Popatrzyli na siebie z Kosmą w milczeniu. Wojak wyciągnął sztylet i przytknął do szyi jeńca. Yavandir tymczasem zaczął ściągać but więźniowi. Zdjąwszy go, odwinął onucę i podał Kosmie.
- Weź to i zostaw na brzegu tak by śladów nie zarobić, potem wrzaśnij jakby ci jaja urywali i wpierdol do wody kamień. – wyszeptał wprost do ucha pomagiera.
Kosma skinął i schowawszy sztylet w ruszył bezszelestnie w kierunku brzegu. Elf za to wydobył własny majcher gotów uciszyć jeńca w razie problemów. Położywszy jego głowę na boku oparł czubek sztyletu w jego uchu.
Liczył uderzenia serca, doszedł do stu, dwudziestu gdy od strony wody rozległ się opętańczy krzyk a potem głośny plusk. Yavandir nie chciałby spotkać czegoś co zmusza mężczyznę do takiego wrzasku.
Gdy tylko szukający kompana drabowie rzuca sie sprawdzić źródło krzyku był gotów zarzucić na plecy jeńca i wycofać się do swoich. |