Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2010, 17:55   #29
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith zdecydowanie nie należał do istot, które łatwo ustępują dlatego zmęczenie nie miała dla niego większego znaczenia. Co prawda niby jakoś tam sobie było, ale prędzej czy później było w walce tłumione przez wściekłość. A powodów do wściekania się było aż nadto. Nie dość, że pierwszy taka się nie powiódł, to także i drugi skończył się w przedbiegach.
Podczas biegu po kolejnej macce, nagle owy grunt szarpnął tak gwałtownie i mocno, że Dirith nawet nie zdążył zarejestrować kiedy oberwał w szczękę od gruntu, którym sie poruszał. Nie miał też najmniejszego pojęcia co sie stało. Czy macka została czymś trafiona, czy inna go z niej zmiotła, po prostu nie wiedział nic, poza tym, że kończyna Krakena po której się poruszał zniknęła jak w ruskim cyrku - było.. i niema.

Dopiero uderzenie w wodę wyrwała go z zadumy nad tym co się stało, i chyba przeoczył właściwy skręt na macce prowadzący do krakena, gdyż znalazł się niemalże dosłownie na łysym polu.. choć tego pola oczywiście nie było nigdzie widać. Na szczęście jako taki instynkt nakazujący w takiej sytuacji pływać zadziałał i ocucił drowa na tyle, że w miarę szybko udało mu się dostać z powrotem na powierzchnię. Następnie rozejrzał się szybko i zobaczył przechylony statek, jednak już bez siedzącego na nim potwora. Jak nie był ekspertem tak szybko domyślił się, że ta kupa połamanych desek może być zastosowana jako jednokierunkowa łódź podwodna do eksploracji dna. Otrząsną sie jeszcze aby pozbyć się resztek otumanienia pozostałego po ciosie macką po czym w końcu wściekłość brała w nim górę i zmęczenie schodziło na dalszy plan. Zamiast tego przyszedł do głowy kolejny szaleńczy i niemalże samobójczy pomysł, jednak do jego realizacji potrzebne by mu było coś ciężkiego. Tę role mógłby doskonale spełnić Braciszek Michał, gdyby nie fakt, że póki co utrzymywał się na wodzie i nie zanosiło się aby tonął tak szybko jak byłoby to potrzebne.

Nie pozostało zatem nic innego, jak poszukać czegoś na wraku, więc popłynął w stronę macki znajdującej się najbliżej burty. w tym momencie obok niego wylądowała w wodzie lina, której w tej chwili nie mógł potrzebować mniej więc spojrzał na nią z politowaniem.
- Ej wy!! Na statku!! Chrzanie liny, rzućcie mi coś ciężkiego obok tej macki!! - Darł się ile sił w płucach - Chociaż jakąś kule armatnią albo coś jeszcze cięższego, będzie mi łatwiej dostać sie do tego piekliszcza! - wrzeszczał z perfidnym uśmiechem na pysku, który został szybko zbity przez odpowiedź formie toporka rzuconego z grubsza w jego kierunku.

Również Magini nie śmiała zignorować obecności kobolda, a tym bardziej jego prośby. Statek powoli schodził na psy, er, to jest - na dno. Pan tygrysek ujrzał wtem, że koło jego nogi nie wiadomo nawet kiedy, pojawiła się solidna kula armatnia. Ba, nawet cudownie rozmnożona cztery razy. R. w tym czasie musiała wziąć głębszy oddech, bo na krótki moment zbladła na twarzy.
- Proście, a będzie wam dane! - zawołała mimo chwilowych "usterek" panna R., zwana również Wielką Maginią van... (tu już pani otchłani nie zdołała podać nazwiska, ponieważ mikrofon uległ chwilowej awarii).
- Dziękhiiii..hhhhhyyyy.... - było jedynym co zdążył odpowiedzieć łapiąc z trudem jedną z kul tylnymi łapami, próbując jednocześnie nabrać szybko powietrza oraz złapać chociaż jeszcze jedną kulę. Nie wiedział jakim cudem Magini tak szybko i dobrze spełniła jego prośbę, ale jak dają to trzeba brać, a co!

Na szczęście nawet te duże koty są dość zręczne i udało mu się złapać dwie kule. Natomiast nie udało się już wyperswadować człowiekowi, który rzucił w jego kierunku toporek, że rzucanie ostrymi przedmiotami w drowy i potrzebne im macki do znalezienia Krakena, to niezbyt dobry pomysł. Było na to stanowczo za mało czasu, tym bardziej, że złapany balast działał błyskawicznie.
Już pod wodą mroczny elf poprawił chwyt na kulach, aby ich nie stracić, więc pozostawało już tylko poddać się prędkości z jaką nurkował. Nie musiał nawet pomagać sobie łapami, tak sprawnie to szło dzięki dodatkowemu ciężarowi.
Głębokość na jaką musiał zejść aby wyłupić w końcu to przeklęte oko była nie mała, a gwałtowne tępo w jakim nurkował zapewne nie jest zalecane, jednak w tym momencie nie liczyło się dla niego już nic, byleby rozszarpać narząd wzroku Krakenowi. Dodatkowo nurkowanie koło kolejnej wijącej się macki nie ułatwiało zadania, jednak tej nie musiał nawet dotykać ani po niej biec w dół, jak początkowo zakładał.

Mimo głębokości jaką miał do pokonania nie trwało to długo zanim ujrzał ciemny zarys ciała Krakena, a tuz potem jego dokładniejszy zarys. Tak szybkie zejście dawało o sobie znaki i Dirith walczył ze soba aby utrzymać w płucach powietrze oraz nie zacząć zawracać. Walczył również z tym, aby nie warczeć pod wodą ze wściekłości co również pozbawiłoby go cennego tlenu i szans na powrót po ataku. Nie ruszał się jednak, aby do ostatniej chwili udawać niegroźnie tonący element statku i nie zwracać na siebie uwagi niepotrzebnych macek.
Zmieniło się to jednak bardzo szybko, kiedy stwierdził, że jest już wystarczająco blisko oka aby zaatakować zanim dorwie go jakaś macka. Puścił zatem obie kule i jak najszybciej starał sie podpłynąć bo swego celu używając do tego trzech łap oraz jednej płetwy w którą zmienił swe zmiennokształtne ostrze gdy zaczęła się wyłaniać. tuż potem zaczął je formować w ostrze katany, które jak poprzednio miało swój początek i było przytwierdzone bezpośrednio do kości dłoni. Co jak co, ale dla Diritha ta broń była równie bezcenna co umiejętność przemiany w tygrysołaka lub, jeśli miałby zrezygnować z pozostałych postaci w które umiał się przemienić, sama forma pół tygrysa pół drowa. Dlatego nie zamierzał ryzykować, że zostanie ona wyrwana z ręki po ataku. Jeżeli już, to razem z ręką, ale samej broni oddawać tak łatwo nie zamierza.
Nie mniej jednak nie zmienia to faktu, że drow chciał wbić swoje ostrze tuż przy powiece. a to dlatego, że po tym ukłuciu Krakenowi najpewniej zbierze się na mrugnięcie, lub zamknięcie powiek aby uchronić czuły narząd przed uszkodzeniem i to właśnie ten fakt zamierza wykorzystać, aby uszkodzić je jeszcze bardziej. Tym bardziej, że pod wodą nie dało się tak sprawnie wyprowadzić takiego cięcia tak jak na powierzchni.

Następnie po tym jak już zostawi Krakenowi upominek w postaci wyłupionego oka, zamierza odbić się jeszcze tylnymi łapami od powieki po czym rozpocząć wypływanie na powierzchnię, które zamierza wykonywać całkiem żwawo, używając do tego ponownie swego ostrza uformowanego w jak najszerszą klingę oraz pozostałych łap. Jeśli jednak nie uda mu się zaatakować i zostanie pochwycony przez jakąś mackę.. Cóż.. przynajmniej postara się zginąć jak wojownik gryząc, szarpiąc i dźgając mackę ile się da.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who

Ostatnio edytowane przez eTo : 09-10-2010 o 18:10.
eTo jest offline