Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2010, 18:02   #30
Eileen
 
Reputacja: 1 Eileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputację
To ciągnęło się już za długo... Ludzie naprzemiennie konwersowali, kłócili się, wymieniali uprzejmości. Liczyła na czyny, nie słowa. Słowa bez czynów są puste i nie można ich pokazać Opiekunowi. To ją interesowało w tej chwili najbardziej. Przysłuchując się rozmowie rozglądała się wokoło. Kamienne mury i ściany nie wydawały się inne niż w tych częściach miasta, jakie do tej pory widziała. Informacja o wyjściu z miasta była dla niej bezużyteczna. Czuła się podległa woli opiekuna i jednocześnie odpowiedzialna za naprawę tego spaczonego świata. Dusza, umysł, ciało kazało jej próbować naprawić to sprzeczne z Naturą spaczenie, choć najchętniej uciekłaby przerażona gdzieś daleko. Trzeba coś z tym zrobić...

Człowiek ją dotknął. Znowu. Po czym przyjacielsko wyszczerzył kły. Nie wiedziała co o tym myśleć. Zwyczaje zwierząt były proste, tradycje Salartus - dobrze jej znane. Obyczaje ludzi wydawały jej się jedną wielką niewiadomą. Czy ten dotyk nasili objawy jej choroby? Czy ten człowiek posiadający moc, mógł w niej coś zmienić? Ta myśl przerażała ją całą, powodując lekkie drżenie liści. Człowiek igrał z nią, tak samo, jak igrał z barwą swojego odzienia. Nie rozumiała, jakie znaki wykreślił na nim. Nie wiedziała, jakie znaki wykreślił na niej.

Tymczasem ludzie dalej konwersowali... Zastanawiała się nad słowami żywiołaków. Nie wyglądali jak Salartus, nigdy o takich też nie słyszała. Gdzieś w głębi umysłu snuła przypuszczenie, że owe stworzenia są ludźmi. Potwierdzić mógł to fakt, że mówiły tym samym, chrapliwym i obrzydliwym językiem co ludzie.

Dowódcy jeszcze nie podjęli żadnej sensownej decyzji, choć wyglądało na to, że przyjdzie im poznać Bryfliona. Wykorzystując okazję zwróciła się do płomiennej kobiety. W głębi duszy czuła strach przed ogniem. Nie okiełznany, wzrastał z każdą chwilą.
- Co to znaczy, że jesteście w każdym z byłych siedlisk Bryfliona? Jednocześnie? Kim on właściwie jest? Ja chyba czegoś nie zrozumiałam... Jak się dostaliście do miasta? - zapytała skonfundowana. Jednocześnie mając nadzieję, że ognista niewiasta nie zamierza się do niej zbliżać. - I czemu... Czemu twój brat chce mieć ludzkie ciało? - zaszeleściła liśćmi, zadając trwożnie ostatnie pytanie.

W tym samym czasie ów zwierzęcy mężczyzna wybawił brzemienną kobietę od zbytniego natręctwa powietrznego stwora. Widząc to kątem oka, poczuła żal. Nie wiedziała co czuła wcześniej, ani czym była jej choroba. Po prostu nagle w głębi duszy zapragnęła, by ktoś ją też tak objął... I powiedział ognistej potworze, by jeszcze trochę się odsunęła...
Znów czuła ciepło, które nie miało źródła...
 
__________________
Zapomniane słowa, bo nie zapisane wierszem...

Ostatnio edytowane przez Eileen : 09-10-2010 o 18:05.
Eileen jest offline