blackhearth - tura 4:

Pierwszy cios, jak przewidziałeś, nie dosiągł przeciwnika. Skrzydlaty zdołał odskoczyć na bok, ale wtedy napotkał twoje cięcie. Gniew przebił się przez jego zbroję, zostawiając na niej kilka kropli magmy, powoli przetapiającej się przez pancerz przeciwnika. Dodatkowo siła uderzenia odesłała wroga o parę metrów do tyłu, tak że z wielką siłą uderzył o pozostałości po jakiejś skalnej kolumnie. Z rozcięcia obficie wypłynęła krew. Pozostali wrogowie, mimo iż zaskoczeni obrotem sytuacji, zachowali zdrowy rozsądek. Jeden z nich uniósł swoją broń i przebudził jej duszę. Miecz w rękach tego Nieskończonego rozbłysł żółtym światłem i powoli zmienił kształt, tak że przeciwnik trzymał teraz wielką tarczę.


Krople magmy wytwarzanej przez gniew spadały na jej lśniącą powierzchnię, nie czyniąc żadnych szkód. Drugi przeciwnik podleciał szybko do towarzysza i wypowiadając głośno jakieś zaklęcie przytknął dłoń do ziemi. Pod twoimi stopami pojawił się magiczny krąg, wypełniony lśniącymi błękitnym światłem symbolami. Krąg miał średnicę trzech metrów. Poczułeś, jak powietrze wewnątrz kręgu staje się przerażająco zimne, kiedy nagle twoje stopy pokrył lodowy kryształ, przytwierdzając je do ziemi.

Szajel Gentz i Shakti Hari - tura 4:

Przeciwnik Shakti okazał się być bardzo spostrzegawczym. Jedno z rozżarzonych ostrzy cofnęło się i poleciało wprost na Szajela, a drugie po tym jak nie trafiło w Shakti zapłonęło i zniknęło w małym wybuchu, tworzącym trzy kolejne ostrza.
Niespodziewany kontratak zaskoczył tancerza. Gdyby nie jego zwinność, skończyłby z toporem wbitym w czaszkę. Ale udany unik nie oznaczał końca zagrożenia. Ostrze będąc w połowie długości młodzieńca wybuchło. Szajel, dotkliwe poparzony upadł na ziemię, pod wpływem siły przetaczając się kilka razy.
Przeciwnik, który poświęciwszy uwagę na detonację ostrza stracił z oczu Shakti, zbyt późno odkrył, co zamierza zrobić. Trzy rozżarzone do czerwoności, wiszące w powietrzu topory wypaliły się i zniknęły. Z ich płomienia opadł duży topór przeciwnika, wbijając się w miękką ziemię. A wszystko to spowodowane przez szpadę wbitą w pierś wojownika.
Lecz nie było czasu na świętowanie. W waszym kierunku nadlatywała trójka poprzednich przeciwników Szajela.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 07-10-2010 o 15:01.
Endless jest offline  
Stary 07-10-2010, 16:24   #35
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Uderzał wydając z siebie wojenne okrzyki jakich nie powstydziłby się lew bestia czy najgorszy, najdzikszy z upadłych. Dwuręczne uderzenie znad głowy. Na tarczy nie pozostała nawet rysa. Cóż. Właśnie do tego służyła. Nigdy nie myślał, że z łatwością przebije coś takiego. On nie myślał, a właściwie myślał, ale hasłami.
Uderzał dalej. Od boku, przeciwnik odbił uderzenie, on z obrotu uderzył z drugiej strony. Znowu spotkał blok. Krople nienaturalnie gorącej, nawet jak na magmę, roztopionej skały szybowały w powietrzu. Co jakiś czas spadały na samego Urizjela, ale on był na nie niemal odporny. Gniew potrzebował jego ciała, nie miał zamiaru go uszkodzić. Choć poparzenia będą.

Tarcza. Twarda. Szpikulec. Potęga.

Uderzył w tarczę szpikulcem znajdującym się na samym końcu kamiennego miecza... Nie podziałało, może zostało jakieś wgniecenie, ale tarcza wciąż była w całości. To wystarczyło by go rozzłościć.

Aaaarghhh... to nie był okrzyk bólu, tylko kolejny bitewny skowyt który rozbrzmiewał nie tylko w jego ustach, ale w umyśle, krążąc, odbijając się i coraz bardziej przybierając na sile

Jak nie da się zniszczyć tarczy, nawet Gniewem należy wykończyć upadłego chroniącego się pod nią
Warknął wyskakując w górę. Włożył w to uderzenie całą swoją siłę, łącznie z grawitacją, naprężeniem się jak łuk i złożeniem całego ciała. Jak to tarcza przetrwa to przetrwa ona wszystko...

Siła uderzenia powaliła wroga na ziemię. Już podnosił miecz by do niego doskoczyć i jak najszybciej dokończyć, gdy zobaczył światło dookoła, a pół sekundy później całe koło zamarzło przytwierdzając jego stopy. Ryknął jak bestia... był zły... bardzo bardzo zły... nie pozwolono mu dobrać się do ofiary...

Szarpnął chcąc wyrwać stopę, ale nie dało się. Nie czekał. Nie myślał. Grzmotnął tępą stroną miecza w lód, celując tak by po uderzeniu w jedną, siłą pędu rozbić jeszcze drugą czaszę pokrywającą stopę. Uderzał silnie. Nie przejmował się tym, że lód może okazać się delikatniejszy niż sądzi. Bardziej niż świadomość możliwości niewielkiego uszkodzenia stopy denerwował go czas jaki traci
 
Arvelus jest offline  
Stary 13-10-2010, 22:06   #36
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
Szajel na skutek wybuchu grzmotnął o ziemie. Czuł jak piecze go poprarzona ręką i kawałek klatki piersiowej. Jednak na coś się przydał, wojownik poświęcił mu za dużo czasu, a teraz broń Shakti przebijała pierś topornika. Czy ten rapier był już odpieczętowaną bronią? Chyba tak, nie widzał go wcześniej, ale nie wyglądał jakoś specjalnie...

Różowowłosy dźwignął się z ziemi i podpierając się ręką pogrzebał w worku wiszącym mu koło pasa. Jego smukła dłoń natrafiła na flakonik, wyciągnął go i opróżnił cały jednym łykiem. Był dziwny w smaku i tancerz aż się wzdrygnął, jednak magiczna mikstura robiła swoje. Rany i poparzenie pokrywające jego ciało poczęły znikać, póki co użył jedynie mikstury leczenia o słabej mocy, wszak nie był jeszcze umierający. W akompaniamencie pobrzękiwań wisiorów Gentz stanął na nogi.

Shakti nie wiedziała, jak zdołała przebić się ze swoją bronią przez ciało przeciwnika, ale zadowolona z efektu odetchnęła. Niestety jej obawy odnośnie przeciwnków porzuconych przez Szajela okazały się słuszne.

W tym czasie różowowłosy natknął się w swej torbie na coś o czym zapomniał. Gdy wyciągał buteleczke jego palec przejechał po czymś co leżało na wierzchu torby. Zdobna maska, prezent który otrzymał przed wyjazdem. Arlekini zawsze mieli je na sobie w czasie walki czy też uroczystości. Ponoć w ich wnętrzu tkwiła uśpiona magia. Sajel nie musiał się namyślać, od razu założył kolorową maskę na twarz.



Gdy ta dotknęła delikatnej skóry chłopaka, poczuł się zadziwiająco lekki, jak gdyby gracja wypływała na niego z tej ozdoby.

Shakti próbowała przypomnieć sobie cokolwiek z wcześniejszych nauk taktycznych, pomysłów jak unieszkodliwic przeciwnika jednym ruchem, ale nagle okazało się, że wszystko poszło gdzieś, gdzie nie miała dostępu. Podjęła szybką decyzję. Zamierzała skorzystaćz pierwszego poznanego sposobu walki.

Nie miecz, lecz dzika furia ogarnęła Shakti i pozwoliła zebrać wystaczającą ilość siły. Nie spodziewanie zwróciła uwagę na Szajela i coś prysło. Maska, jaką założył, była hipnotyzująca i przykuwała skutecznie wzrok. Zatrzymała się na chwilę, ale zaraz potrząsnęła głową.

Nie czas na takie rzeczy. skarciła się w myślach.
Szajel zakręcił ostrzem an łańcuchu patrząc na lecących na niego rywali, z gracją obrócił się na chwilę w stronę Shakti gestem zapraszając ją do siebie, po tym krótkim czynie ponownie spotkał na nadciągających wrogów. Był na nowo podekscytowany walką, a jego umysł intensywnie podążał swoimi krętymi ścieżkami do nowych to planów.

Skorzystała z zaproszenia nie zwłocznie. W końcu na to właśnie czekała. Podsunęła się szybko do towarzysza i uchwyciła pewnie w dłonie szpadę.

- W takim razie... Kto chce byc pierwszy - zagadnęła zadziornie. Już upatrzyła sobie jednego, a myśl, żeby zranic go kilkoma precyzyjnymi cięciami i zadac kilka ciosów stała się niezwykle kusząca.
 
Idylla jest offline  
Stary 13-10-2010, 22:08   #37
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Oczy tancerza błysnęły pod maską gdy zerknął na broń towarzyszki. Prosta, acz dobrze wykonana, mimo to, wciąż nic widowiskowego. Jednak jedna zabłąkana myśl dotarła do pewnych obszarów jego umysłu, otwierając drogę do nowych ciemnych zaułków jego świadomości. Gentz głośno i radośnie się zaśmiał, co w jego aktualnej sytuacji zbyt oczywiste nie było. Bo z czego miałby się śmiać poraniony tancerz? On jednak z głośnym śmiechem w ustach krzyknął w stronę napastników.
- Pokażcie mi je! Nie dajcie mi czekać!!! Chce zobaczyć wasze bronie bez pieczęci!
Wciąż się śmiejąc, rozkręcił ostrze jeszcze mocniej, teraz z głośnym furkotem cięło powietrze.
Shakti nie bardzo wiedziała, jak powinna zareagować na wystąpienie Szajela, ale podjęła za nim. Jej prośba, którą wypowiedziała raczej w tonie rozkazującym, brzmiała zgoła podobnie:
- Dokładnie! Pokazujcie, a potem się wami zajmiemy! - uprzedziła. Może nie było to zbyt... imponujące, ale jakoś dodało jej odwagi i bojowości. Machnęła dwa razy skrzydłami na zachętę. Uśmiechnęła się miło i czekała na ich ruch.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HMpl9oUxFEY[/MEDIA]

Gentz spojrzał na demonolożkę, oczy błyszczały mu niczym dwie jasne gwiazdy. Tak jak te które wczoraj wskazywał na niebie.
- Tez je chcesz zobaczyć prawda? Sa takie niezwykłe... Niekiedy tak potężne innym razem zwyczajne, mają imiona. To niezwykłe, niezwykłe... - ostatnie słowa powiedział chyba sam do siebie. Po czym łapiąc dłoń dziewczyny puścił się biegiem w stronę przeciwników, ciągnąc ją za sobą. Chciała przecież je zobaczyć? Więc chciała być przy ich aktywacji, jak najbliżej! Szajel nie raz walczył w duecie z Ariel a Shatki gabarytami była do niej podobna. To że demonolożka nigdy nie ćwiczyła walki z młodym tancerzem mu nie przeszkadzało. Wszak przychodziło to naturalnie, jak taniec! Kręcąc ostrzem w jednej dłoni a drugą mocno trzymając rękę kobiety pędził w stronę Nieskończonego lecącego po prawej. Myślami nie widział już Shakti, a swą przyjaciółkę Ariel.
- To co zwykle Ariel, ty atakujesz od dołu ja wyskoczę i zajmę jego górę. -rzucił hasło w stronę ciągniętej dziewczyny. Po czym rozłożył skrzydła by zaatakować jak wspomniał z powietrza. Celując ostrzami w kark ich oponenta.

Patrzyła na niego nie rozumiejąc, potem spadło na nią dziwne olśnienie.
Nie powinnam była się dać nabrać. On jest... szalony?
Myśli krążyły wszędzie, gdzie nie powinny. Wokół uradowanego Szajela, przeciwników napierających na nich i chyba największej gafy w tej walce. Słuchała, jak wydaje jej krótkie polecenia. Nie zaszkodziło spróbować, chociaż nie za bardzo podobał jej się sposób, w jaki do tego doszło. Później się z nim rozmówi. Obecnie wolała nie prowokować rozjuszonego towarzysza.
Zbiera mi się tych pogawędek, zbiera powiedziała sama do siebie. Pokręciła głową i czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
Tancerz wesoło trzepocząc skrzydłami niczym rakieta pędził od góry na nieskończonego. Wisiorki brzęczały, maska odbijała promyki słońca, a w jego oczach płonęły iskierki radości. Bo czemu nie miałby być szczęśliwym gdy w koło tyle było broni tylko czekającej na odpieczętowanie?
 
Ajas jest offline  
Stary 13-10-2010, 22:57   #38
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Był przekonany, że bolce z lodu zniszczą przeciwnika. Gdy leciały w jego stronę, miał zamiar się nawet odwrócić. Naszły go myśli. Krew trysnęła w powietrze...


Jak ...to?


Oczy Yue błysnęły. Wkońcu jakaś nie-płotka. W jego rękach przepływała mana, która była wystarczająco skumulowana by widać ją było gołym okiem. Tak uczy się młode dzieci jak mają kontrolować przepływającą ich ciało energię. Przeciwnik Yuego ciął powietrze w fali nienawiścio/złości. Bolce wbiły się w udo i bark. Dwa na ileś.
Kamienie obok Yuego zaczęły się unosić.
Czuć było petardy magiczne lecące w jego stronę. Pierwszą uniknął. Drugą. Trzecią. Wojownik nie zamierzał przestawać. Wyglądało to trochę jak taniec. Jednak była to walka o życie. Lewa ręka poleciała na plecy. Po chwili szybkie szarpnięcie i wyskok. W ręku widać było kij. Wyglądał na zwykły kij. Zakończony metalową końcówką o śmiesznym kształcie. Gdy Yue dotknął ziemi, otrzymał uderzenie. Nie zdołał się obronić. Musiał to przyjąć. Cofnęło go parę kroków, rozcinając szatę. Wyglądało to jak oberwanie mocnym podmuchem wiatru. Na chwilę woj przestał. Spojrzeli na siebie.
- Podniosłeś rękę na niewłaściwą osobę. - stwierdził Yue do przeciwnika
- Doprawdy? - przeciwnik wziął zamach by wykonać następne uderzenie.
Yue był szybszy. Kilka znaków i wyprostowana ręka. Na ręce była pieczęć.
- Magia Pieczęci...Krąg...II... - przerwał na chwilę. Krąg drugi wymagał kija. Nie miał czasu by opanować to tak perfekcyjnie jak kręgi pierwsze.
- Błękitna Pieczęć! Duchowy chłód! - tym razem, pieczęć została w powietrzu, a chłopak uderzył w nią kijem. Ta z niewiarygodną prędkością poleciała w przeciwnika.
Wieczny odpoczynek...nadciąga.
 
BoYos jest offline  
Stary 14-10-2010, 15:30   #39
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=AxGa1aSHck4[/MEDIA]

Urizjel Blackhearth - tura 5:

Pomimo wielkiej siły z jaką uderzałeś o lód, ten wydawał się ją pochłaniać. Krzyształ piął się w górę twojego ciała z każdym uderzeniem. Wkrótce lód dotarł do twoich kolan i zaczął pokrywać uda. Krzystał sprawiał, iż czułeś nie tylko ogromny chłód, ale także ból. Twoje siły wydawały się być pożerane przez zaklęcie przeciwnika, kryjącego się za obrońcą z wielką tarczą. Czułeś, że musisz działać szybko, inaczej stracisz życie...

Shakti Hari i Szajel Gentz - tura 5:

Natarliście na zaskoczonego przeciwnika. Kiedy zbliżaliście się, ten wykonał imponujący zamach swoją bronią. W porę jednak przeszliście do drugiej fazy ataku. Szajel wykonał obrót i uniósł się nad plecami pochylonego wroga, a Shakti zniżyła lot tak, iż prawie dotykała ziemi. Szybki cios z góry i dołu sprawił, iż trysnęła krew, a przeciwnik wybity z lotu uderzył o ziemię, i wylądował twardo, ryjąc w niej sporą bruzdę.
Wasza radość nie trwała długo, bowiem dwóch kolejnych przeciwników nie zaskoczyła śmierć towarzysza. Jeden błyskawicznie zatrzymał się i zaparł nogami o ziemię, jedną dłonią trzymając rękojeść swojego oręża, a drugą dłonią dotykając jego ostrza. Rozbłysło światło, a miecz przybrał kształt bicza, po którym przebiegały trzeszczące wyładowania elektryczne. Szybko odbił się od ziemi i ruszył wprost na was. Drugi przeciwnik natarł na Shakti. Uderzenie jego broni zostało sparowane przez szpadę dziewczyny. Przeciwnik uśmiechnął się złowieszczo i wykonał całą serię mocnych, szybkich ciosów, skłaniając dziewczynę do defensywy. Po ostatnim ciosie uniósł się w powietrzu, a jego miecz zamienił się w długi, marmurowy kij, którego nadchodzące uderzenie mogło wgnieść niejedną ofiarę w ziemię...

Yue Springwater - tura 5:

Magiczny krąg uderzył w mężczyznę sprawiając, iż ten zachwiał się. Po chwili jednak stanął w bezruchu, a jego źrenice zwęziły się tak, że prawie zniknęły. Miecz wysunął się z jego dłoni i z brzękiem opadł na skalne podłoże. Przed tobą stanęła szansa, która mogła już się nie pojawić - świadomość wroga została uwięziona w stworzonej przez ciebie przestrzeni, czyniąc wojownika bezbronnym.

Roderick Abram - tura 1:

Kiedy przeciwnicy zaatakowali, wraz z Elwynem Sunblazem - twoim przyjacielem, kapłanem, znajdowaliście się na tyłach oddziału, gdzie przeciwnicy dotarli z opóźnieniem.
- Rodericku, ja zajmę się rannymi, a ty idź na przód! - krzyknął kapłan, który poprawiwszy buzdygan wiszący przy jego pasie ruszył do najbliższego ciała.
Nie czekałeś długo. Twoi przeciwnicy także. Gdy tylko ruszyłeś się, w twoim kierunku wyskoczyło dwóch żołdaków w skórzanych kaftanach. Jeden trzymał lekką pałkę, a drugi dwa długie sztylety. Natarli. Wróg z maczugą wyprowadził cios, mający zmiażdżyć twój bok, a nożownik pozostał w tyle, czekając na dogodną okazję do ataku.

Ao “Huragan” Hurros - tura 1:

Wszystko wydarzyło się tak niespodziewanie... Dołączając do oddziału Thornhead'a, tak jak ci kazano, spodziewałeś się kłopotów, ale nie wiedziałeś, iż te nadejdą tak szybko. Byłeś jednak przyzwyczajony do nagłych zwrotów akcji, więc dostosowanie się do sytuacji nie sprawiło tobie dużo problemów. Zanim rzuciłeś się w wir walki, zostałeś otoczony przez czterech przeciwników, uzbrojonych w sztylety i krótkie miecze.

***

Toczącej się pośród Hyldeńskich ruin bitwie towarzyszyły wrzaski i rozbłyski wyładowań magicznych. Zawieruchę bitewną otaczała jakaś tajemnicza, przytłaczająca aura. Ciężkie powietrze, zapach spalenizny i oślepiające błyski zdawały się zwiastować nadejście czegoś strasznego. Wraz z rozwojem bitwy, niebo zaczęły zakrywać ciężkie, czarne chmury, utrudniające ostatnim promieniom słońca przebicie się. Coś nadchodziło... Coś złowieszczego...
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 14-10-2010 o 18:37.
Endless jest offline  
Stary 14-10-2010, 16:35   #40
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
-Święty Ogniu, oczyść me ciało. Marsie przynieś mi odkupienie - Roderick klęczał przed ołtarzem. Odprawiał swe codzienne modły do boga wojny. Zwykle dodawały mu otuchy, pomagały skoncentrować się na zadaniu. Teraz jednak cały czas czuł się nieswojo, jakby nadchodziło coś niepokojącego. Ogień płonący na ołtarzu oświetlił twarz paladyna. Jasne włosy opadały na twarz zasłaniając błękitne oczy. Wypolerowana purpurowa zbroja nadawała wspaniałości.
-Rodericku? – odezwał się stojący do tej pory w cieniu kapłan i przyjaciel Elwyn. -Wzywa nas Strażnik Świątyni.
-Oczywiście, pozwól mi tylko dokończyć modły. – kilka chwil później wstał i wyszedł za Sunblazem z komnaty. Czerwona szata kapłana unosiła się gdy szedł długim korytarzem. Doszli do masywnych drzwi, które Abrams pchnął.
- Wezwałem was tutaj z bardzo prostej przyczyny. Mam dla was trojga poważne zadanie. Otóż Lord Ryuuken stworzył niewielki oddział do wykonania zadania wysokiej rangi i poprosił świątynie o wsparcie. Elwynie Sunblaze, Rodericku Abramie i Urizjelu Blackhearth. Jutro w południe udacie się do Wielkiego Komisariatu i zaoferujecie Lordowi swoją pomoc. Szczegóły zadania zostaną wam tam wyjaśnione. Możecie odejść.
-Naszym obowiązkiem jest pomóc Lordowi za wszelką cenę. Będę mu służył z przyjemnością – Roderick skłonił się i odszedł do swojej komnaty przygotować ekwipunek.

Idąc za Generałem czuł coś złego... Coś, co czaiło się za każdym kamieniem. W momencie, gdy usłyszał krzyk "zasadzka" wyciągnął młot i rozluźnił mięśnie.
Wiedzieli o nas... Ale skąd? Czyżbyśmy mieli wśród nas szpiega?
Ścisnął mocniej Marzyciela. Klejnot zabłysnął purpurowym światłem.
-Marsie, wspomóż mnie w bitwie – powiedział krótką modlitwę. Gdy przeciwnik zamachnął się, by uderzyć w bok paladyna, Roderick zamknął na chwilę oczy. Nauczyciel walki w akademii uczył, by przed walką rozplanować sobie taktykę.
Sparować uderzenie, skontrować uchwytem w głowę. Kopnąć za kolano i dobić ciosem w potylicę. Odwrócić się i zniszczyć drugiego przeciwnika Karzącym Światłem
Otworzył oczy i ruszył, by wykonać swój plan.
 

Ostatnio edytowane przez Roni : 14-10-2010 o 16:40.
Roni jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172