Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2010, 20:59   #82
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
Spotkanie w szpitalu nie należało do najprzyjemniejszych, zresztą nawet rozmowa między dawnymi towarzyszami nie napawała optymizmem. Benz zaginął i to był dla nich ogromny problem, mieli co prawda poszlakę, jego telefon znajdował się gdzieś w Southampton, ale znalezienie go tam będzie graniczyło z cudem. Dlatego właśnie Harlow zaproponował by najpierw sprawdzili gabinet Rodgera, być może przechowywał tam jakieś informacje, może zapiski w notesie bądź komputerze, które mogły by posłużyć za ślad albo dzięki którym dowiedzieli by się czegoś więcej na temat Royal Society bądź samego Willsa. Oczywiście mowa tutaj o wiadomościach niedostępnych w żaden inny sposób.

Jarecki postanowił zostać by nie wzbudzać podejrzeń i w razie czego odpowiedzieć na wszystkie pytania policji, tymczasem panowie Nikołaj i Colin udali się do wypożyczalni samochodów, która znajdowała się kilka ulic dalej. Na szczęście obyło się bez żadnych problemów i udało im się dostać jakiegoś solidnego Landrovera, który wydawał się idealny na rodzinny wyjazd do Southampton. Obaj wsiedli do auta i kierowany przez Harlowa pojazd wtoczył się na ulicę.


- Tu możemy chyba rozmawiać bezpiecznie. Zabiłem LeBlanca, pogmerałem przy sprzęcie podtrzymującym jego życie. Potem, w nocy, odwiedził mnie ten cały Morse. SASowiec cholerny. Waliło od niego miętą. Chciał mnie zabić, ale przyszła pielęgniarka. Pogadałem trochę z LeBlancem. Wills, według niego, to tylko twarz za nim stoją rządy. UK, USA, Niemcy i chuj wie co jeszcze. Wybuchy to ponoć mistyfikacja, tak samo jak nasza wyprawa. Prawdziwa wyprawa ma na celu zrealizowanie jakiegoś planu, którego pierwszym etapem jest potwierdzenie tego, że hitlerowcy chcieli się dokopać do Londynu pod koniec wojny.
Radović chwilę myślał.
- Jak to było, Colin? Tam naprawdę był jakiś syf radiacyjny czy mi się wydawało? I dlaczego najpierw nas wynoszą z tunelów, a potem próbują zabić? Nie lepiej tam było upozorować wypadek?

Przez chwilę w aucie panowała cisza, na twarzy Harlowa pojawił się niesmak i dziwny grymas, źle się czuł w towarzystwie człowieka, który tak swobodnie wypowiadał się o zabójstwie. Teraz już całkowicie inaczej podchodził do tematu wyprawy na którą się zgodził, wtedy wydawał mu się to być świetny pomysł, dzięki któremu mógł odkryć coś nowego. Ekipa specjalistów wydawała mu się teraz raczej przypadkowo zebraną grupką ludzi, dlaczego właściwie udział w tym przedsięwzięciu wzięli ludzie pokroju Le Blanca czy też, co stwierdzał z bólem, Radovicia? W dodatku dochodził jeszcze ten drugi problem, czy to co mówił Nikołaj było prawdą i wszystko to było jakimś słabym żartem, misternie uknutą mistyfikacją, która miała być właśnie jakimś pierwszym etapem czegoś większego, czego do po prostu nie mogli rozgryźć.

- Zabiłeś Le Blanca - powtórzył za nim, nadając zdaniu bardziej ponurego wydźwięku, zdaje się, iż ciężko było mu przetrawić tę wiadomość - Powinieneś się przyznać - dodał właściwie bez przekonania, po czym rzekł niepewnie - Nie wiem co właściwie miało miejsce, nie wiele pamiętam, ale nie wydaje mi się żeby chcieli nas zabić. Przynajmniej nie wszystkich. Jesteśmy częścią jakiegoś większego planu, pionkami w grze o wysoką stawkę i widocznie to, że jeszcze żyjemy jest im na rękę.

Spojrzał na Colina, ewidentnie oczekiwał innej reakcji.
- A czy ten Morse by się przyznał? Sam chciał zabić LeBlanca, zwalić to na mnie, a potem upozorować moje samobójstwo. Ponoć już mieli nawet artykuł do gazety o moich wyrzutach sumienia. Myślisz, że po wszystkim by się przyznał? Wątpię. Jak dla mnie wygląda, że jesteśmy nie na rękę dla rządów, ale Wills nas chroni. Tylko czemu? Nie wiesz od jak dawna znał się z Benzem? Może ze względu na niego? I co robimy z Morsem? Trzeba by i go zlikwidować.
Radović mówił o zabójstwie jak o zmywaniu. O czymś, co po prostu trzeba zrobić i nie ma co się nad tym roztrząsać.

Skręcił w kolejną ulicę i dodał nieco gazu, wciąż jechał ostrożnie, lecz powoli irytowało go towarzystwo tego człowieka, miał go za kogoś innego, ale jego podejście do czynów sprzecznych z moralnym kodeksem Colina sprawiało, że w aucie było mu duszno i zaczynał mieć żal do Benza za to kogo sprowadził do ekipy, lecz równie dobrze mógłby skierować go w kierunku Royal Society czy siebie samego.

- Nie mam pojęcia, sprawdzimy to, jeśli nie w biurze, to w mieszkaniu Benza na pewno znajdziemy jakieś informacje - odparł spokojnie przybierając pokerową minę, jako były wojskowe, człowiek oddany państwu i jego prawom ciężko znosił zimny ton Radovicia i sposób w jaki postrzegał taki czyn jak zabijanie - Co do samego Morsa to myślę, że on sam nas znajdzie, a my musimy byś na to gotowi. Będziesz potrzebował broni, potrafisz sobie coś załatwić?

- Potrafię. Tobie też mogę. Oczywiście to nie będzie legalny sprzęt.

- Mam już broń
- oznajmił wypatrując coś przez okno, podniósł rękę i wskazał palcem w kierunku jednego z budynków - Chyba jesteśmy na miejscu, zdaje mi się, że tam jest gabinet Benza.

Nareszcie.
Wyszedł z auta i poczekał aż podobnie postąpi jego towarzysz po czym nacisnął przycisk przy kluczykach i alarm natychmiast się włączył zamykając drzwi. Harlow sięgnął do kieszeni upewniając się, iż poczciwy Glock wciąż się tam znajduje. Następnie gestem ręki nakazał by Nikołaj ruszył razem z nim, sekretarka Benza nie powinna stwarzać problemów szczególnie, iż znali się oni z Rodgerem i również chcieli pomóc go odnaleźć. Priorytetem było sprawdzenie wszystkich notatek i adnotacji dotyczących wyprawy, a także wszelkich kontaktów z Royal Society i członków grupy bez wyjątku. Będzie to wymagało sporego nakładu pracy, ale była to konieczność.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline