Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2010, 12:31   #270
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Prowincja Shinda, Strażnica Wschodu, terytorium Klanu Kraba; 14 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, godzina Bayushi.

Krabowi nie podobała się atmosfera wewnątrz zamku... była dziwna. Hulaszcza i niezdyscyplinowana załoga twierdzy nie powinna się go bać... Najlepszym przykładem był zapijaczony Krab przynoszący wstyd zarówno sobie jak i Klanowi i to otwarcie na środku drogi niczym jakiś bezpański pies. " Schował by się w domu przynajmniej a nie..." Krab jedynie machnął ręką, nie był przesadnie skrępowany etykietami znał smak dobrej zabawy i kaca kolejnego ranka, rozumiał też, że w tym miejscu i tak nikt się nikim nie przejmuje a przynajmniej łatwiej było utrzymać zaniżone normy w skupisku ludzi o zaniżonych normach... Krab jedynie ciężko wzdychał nie znajdując, ani nawet nie szukając słów wyjaśnień na zachowanie napotkanych Krabów. Miał nadzieje, że towarzysze sami ogarną sytuację, bez przeprosin czy próśb o zasłonięcie oczu... które Akito musiałby chyba co chwila używać.

Wejście do strażnicy było zbyt szybkie i zbyt proste, Krab aż się zatrząsł myśląc jak łatwo byłoby się tu dostać podstawieńcowi. Akito miał już zamiar opieprzyć strażników za niewypełnianie obowiązków, jeśli nawet nie tych ze strażnicy - skoro dowodzącemu na tym nie zależało, to zwyczajnych obowiązków które tyczyły każdego bushi, każdego Kraba. W ostatniej chwili opanował swój głos i wydźwięk nagany, wiedział, że nie on tu rządzi, jednak miał swoje obowiązki względem Klanu, szczególnie przy "obcych". Na swoim terenie zapewne wydarłby się opluwając strażnika i grzmiąc co go czeka za złamanie dyscypliny, tutaj ... tutaj musiał się ograniczać.

- Od kiedy to nie sprawdza się papierów podróżnych nieznajomego? Bo chyba nie znamy się osobiście strażniku? - zapytał oschle i jednocześnie dość poważnie. Nie sprawdzenie papierów było błędem, było poważnym naruszeniem dyscypliny wojskowej a Akito nie zamierzał współuczestniczyć w owym błędzie. Zastanawiał się tylko na ile ów błąd był spowodowany postawą dowódcy , który wszakże wydawał takie a nie inne rozkazy. Wiedział jednak, że jeśli ma stawić czoła Amoro musi mieć na niego coś więcej niż tylko wydarzenia z przeszłości... " Jeśli to Amoro sprawuje chwilowo władze w twierdzy, to on jest odpowiedzialny za sytuację w niej... Niezależnie czy ma spaskudzonych strażników, jeśli nie potrafi ich kontrolować, nie powinien dowodzić... " Krab dobrze wiedział, że rządzenie tą najgorszą z twierdz było właściwie niewykonalne. A przynajmniej niemożliwe było osiągnięcie takiej dyscypliny jak w innych twierdzach. Nie był to jednak problem Akito a Amoro ...

"Gdyby doliczyć do tego stajnię, a przecież to wszystko to dopiero początek , widoczny najwcześniej , to ze sposobu w jakim Amoro zarządza twierdzą nie wytłumaczy się nikomu, a jeśli faktycznie chciał narobić swą reputację... to powinien się postarać aby ostatnie lata jego życia znów nie zostały przekreślone przez Akito...
Krab nie czuł się dobrze w roli w jakiej występował , ale domyślał się , że jeśli to nie on zacznie rozgrywać sytuację, to jego prędzej czy później rozegra Amoro.

Był w końcu kurierem... Akito uświadomił sobie po raz kolejny własną wagę. "Przecież nie można zabić kuriera ... nie bez obciążania się obowiązkami jakie on posiada - czyli dostarczeniem przesyłek... a co z przesyłkami ustnymi? Hmmm wygląda na to, że otwarcie i tak niewiele mi tu zrobią..." - pocieszał się Akito wiedząc dobrze że stąpa po cienkiej linii.

Nie mniej zdegustowany był na widok tajni, smród ciągnął się już z dala, smród właściwie nieznany niemal Krabowi - smród zgniłego siana. Akito nie miał do czynienia za wiele z obowiązkami względem koni, ale w mig pojął uwagę Manjego.

- Hida Akito-san, Mirumoto Fukurou-san upewnię się, że nasze konie będą miały odpowiednią opiekę, a następnie ruszę za wami lub spotkamy się w najbliższym zajeździe. Hida Akito-san, co myślisz o takich zabiegach?

- Daleko nie odejdziemy Bayushi Manji-san. Z pewnością znajdziemy się na terenie twierdzy, a końmi dobrze by ktoś się zajął, bo tutejszy stajenny chyba nie stara się w robocie. - zauważył już stąd czując smród dobiegający ze stajni.

Krab w ostatniej chwili przypomniał sobie aby dodać nazwisko zwracając się do Maniego, gdyby on sam nie wymienił nazw rodów pewnie Akito by o tym zapomniał. tym razem przypomniał sobie prośbę Manjego aby zachowywać się tak jak gdyby dobrze się nie znali.

- Tylko przestrzegam przed zachowaniem tutejszych Krabów widzących pojedynczego samuraja z innego Klanu. Mogą być bardziej otwarci a jednocześnie porywczy, niż Ci których widziałeś na Murze, jak pewnie już zauważyłeś dyscyplina tu jest w rozkładzie...

Pozostawało zająć się swoimi sprawami, w tym najgorsza przywitaniem z nowym zarządcom zamku. Nie zamierzał się przed nim ukrywać, ani zachowywać tak jakby wyglądało na to że go unika, wolał mieć spotkanie z Amoro już za sobą, zresztą miał też listy w sprawie Twierdzy z którymi nie mógł czekać, gdyby choć jedną skrzynię jadeitu wywieziono wcześniej w inne miejsce , tylko z powodu opóźnienia Akito - wina byłaby bezsprzecznie jego. Nie potrzebował specjalnie zapraszać na to spotkanie towarzyszy, Manji miał inne plany a Fukurou mógł zrobić co chciał. Nie zamierzał się powtarzać, że w ich towarzystwie zarządca zamku może się hamować, wolał po prostu skoncentrować się na tym co ma.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 08-10-2010 o 13:40.
Eliasz jest offline