Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2010, 09:03   #46
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Frank Kress

Zeskoczył z konia i patrząc na przyjaciela niczym na nie widzianego od lat brata doskoczył chwytając go w objęcia.
Po prawdzie to obaj nie widzieli się przez ładne parę lat, od czasu gdy Jean Pierre postanowił szukać na szlaku sławy, chwały, fortuny i kobiet - w takiej kolejności. Były sytuacje gdy Frank dostawał o nim szczątkowe wieści, choć bardziej można powiedzieć o jego czynach, lub też odbijających się szerokim echem efektach tych czynów, sam hrabia de Crecy nie raczył bowiem odezwać się do starego druha. Męska przyjaźń ma jednak to do siebie, że nie wymaga stałej uwagi, szczebiotania o najświeższych ploteczkach, czy stałego zapewniania, że są sobie bliscy. Dla tego też teraz padli sobie w ramiona ściskając się szczerze i mocno.
- Długo kazałaś na siebie czekać żołnierzyku.
- Bom pojęcia nie miał, że taki rycerzyk na zamek zawitał.

Śmiali się ściskając niezmiennie a stojący obok strażnicy tylko rozszerzali źrenice nie będąc wcześniej przyzwyczajonymi do tak ludzkiego zachowania swojego kapitana, którego mili raczej za sztywnego formalistę.
- Na długo przyjechałeś?
- Panienka pokaże. Może co do roboty się znajdzie, to i posiedzę chwilę.
- W dobry czas zjawiasz się na tych ziemiach -
Frank po pierwszym zachłyśnięciu się przyjazdem przyjaciela powoli wracał do rzeczywistości - ciężkie nastały czasy dla rodu któremu służę i każdy miecz przyda się na zamku. Ten zaś który dziś raduje me serce wart jest więcej niż dziesięć u naszych wrogów!
- Przestań mi tu kadzić, przecież i tak zgodzę się pomóc, kimże bym był zostawiając cię w potrzebie. Lub -
zrobił teatralną przerwę - odmawiając okazji do dobrej rozróby.
Ponownie obaj zanieśli się śmiechem i pewno staliby tak przez kolejne minuty wymieniając się na przemian grzecznościami i przycinkami, gdyby nie przecinający cisze nocy wszczęty gdzieś na zamku alarm.
- ALARM !!! INTRUZ ZA MURAMI!!!
Następujące zaraz po okrzyku trzy gwizdki wskazywały, że całość dzieje się gdzieś po północnej stronie zamku.
Frank momentalnie przestał się śmiać i na powrót wrócił do roli, którą narzucał mu noszony mundur.
- Wy dwaj - wskazał uzbrojonych w gizarmy strażników - biegiem na most i pilnować aby nawet mysz się nie prześlizgnęła! Jeśli cokolwiek przejdzie na ląd możecie pożegnać się z miesięcznym żołdem! Zrozumiano?
- Tak jest! - o
dkrzyknęli biegnąc już naw wskazaną pozycję.
- Jeśli będziesz łaskaw - Frank wskakując na siwka wskazał przyjacielowi drogę przodem.
- Ależ nieśmiałbym - odkłonił się w odpowiedzi Dubois - gospodarz przodem.
- Ależ nalegam.
- Nie wypada.
- Proszę.
- Na Najświętszą Panienkę, bo nam ucieknie.
- Słusznie prawisz.

Zaśmiali się i jednocześnie spięli konie do biegu. Zamek nie był może przesadnie rozległy, lecz żadne z nich nie zamierzał tracić czasu na obieganie go o własnych siłach. Nie mieli również pewności, czy intruza zastaną jeszcze na murach, czy tez czmychającego już gdzieś w większej odległości, a wtedy trzeba było czym prędzej go dojść nim dopadnie jakiejkolwiek drogi którą mógłby wyspę opuścić.
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 07-10-2010 o 09:32.
Akwus jest offline