Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2010, 22:02   #56
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Nadeszła jej kolei - Ragget z zaciętą miną, która teraz dobitnie wyglądała trochę tak, jakby dziewczynka zaraz miała pozielenieć, weszła na arenę. Nie tyle co bała się samej walki, zmierzenie się z kimś kto mógł być, a i raczej na pewno był, silniejszy od niej napawało ją swego rodzaju euforią, ale jednocześnie nie chciała przegrać przed tymi wszystkimi ludźmi. Szczególnie po przegranej Usagi, za którą szczerze trzymała kciuki. Ale już! Potrząsnęła lekko łepetyną i wzięła się w garść, zaskakująco szybko jak na swój młody wiek. Paręset mil stąd komputer pomiarowy ponownie zarejestrował dane, które od wczoraj wprawiały w osłupienie parunastu naukowców Quo-tech.
~ Dobra! Dam radę, a nawet jak nie... Nie, dam i już!~
Pomyślała czarnowłosa, zatrzymując się na jednym końcu maty.

Akira wszedł na matę... cóż... nie wyglądał na zbyt zadowolonego z życia. Presja drugiej połówki, przyjaciel próbujący - po walce z jego obecną przeciwniczką - się poskładać z części pierwszych, co chwila następujące zgony i zniszczona kurtka. Nie trzeba było być psychologiem by zgadnąć, że młodemu wojownikowi chodzi po głowie jedno zdanie: “Co ja tutaj kurwa robię?”. Próbował prze-analizować całą sytuację i znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie takiego stanu rzeczy. Niestety takowej nie znalazł więc wyłączył wszystkie bardziej zaawansowane procesy myślowe i postanowił dać ponieść się ślepemu losowi. Co ma być to będzie - na coś wypadałoby kiedyś przecież umrzeć. Chcąc - nie chcąc powoli wczłapał się na matę.

Kapturnik powitał dwójkę nowych kombatantów z ledwie słyszalnym westchnieniem ulgi. Przynajmniej podczas tej walki mógł liczyć na to, że nikt z walczących nie będzie starał się wysłać swojej opozycji na tamten świat. Przynajmniej nie umyślnie. Upewniwszy się czy kombatanci są gotowi, po raz kolejny uderzył w gong. Dał tym samym sygnał do rozpoczęcia, a inicjatywa w tym wypadku należała do Ragget.

Dziewczyna wybiła się z miejsca dosłownie w chwili w której zabił gong, a jego pogłos nadal odbijał sie echem w uszach widzów kiedy Ragget znalazła się już przy Akirze. Jej pierwsze ciosy nie miały za zadanie rozstrzygnąć walki w jednym natarciu, wymierzyła więc grad parunastu lżejszych kopniaków w okolice torsu i nóg Akiry.

Akira nie próbował unikać ciosów młodej wojowniczki. Wręcz przeciwnie. Zrobił krok do przodu stając bliżej dziewczyny niż ta prawdopodobnie początkowo zamierzała. Następnie lekko przykucnięty zrobił półkrok zachodząc swoją nogą za nogę Ragget. Do uzyskania końcowego efektu było potrzebny cios, który zmusiłby ją do choćby lekkiego cofnięcia się - co miało szanse skończyć się powaleniem na mate.

Wyższa zwinność dała o sobie znać po raz kolejny, przez co młodzian został dosłownie zalany gradem pięści i kopniaków, jeszcze zanim zdążył wprowadzić swój nikczemny plan podcięcia niewiasty w życie. Akira był odrobinkę skołowany, jednak jego niebywała wytrzymałość ochroniła go przed naprawdę poważnymi obrażeniami.

Na twarzy dziewczyny od razu pojawiło się zdziwienie. Oczywiście, nie uderzała specjalnie mocno, ale... Ale kurcze, żeby nie pozostawić po sobie nawet większego śladu? Z jej ust uleciało coś pomiędzy prychnięciem a zduszonym pojedynczym okrzykiem kiedy wykonywała szybki zwód, z zamiarem uderzenia swego przeciwnika w tył głowy, by chociaż na chwilę go zdekoncentrować.

-Miejmy to już za sobą... - Oczy chłopaka najpierw zmieniły barwę na czysty szkarłat a potem rozbłysły lekkim krwistym światłem. Kiedy się poruszał pozostawiał za sobą charakterystyczną smugę. W przeciwieństwie do poprzedniej walki tu nie było trucizny, która by go ograniczała w jakiś sposób. Próbował wyminąć cios Ragget a następnie wymierzyć w tył głowy solidnego kopa z półobrotu.

Cios wysłałby Ragget do sąsiedniego państwa. Gdyby trafił. Jednak Akira, nie wiedzieć czemu, zawahał się przez krótki moment. Jego ruchy, mimo iż nadzwyczaj płynne, były banalne do przewidzenia dla młodej wojowniczki. Choć zdawała się wolniejsza od niego, działała na wyczucie i uniknęła wielkiej, rozgrzanej piąchy pełnej bólu i cierpienia, jeszcze zanim ta na dobre obrała swój kurs. To działało jednak w drugą stronę, bo kiedy wyprowadziła swoją skrzętnie zaplanowaną kontrę, czerwonookiego młodzieńca już dawno nie było na linii ciosu. Odchylił się bez trudu.

Oczy młodzieńca przestały świecić tak jaskrawię jak przedtem - właściwie wogóle już nie miały w sobie ani cienia blasku mimo, że dziwny kolor pozostał. Akira poczekał aż Ragget będzie robiła wydech. Znalazł się przy nie nie tracąc nic ze swojej szybkości. Następnie był wdech, któremu miał towarzyszyć już nie tak potężny - choć nadal groźny - kopniak w splot słoneczny.

Decyzja dziewoi natomiast była szybka i niezwykle błaha. Gdy tylko Akira zaczął się doń zbliżać, Ragget odbiła się od ziemi i z zadziwiającą łatwością, jakby robiła to codziennie, uleciała w górę, chcąc znaleźć się poza zasięgiem ataku swego przeciwnika, następnie zręcznie uniosła dłonie na wysokość twarzy i krzyknęła:
- Taiyo-ken!

Wszystko nie potoczyło się zgodnie z planem - każdy z walczących miał jakieś odstępstwa od normy. Ragget co prawda uleciała do góry, ale przed tym otrzymała dość mocny cios w lewe kolano, który chyba coś w nim przetrącił. Zapewne będzie miała za chwilę problemy z koordynacją ruchową. To jednak nie było niczym w porównaniu z tym co spotkało Akirę, ponieważ oślepiający blask jaki wygenerowała dziewoja ze swoich rąk efektywnie pozbawił go całości wizji, wysyłając większość sprawności motorycznej gdzieś na daleką, tropikalną wyspę zaopatrzoną w piękny, różowy domek. Chłopak działał obecnie tylko na swoim wyładowaniu, a temu ostało się jedynie kilka sekund funkcjonalności... sytuacja naprawdę nie wyglądała dla niego zbyt ciekawie. Gdzieś na widowni, Tiara zaklaskała w aprobacie odnośnie strategii Ragget.

-Dziewczyno nie po oczach... - Termin “oślepienie totalne” idealnie oddawał obecny stan Akiry. Był zmęczony tym wszystkim. Tym całym turniejem. Dziewczyna ma talent i widać sprawia jej frajdę tego typu rozrywka, więc niech przejdzie do kolejnego etapu. Akira się pochwali za tą myśl. Wszyscy będą zadowoleni a on będzie miał w końcu święty spokój.
-Powodzenia dalej. - Po czym jednym susem wyskoczył poza matę. Szkoda tylko, że w połowie tego skoku strzeliła w niego seria małych, energetycznych i niezwykle wybuchowych kuleczek wykreowanych przez Ragget, która albo poprzedniej deklaracji dobrze nie zasłyszała, albo chciała oddać za bolące kolano. Tym razem to Akira poczuł bolesne pieczenie nadpalonej skóry, rezonujące z okolic jego pleców.
- Ah! Sorry! Nie słyszałam... - krzyknęła czarnowłosa z lekkim uśmiechem na twarzy, jednak dla bezpieczeństwa wolała jeszcze pozostać w górze, przynajmniej póki stopa Akiry nie dotknie trawy.

Walka dobiegła końca. Akira wylądował o własnych siłach. Sędziujący kapturnik mruknął w zadowoleniu. Tym razem nikt nie miał połamanych kości, czy też obfitych krwotoków wewnętrznych. Cała sytuacja wyjaśniła się jeszcze zanim doszło do tego typu atrakcji.
- Czwarta tura drugiego etapu zakończona! Zwyciężyła Ragget! Gratulacje!
Zbliżył się z wolna do obojga walczących.
- Bardzo interesująca potyczka. Wierzę, że jeśli potrzebujecie pomocy, sami zdołacie trafić do skrzydła medycznego. Wasze obrażenia nie są zbyt poważne.
Stwierdzał fakt. Jak zawsze z resztą. Gendou miał specyficzny styl bycia.

Ragget skinęła głową kapturnikowi, jednak kiedy ogłoszony został wynik jej myśli wogóle nie krążyły już wokół walki i areny. Dygnęła lekko i nie czekając nawet na rozpoczęcie kolejnej walki przebiegła przez oddzielający arenę od reszty mini osady budynek, kierując swe kroki do wielkiego, kolorowego stoiska wprost uginającego się pod ciężarem wyeksponowanych na nim słodyczy.

- Poproszę po pół kilo... wszystkiego! - sapnęła zadowolona, bez jakiegokolwiek stresu odliczając z portfela odpowiednią sumę pieniędzy. Gdy tylko otrzymała już swój zakup, nie czekając aż w pobliżu zjawią się jej 'poważnie zatroskani' rodzice, obładowana wszystkim, znów wróciła do budynku, jednak miast na miejsce uczestników, skierowała swe kroki do skrzydła szpitalnego. Kolano rzeczywiście, nie nadawało by się teraz do walki, cieszyła się więc, że Akira poddał się sam nim zmuszona byłaby do walki na ziemi...

- Oi, Usagi-san! - krzyknęła głośno, wchodząc do pokoiku w którym leżała królikówna. Co jak co, ale woń niemalże tony najróżniejszych, najbardziej niezdrowych i kolorowych słodkości powinien od razu postawić ją na nogi. A przynajmniej Ragget miała taką nadzieję...
 
Suryiel jest offline