Pamiętał jak będąc dzieckiem zbijali z ojcem komórkę na narzędzia na tyłach domu. Miał może dziesięć, jedenaście lat. Ojciec dał mu młotek do ręki i kazał przybić gwoździa. Oczywiście był asekurowany, trzymał z ojcem w jednej ręce narzędzie a w druga przytrzymywała ostrze. -Pamiętaj pierwsze uderzenie ma unieruchomić gwoździa kolejne zagłębiać w drewnie a ostatnie dobić. Rozumiesz?
Kiedy Hammer wbił się w bok Toyoty znieruchomiał. Nie był w stanie zareagować. Strzał odbił się echem w jego czaszce po policzku popłynęła mu łza. Rozumiał, że to konieczne mimo wszystko dłonie zacisnęły się w pięści, miał ochotę rozwalić temu człowiekowi czaszkę, nie zrobił nawet kroku, nie był w stanie.
Przypatrywał się bezwiednie jak wchodzą i wychodzą z jego domu, wnoszą tam ciała. Był skończony, kiedy to ktoś odkryje doda dwa plus dwa i nigdy się z tego nie wytłumaczy. Zresztą firanki w kilku oknach sąsiadujących domów na pewno ukrywały przestraszonych obserwatorów. Oczywiście jeśli wcześniej nie zdmuchnie tego wszystkiego fala uderzeniowa. Ta myśl była już z nim nierozerwalnie związana. Ruszył. Przeszedł nad ciałami ułożonymi w salonie jakby ich tu nie było. Widział tylko rzeczy, przydatne lub nie. Teraz wydawały mu się takie zwyczajne, sztampowe. A jeszcze rano siedział sobie wygodnie na miękkiej kanapie, pijąc kawę Kolory były tez jakby mniej intensywne, bardziej wyblakłe. Zabrał kilka rzeczy z sypialni, głównie ubranie, zapakował do plecaka i ruszył do garażu. Zawsze panował tam idealny porządek, teraz walały się w nim kawałki rozwalonej bramy. Skrzywił się na ten widok, ale nie zatrzymywał się. Wyciągnął z regały skrzynkę z narzędziami . Nie nosiła śladu częstego użytkowania. Kupił je niedawno, były cholernie drogie a i tak wolał korzystać z tych do których się przyzwyczaił. Nie miało to teraz znaczenia. Przeszedł na drugą stronę pomieszczenia do metalowej szafy. Wspiął się na palce i wymacał klucz na jej szczycie. Zaskrzypiały nienaoliwione zawiasy, zawsze było coś innego do roboty, poza tym rzadko ją otwierał, wyjął ze środka śrutówkę. Paczkę z ładunkami wrzucił do plecaka. Przystanął na chwilę rozglądając się. Rzucił plecak na ziemię odłożył strzelbę i przypadł klękając przy Mustangu. Miał wgniecione prawe nadkole i zbity reflektor. Pomacał z nabożeństwem karoserię. Tylko nie to - jęknął. Po chwili zrozumiał w jak idiotyczne są jego reakcje. Wstał, otrzepał nogawki i zebrał rzeczy. Wrócił do salonu. Rozejrzał się zastanawiając czy ma wszystko czego potrzebuje. Pomacał kieszenie upewniając się czy zabrał co trzeba i bez dalszego namysłu wyszedł.
Zapakował się do wozu. Odetchnął z ulga kiedy zorientował się, że kobieta wsiada do Land Rovera. Przerażała go, na cud zakrawało, że zdołał zamienić z nią tę parę słów.
Kiedy jechali pustymi ulicami udzielał zdawkowych wskazówek kierowcy jak dojechać do najbliższego marketu. Działał mechanicznie. Niestety ten stan opuszczał go powoli i w głowie zaczęło kłębić się multum wątpliwości.
To, że unikali żołnierzy nie dziwiło Marka. Podjechali od zaplecza i skierowali się w kierunku rampy rozładunkowej.
Kobiecy głos zmroził go, zatrzymał się i zrobił kilka szybkich kroków na wstecznym biegu. -Niech Pan uważa! – krzyknęła
To odniosło odwrotny skutek od zamierzonego. W uszach mu zadzwoniło a przed oczami pojawiły się plamy kiedy rąbnął o coś głową. Syknął z bólu. Przykucnął, żeby nie runąć jak długi na ziemię i rozmasowywał obolałe miejsce. Co chwila spoglądał na dłonie poszukując śladów krwi, ale widać zakończy się na guzie. -Nic Panu nie jest, mogę jakoś pomóc?
-Nie! – warknął – Nie zbliżaj się do mnie.
To musiało ją trochę spłoszyć bo zostawiła go w spokoju i zajęła się pozostałymi. Dyskusję o tym kto ma a kto nie ma prawa wchodzić na teren zaplecza nie trwała długo. Przerwało ją pojawienie się dwóch umundurowanych mężczyzn. Tam gdzie był było mu dobrze, wstał tylko i słuchał opowieści o szczepiące. Zdaje się, że cokolwiek zrobi nie skończy się to dla niego dobrze.
__________________ Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Ostatnio edytowane przez Hesus : 06-10-2010 o 22:48.
|