Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2010, 21:42   #58
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Nosek pogrążonej w śpiączce dziewczynki zadrgał raz, zadrgał dwa, a nawet i więcej razy. Lewe oczko otworzyło się powoli, jakby podejrzliwie, po czym leniwie podążyło za wskazówkami nosa, niedowierzajac w doniesienia raportu brygady węchu. Gdy jednak okazało się, że najwyraźniej są prawdziwe, niedawno ćwierćżywa panna rozbłysła życiem i energią
-Oi!...Okashi-chan? starała się powitać koleżankę, naprawdę. Ale po prostu jej uwaga była zbyt skupiona na pakunkach!

Ragget uśmiechnęła się pod nosem, rzucając torbę ze słodyczami na łóżko, samej przyciągając sobie niewielkie, proste krzesło na którym mogła się względnie wygodnie usadowić.
- Takie miałam przeczucie, że cię to obudzi... - mruknęła, zabierając się za odpakowanie pojedynczej, nadziewanej syropem z liczi, czekoladki.
Usagi sięgnęła po porzuconą torbę niczym zwinne, zachłanne i kalekie zwierzątko, które dopiero teraz zdało sobię sprawę z tego, że jeśli zrobi tak i tak, to zaboli tu i tam. Mimo początkowego zaskoczenia, szybko przeszła nad cierpieniem do porządku dziennego.
-Obudzi? Mmm... furia z jaką zajadała słodycze wcale nie pasowała do osoby, która moment temu była w stanie krytycznym -A długo spałam? Bo to brzmi jak z jednego filmu...czy może to był komiks?...

- Nah... Właśnie dopiero co zaczęła się walka tego... Loto, czy jak mu tam - młodsza z dziewcząt przez dłuższą chwilę mocowała się z jakimś potwornie mocno zaklejonym w opakowanie lizakiem- Ale nie wiem jak mu idzie, właściwie to dopiero wchodził na matę jak przechodziłam... Nie powinnaś trochę oszczędzać... się?
-Oszczędzać się? Zdziwienie królikówny było dodatkowo podkreślone przez jej rozepchane policzki -Ale ja jeszcze nic z siebie nie sprzedałam, ani wątroby, ani lewego płuca, a jak coś takiego zmajstrowali gdy spałam, to bez mojej zgody i ja im pokaże!
Ragget zaśmiała się cicho, starając się jednocześnie nasłuchiwać co takiego dzieje się na arenie, z marnym jednak skutkiem.
- No, jakby nie patrzeć- miałaś dużo szczęścia. Podobno. Znaczy, słyszałam jak któryś z mnichów tak mówił, ja się nie znam. Ale może jak dojdziesz szybko do siebie, w jakiś magiczny sposób, to Gendou przywróci cie do turnieju tak jak tego androida?

-Ja? Szczęścia? Gdzie tam! Oni też się nie znają. Usagi machnęła łapką, w celu zakończenia dyskusji na temat pecha i jego ładniejszej siostry. Po chwili jednak zmarszczyła czoło, gdy coś do niej dotarło. [i]-Jak to, “przywróci”?]/i]
- Hmm... Ani ty, ani ten drugi nie nadajecie się w obecnym stanie do walki. Nie wiem dokładnie jak to jest, nie znam dokładnie zasad takich turniejów... Uh, na mnie w kolejnej rundzie zapewne wypadnie ten Shadow. - dziewczyna aż przełknęła ślinę-[i] Niespecjalnie się z tym czuje, zwłaszcza po tym co stało się z jego poprzednimi oponentami.[/i
Ehhh?! To on jeszcze żyje? Ostatni raz gdy go widziałam, to był właśnie w trakcie rozpadania się na dwoje...eh. Dziecko szczęścia i królika zdecydowanie nie było zadowolone. Spojrzała spod byka na młodszą koleżankę -I Ty jeszcze miałaś czelność przejść dalej? Jak ja mam na Ciebie teraz trafić i dokonać mojej vendetty za wszystkie podkradzione mi podczas tamtego obiadu dania i pokarmy, co? Wstydu, w ogóle nie masz wstydu! Hmpf.

- Ha! Byłam lepsza od ciebie, po prostu! - odkrzyknęła z typową dla siebie skromnością Ragget.- Ale za to, mogłam pod rząd utrzeć nosa Daisuke i Akirze, o! A to oznacza wynik bazylion - zero dla mnie.
-Arrrrgh... Królicza berserker zadrżała w gniewie i już miała gwałtownie zrzucić z siebie kołdrę i wystrzelić w stronę Ragget mając na myśli cele złowrogie bardziej i mniej, gdy przeszyła ją błyskawica bólu, powstrzymując wszelkie mordercze zapędy.
-Urgh. Ja Ci dam, bazylion, Ty, żeby jeszcze takie coś było! Jak tylko przestanę się czuć jakby wjechał we mnie tir z tysiącem długich kolców zamiast zderzaka, to ja Ci utrę nosa i będzie... Nie była do końca pewna, jaką wielkość w głowie Ragget ma bazylion, więc dla pewności, żeby było większe...-bazylion do kwadratu-bazylion, o! Dla mnie, oczywiście, dla mnie.
- Plus jeden! Albo plus nieskończoność dla mnie! - nareszcie, choć w wątpliwych okolicznościach do czegoś przydało się to całe, prywatne szkolnictwo w najlepszej i najdroższej szkole krajowej- Na dodatek jesteś cała poobijana i połamana, a ja wyszłam z walki z tamtym z jedynie przetrąconym kolanem! A gdybyś to widziała...! - oczy młodej nagle jakby zaświeciły się dziwnym blaskiem- Sam się poddał! Zrobił to dziwne coś, że stał się na moment silniejszy, a wówczas ja go wzięłam i oślepiłam! Miałam zarzucić go bombardowaniem z góry ale się wziął i poddał... ph...
-Hrrrrrrmpf... Usagi czuła się, jakby jakaś wyjątkowo złośliwa pszczoła żądliła ją raz po raz. -Ty w swojego za to nie weszłaś na głębokość, hm, łokci? Dlatego postanowiła sobie wynagrodzić owy dyskomfort, o! Uśmiechnęła się paskudnie. -A tamten z którym walczyłaś...pewnie po prostu nie lubi grać w kręgle, kihihihi.

Oczy czarnulki momentalnie stały się wąskie, zupełnie jakby za chwilę miałby mieć z nich desant małe, mikroskopijne ale za to ostre jak brzytwy sztylety. Momentalnie jednak i na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
- Okej, to wiesz co... To ja to wszystko po prostu zabiorę... - powiedziała, kładąc ręce na torbie ze słodkimi pakunkami. Odpowiedziało jej groźne spojrzenie szantażystki terrorystki.
-Jeśli to wszystko po prostu zabierzesz...powiem Twojej siostrze i mamie ile tego kupiłaś...
...i tak będziesz musiała się z nimi podzielić.
 
Suryiel jest offline