Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2010, 23:28   #20
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
W tunelu było ciasno jak cholera. Był tak spocony, że dosłownie prześlizgiwał się pomiędzy zwojami przewodów i rur biegnących wzdłuż, wszerz i w poprzek. Kiedy był już u wylotu gdzieś z tyłu rozległ się huk eksplozji i Albert na moment zamarł. Pamiętał mniej więcej rozmieszczenie hali nad nimi i przewidywał, że prędzej się zesra niż dobiegnie do promu, ale co było robić. Ci przed nimi zdążyli się już wydostać kiedy rozległ się charakterystyczny dźwięk oddawanych strzałów.
Niedobrze - pomyślał, chwytając się kurtki elegancika. Ten czy chciał czy nie pomógł mu się wygrzebać na zewnątrz.
Padł na czworaki i oddychał ciężko niezdolny już do żadnego wysiłku. Był tak zmęczony, że ledwo widział zarys promu. Za to lufę karabinu wycelowanego w jego stronę zdążył zauważyć w każdym nawet najmniejszym detalu. Zadrżał konwulsyjnie kiedy wyobraźnia podrzuciła u paskudny obraz jak strumień energii pali mu ciało robiąc dziurę w nim wielkości arbuza.
Zawsze mógł wykorzystać swój koci refleks i rzucić się gwałtownie w bok, ale z pewnością trwałoby to latami zanim zdołałby nadać pęd swojej masie. Co było robić.

Gnał jak oszalały nie wierząc w swoją sprawność i szczęście. Ten dureń nie zdążył wystrzelić. Żył, na bogów, żył i gnał jak gazela dopadając w końcu upragnionego promu. Władował się do środka poganiany krzykami elegancika i kuksańcami podążającego za nim mundurowego. Nie dostrzegł nigdzie parki, która towarzyszyła im w tunelu, ale to było teraz akurat najmniej ważne. Z korytarza prowadzącego do hali słychać już było odgłosy nadciągających ciężkozbrojnych. Zamknęli właz i szykowali się do startu. W tych okolicznościach trzeba było sobie poszukać bezpiecznego, problem polegał na tym, że żadne z foteli nie był w stanie pomieścić jego obfitego ciała. Znalazł łóżko do transportu chorych lub… martwych i przypasał się do niego. Zdążył w ostatniej chwili tuż przed tym jak pilot poderwał statek. Głuchy metaliczny odgłos przebił się przez ściany statku, zaraz po tym wyraźnie było czuć wahania mocy i delikatny manewr skrętu. Pilot posadził maszynę z powrotem na ziemię.

Najgorsze jest to uczucie oczekiwania, kiedy nie wiesz czy coś się stało i nic już się nie zmieni czy też coś się właśnie dzieje i zaskoczy cię swoim efektem. Dynamiczne wyjście w przestrzeń mimo, że się tego spodziewał, ba modlił się o to, było dla Alberta takim właśnie zaskoczeniem. Przyzwyczajony czy nie przyzwyczajony prędkość którą rozwinęli a właściwie dochodzenie do niej sprawiło, że po ciele przeszły mu ciarki. Zamknął oczy i mimowolnie się uśmiechnął. Prawdopodobne wymierzone w nich potężne działa krążownika, które z pewnością teraz były kalibrowane na wymykający się z liniowca cel nic a nic Alberta nie obchodziło, dziwne. Może dlatego, że nic o tym nie wiedział, a jak wiadomo Ignorance is bliss.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline