Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2010, 23:57   #27
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Michael obserwował łobuzersko Mattiasa.

Mężczyzna spodobał mu się. Był nieposłuszny, cyniczny i zapewne sprawiałby problemy, ale jednocześnie zaimponował lwowi swoim charakterem, a także gotowością do walki. Sam Michael nigdy nie odmawiał dobrej bójki, jeśli tylko miała jakiś cel. Najczęściej było to wybadanie przeciwnika, przetestowanie nowej strategii, kopnięcia czy też zwodu, często też chciał po prostu zyskać lepszą kontrolę nad swoim półzwierzęcym ciałem. Oczywiście, pochwalenie się przed płcią piękną też miało niekiedy swój udział w jego poczynaniach.

Wzrok Michaela przeniósł się z mężczyzny na Rose, którą właśnie zabawiał rozmową żywiołak powietrza. Tak przynajmniej wyglądało to w pierwszej chwili. Wystarczył jednak moment, by Slave zorientował się, co chce zrobić istota. Niezależnie od intencji nie spodobało mu się to.

Podszedł pewnym siebie krokiem i objął Rose, przyciskając ją do siebie, dodając otuchy i wspierając w tej jakby nie patrzeć niecodziennej sytuacji.

- Dziękujemy, ale jako rodzice musimy odmówić. Nasze dziecko rozwija się wyśmienicie, a w każdym razie nic nie wskazuje na to, by działo się inaczej. I na pewno w rozwoju nie pomoże mu powietrzy facet, rozbity na miliony cząsteczek i fruwający po łożysku. Nie wątpimy w Twe dobre intencje, ale w ludzkim świecie, z którego pochodzimy, takie badania wykonuje się w skrajnie inny sposób i po prostu nie ufamy Twojej metodzie. Niemniej, jesteśmy wdzięczni. Jeśli urządzimy chrzciny, możesz czuć się zaproszony.

Ton Michaela był na tyle grzeczny, by nie sprowokować żadnego niespodziewanego wypadku, jak to bywało, gdy ludzie i Salartus się spotykali, jednocześnie zaś był dość stanowczy, by nawet mało inteligentna osoba dostrzegła w wypowiedzi jasne i klarowne „nie”.

Swoją drogą, lew sam nie wiedział, czy są to pełnoprawni Salartus. Obok metalowy żywiołak chciał eksperymentować z swoim ciałem, nie wydawali się być zranieni jakby nie patrzeć sporą ludzką grupą, a propozycja wniknięcia do wnętrza Rose, by poobserwować dziecko na pewno nie zyskałaby aprobaty żadnej z Opiekunek. Więc kim oni u licha byli?

W tej chwili odezwała się Vi-wariatka, wtrącając coś o spotkaniu z Bryfilionem i innych wejściach do miasta. Tego dla Michaela było po prostu za dużo. Nie dość, że było mu ciężko utrzymać nawet pozory dyscypliny w grupie, musiał się troszczyć o swoją partnerkę, a w każdym razie matkę jego dziecka, to jeszcze druga dowodząca najwyraźniej nie rozumiała, jaki mają cel misji. Machnął sfrustrowany ogonem, unosząc oczy do stropu i wymownie trzęsąc grzywą.

Co ja Ci zrobiłem, że mnie tak każesz?

- Przykro mi Vi, ale nie wydaje mi się, żebyśmy mieli czas na jakiekolwiek spotkania z Bryfilionem. Z tego co wiem to zwykły Salartus, może władać żywiołami i jest dość szybki. Nie ma to jednak wielkiego znaczenia, jest to jedyny taki okaz na świecie i w dodatku odizolowany od sytuacji tego miasta. Jeśli nie pamiętasz, moja droga, to mamy jasno wytyczony cel i nie jest nim uganianie się za niepoznanymi jeszcze przez Mistrza formami życia. Z radością poprowadzę Cię do Bryfiliona, ale w drodze powrotnej. Jeśli nie będziemy iść dość szybko, to możemy się spóźnić, a konsekwencje tego mogą być tragiczne. Ciekawe, jak Mistrz zniesie wiadomość, iż Jego własna córka zawiodła go, traktując dane jej zadanie jak wyprawę do ogrodu zoologicznego? Daruj sobie wszelkie wycieczki i po prostu wykonaj rozkaz. Ojciec oczekiwał od Ciebie tylko tyle i aż tyle. Wybacz, ale jeśli nie rozumiesz tej prostej sprawy, to powinnaś oddać dowództwo.

Michael powiedział co sądził i miał głęboko pod ogonem, co Vi sobie pomyśli, powie czy nawet zrobi. Jej ojca tu nie było, a nawet gdyby był, to musiałby przyznać rację Slave'owi. Bunt Salartus był zbyt niebezpieczną wizją, by Samuel mógł dopuścić do jej urzeczywistnienia. Ich priorytetem było dotrzeć na miejsce przeznaczenia i rozprawić się z problemem. Gdyby się skupili na czymś innym, mogliby zawieść.

Dopiero po chwili lew ugryzł się w język. Gdyby podpuścił Vi, Salartus mogliby mieć więcej czasu na przygotowania i być może tyrania Samuela i puszczalskiej idiotki skończyłaby się raz na zawsze. Niestety, wrodzona obowiązkowość i chęć dopieczenia kobiecie przed całą grupą wzięły górę nad myśleniem i teraz było już zbyt późno, by cofnąć słowa. Michael zaklął w myślach, nie dał jednak po sobie poznać, jak boleśnie to odczuł. By lepiej zakamuflować swoje myśli, postanowił zwrócić się do żywiołaków.

- W każdym razie dziękujemy za rozmowę, nasze sprawy nas wzywają. Pamiętajcie o tym, co Wam powiedziałem na początku. W tym mieście to ważne- zaznaczył, ruszając do przodu i delikatnie nakłaniając Rose do tego, by również zaczęła się przemieszczać.

Mam nadzieję, że zrozumieli przekaz: „uciekajcie gdzie pieprz rośnie zanim Wy i Wasz Pan staniecie się marionetkami pozbawionymi wolnej woli”
 
Kaworu jest offline